Na wschód – tam, gdzie rodzi się nowy dzień!
Na wschód – tam, gdzie rodzi się nowy dzień!
W ostatnich miesiącach dość często dowiadujemy się, że nasi samorządowcy pojechali z wizytą na Ukrainę. W telewizji oglądamy podróże naszych władz do Kijowa. Wspólnie z Ukraińcami jesteśmy gospodarzami Euro 2012. Ile jednak faktycznie wiemy o tym drugim pod względem wielkości kraju Europy? Czy go znamy?
W wielkim skrócie Ukraina to ogromny fragment historii także naszego kraju, piękne krajobrazy, serdeczni, otwarci i przyjaźnie nastawieni ludzie, niskie ceny i ... drogi równie fatalne jak nasze.
W ostatnich miesiącach dość często dowiadujemy się, że nasi samorządowcy pojechali z wizytą na Ukrainę. W telewizji oglądamy podróże naszych władz do Kijowa. Wspólnie z Ukraińcami jesteśmy gospodarzami Euro 2012. Ile jednak faktycznie wiemy o tym drugim pod względem wielkości kraju Europy? Czy go znamy?
W wielkim skrócie Ukraina to ogromny fragment historii także naszego kraju, piękne krajobrazy, serdeczni, otwarci i przyjaźnie nastawieni ludzie, niskie ceny i ... drogi równie fatalne jak nasze.
Aby choć trochę poznać inny kraj trzeba tam pojechać, spotkać się z ludźmi, słuchać ich i rozmawiać z nimi. 20 września wyruszyła z Wrocławia wyprawa na Wołyń. Uczestnicy pochodzili z różnych stron kraju. Reprezentowali wiele zawodów. Połączyła ich pamięć o ludziach i miejscach na terenie rejonu bereźneńskiego w obwodzie rówieńskim na Ukrainie.
Wyprawa dzieliła się na dwie grupy. Pierwszą stanowili seniorzy urodzeni na Wołyniu, którzy pielgrzymowali do grobów swoich bliskich i miejsc swoich narodzin. Drugą, mniej liczną grupę, stanowili ludzie młodzi, którzy chcieli zobaczyć ziemie znane im z opowiadań i wspomnień dziadków oraz z lektury, najczęściej Sienkiewicza, nierzadko w filmowym wydaniu. Wspólnie chciano wykarczować krzewy i las, którymi przez 70 lat zarastał cmentarz parafialny w Rudni Potaszni, dzisiejszych Jackowiczach.
Wyprawa dotarła na Wołyń 21 września. Seniorów zakwaterowano w polskiej parafii w Równem. Ci, którzy przyszli na świat pod tutejszym niebem, jak Odyseusz przywędrowali do swej ukochanej Itaki. Kolejne dni i możliwość spaceru po miejscu narodzin, wejścia do kościoła, w którym otrzymali chrzest czy modlitwa nad grobami bliskich przywołały w nich deszcz wspomnień, które płynęły z głębi serca, rozniecając minione tęsknoty. Powróciły też dawne cienie. Odżyły minione dni, które tu i teraz nabierały ponownie barw i ostrości. Wystarczył jakiś gest, zapach, smak, spojrzenie, by niczym w wehikule czasu przenieść się w przeszłość.
W tym samym czasie druga grupa spotykała się z władzami rejonu i lokalnych rad, które były bardzo życzliwe i przychylne całemu przedsięwzięciu. Leśnicy załatwili drewno na parkan, a tutejsi mieszkańcy ogrodzili teren. Od rana do wieczora wrzała praca na cmentarzu. Razem wylewali poty Ukraińcy i Polacy. W przerwach rozmawiali. Punktem wyjścia była oczywiście historia, ale szybko pojawiły się inne tematy i wiele pytań dotyczących codzienności, zwyczajów, kultury. Ktoś trafnie zauważył, że refleksja na temat błędów z przeszłości pomaga chronić przyszłość.
Po pracy odwiedzano mieszkających w okolicy Polaków, najczęściej staruszków, którzy w latach czterdziestych z jakichś powodów nie uciekli do Polski. Szczególnie zapamiętałem odwiedziny u 82-letniej Marii Mackiewicz. Zajechaliśmy do niej, koło południa. Kiedy usłyszała język polski popłynęły łzy. W jej domu na ścianach wisiały poprzyklejane stare kartki z polskiego kalendarza z 1993 r., pocztówki, kawałki gazet. W kuchni na lustrze zauważyłem polską instrukcję od opryskiwacza do roślin. – Zapewne starowinka boi się, iż zapomni polszczyznę.
Pouczające to były wizyty i trudne zarazem. Staruszkowie, których odwiedziliśmy, uprawiają ziemię przy pomocy koni, zbierają dary natury i je przetwarzają. Są samowystarczalni. Ale ich bieda przytłacza i boli, pewnie nawet nie tyle ich samych, ile nas, którzy ją obserwujemy.
Po kilku dniach pracy uczestnicy wycieczki spotkali się na uporządkowanym tymczasem cmentarzu dawnej parafii Rudnia Potasznia. Młodzi uczestnicy udowodnili, że zaletą młodości jest siła, która pozwoliła im pracować, ale seniorzy wykazali, że ich siłą jest doświadczenie, które pozwoliło sprawnie i efektywnie zorganizować działania. Po rewitalizacji cmentarz prezentował się naprawdę dobrze. Odsłonięto zarośnięte kamienne pomniki, stojące jeszcze i poprzewracane dębowe krzyże. W środku cmentarza ustawiono nowy dębowy krzyż o wysokości 3,5 metra. Wykonał go lokalny stolarz, a pomalowali i wkopali wspólnie Ukraińcy i Polacy. Przy krzyżu odbyła się msza polowa. Ksiądz go poświecił, dodając, że nie znicz czy bukiet świeżych kwiatów, lecz nasza pamięć i modlitwa są najistotniejszymi darami, jakimi możemy obdarować zmarłych.
Uczestnicy wyprawy wrócili do kraju 24 września z ogromnym bagażem doświadczeń i wspomnień. Z książek czy przewodników można zdobyć wiedzę, która ukształtuje nasz obraz świata, ale tylko podróżując ukształtujemy siebie dla tego świata. Podróżujemy nie po to, aby odkrywać nowe lądy, ale po to by zdobywać nowe doświadczenia i poznawać siebie.
W wycieczce uczestniczyli samorządowcy, wojskowi, policjanci, przedstawiciele prasy i członkowie organizacji kresowych. Teraz, po powrocie wiem już na pewno, że warto i trzeba jeździć na Ukrainę, aby zapalić znicz na grobie przodków, poznawać ukraińską kulturę, spotkać się z tamtejszymi Polakami, dla których wizyty rodaków bywają prawdziwym świętem.
Dla odwiedzających Wołyń seniorów ziemia ta zawsze pozostanie ojczyzną duszy. Ale warto tam pojechać i młodym, by poznawać przeszłość, zawierać nowe znajomości, zdobywać nowe doświadczenia, tworzyć przyszłość.
Hubert LIS,
Przewodniczący Komisji Gospodarki Mienia Komunalnego i Budżetu w gminie Stargard
Wyprawa dzieliła się na dwie grupy. Pierwszą stanowili seniorzy urodzeni na Wołyniu, którzy pielgrzymowali do grobów swoich bliskich i miejsc swoich narodzin. Drugą, mniej liczną grupę, stanowili ludzie młodzi, którzy chcieli zobaczyć ziemie znane im z opowiadań i wspomnień dziadków oraz z lektury, najczęściej Sienkiewicza, nierzadko w filmowym wydaniu. Wspólnie chciano wykarczować krzewy i las, którymi przez 70 lat zarastał cmentarz parafialny w Rudni Potaszni, dzisiejszych Jackowiczach.
Wyprawa dotarła na Wołyń 21 września. Seniorów zakwaterowano w polskiej parafii w Równem. Ci, którzy przyszli na świat pod tutejszym niebem, jak Odyseusz przywędrowali do swej ukochanej Itaki. Kolejne dni i możliwość spaceru po miejscu narodzin, wejścia do kościoła, w którym otrzymali chrzest czy modlitwa nad grobami bliskich przywołały w nich deszcz wspomnień, które płynęły z głębi serca, rozniecając minione tęsknoty. Powróciły też dawne cienie. Odżyły minione dni, które tu i teraz nabierały ponownie barw i ostrości. Wystarczył jakiś gest, zapach, smak, spojrzenie, by niczym w wehikule czasu przenieść się w przeszłość.
W tym samym czasie druga grupa spotykała się z władzami rejonu i lokalnych rad, które były bardzo życzliwe i przychylne całemu przedsięwzięciu. Leśnicy załatwili drewno na parkan, a tutejsi mieszkańcy ogrodzili teren. Od rana do wieczora wrzała praca na cmentarzu. Razem wylewali poty Ukraińcy i Polacy. W przerwach rozmawiali. Punktem wyjścia była oczywiście historia, ale szybko pojawiły się inne tematy i wiele pytań dotyczących codzienności, zwyczajów, kultury. Ktoś trafnie zauważył, że refleksja na temat błędów z przeszłości pomaga chronić przyszłość.
Po pracy odwiedzano mieszkających w okolicy Polaków, najczęściej staruszków, którzy w latach czterdziestych z jakichś powodów nie uciekli do Polski. Szczególnie zapamiętałem odwiedziny u 82-letniej Marii Mackiewicz. Zajechaliśmy do niej, koło południa. Kiedy usłyszała język polski popłynęły łzy. W jej domu na ścianach wisiały poprzyklejane stare kartki z polskiego kalendarza z 1993 r., pocztówki, kawałki gazet. W kuchni na lustrze zauważyłem polską instrukcję od opryskiwacza do roślin. – Zapewne starowinka boi się, iż zapomni polszczyznę.
Pouczające to były wizyty i trudne zarazem. Staruszkowie, których odwiedziliśmy, uprawiają ziemię przy pomocy koni, zbierają dary natury i je przetwarzają. Są samowystarczalni. Ale ich bieda przytłacza i boli, pewnie nawet nie tyle ich samych, ile nas, którzy ją obserwujemy.
Po kilku dniach pracy uczestnicy wycieczki spotkali się na uporządkowanym tymczasem cmentarzu dawnej parafii Rudnia Potasznia. Młodzi uczestnicy udowodnili, że zaletą młodości jest siła, która pozwoliła im pracować, ale seniorzy wykazali, że ich siłą jest doświadczenie, które pozwoliło sprawnie i efektywnie zorganizować działania. Po rewitalizacji cmentarz prezentował się naprawdę dobrze. Odsłonięto zarośnięte kamienne pomniki, stojące jeszcze i poprzewracane dębowe krzyże. W środku cmentarza ustawiono nowy dębowy krzyż o wysokości 3,5 metra. Wykonał go lokalny stolarz, a pomalowali i wkopali wspólnie Ukraińcy i Polacy. Przy krzyżu odbyła się msza polowa. Ksiądz go poświecił, dodając, że nie znicz czy bukiet świeżych kwiatów, lecz nasza pamięć i modlitwa są najistotniejszymi darami, jakimi możemy obdarować zmarłych.
Uczestnicy wyprawy wrócili do kraju 24 września z ogromnym bagażem doświadczeń i wspomnień. Z książek czy przewodników można zdobyć wiedzę, która ukształtuje nasz obraz świata, ale tylko podróżując ukształtujemy siebie dla tego świata. Podróżujemy nie po to, aby odkrywać nowe lądy, ale po to by zdobywać nowe doświadczenia i poznawać siebie.
W wycieczce uczestniczyli samorządowcy, wojskowi, policjanci, przedstawiciele prasy i członkowie organizacji kresowych. Teraz, po powrocie wiem już na pewno, że warto i trzeba jeździć na Ukrainę, aby zapalić znicz na grobie przodków, poznawać ukraińską kulturę, spotkać się z tamtejszymi Polakami, dla których wizyty rodaków bywają prawdziwym świętem.
Dla odwiedzających Wołyń seniorów ziemia ta zawsze pozostanie ojczyzną duszy. Ale warto tam pojechać i młodym, by poznawać przeszłość, zawierać nowe znajomości, zdobywać nowe doświadczenia, tworzyć przyszłość.
Hubert LIS,
Przewodniczący Komisji Gospodarki Mienia Komunalnego i Budżetu w gminie Stargard
Artykuł przeczytano 2199 razy