Kołomyja – 2016
Fot. 1 Cmentarz w Kołomyi zaprasza
To już 7 raz grupa wolontariuszy, zorganizowana przez Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej z Wrocławia, pracowała podczas wakacji na wielkim, zabytkowym cmentarzu rzymsko-katolickim w Kołomyi, na Ukrainie. Tegoroczne działania miały miejsce w terminie 06-15.08.2016 r.
Ekipa wyjeżdżająca z Wrocławia, wyposażona w sprzęt, narzędzia i materiały liczyła tym razem 7 osób.
Członkami grupy zostali:
Roma Saganowska (natchnienie do działań i kierownik, ale także główny wykonawca, prac porządkowo-malarskich).
Fot. 2 Roma nad Prutem - w rozmowie z Ulaną
Przemek Kobel (główny specjalista od prac ziemnych i budowlanych, operator wszelkich narzędzi – łopata, łom, siekiera, grabie, wciągarka itp.).
Fot. 3 Przemek podczas spaceru po Kołomyi
Damian Wittchen (operator myjki ciśnieniowej, łopaty, grabi, siekiery itp., naczelny historyk grupy).
Fot. 4 Damian na Rynku w Kołomyi (z plakatem ciekawa „para”?)
Daniel Joński (główny operator myjki ciśnieniowej oraz wszelkich narzędzi).
Fot. 5 Daniel na cmentarzu żydowskim w Kołomyi
Jula Haba (naczelny malarz, operator grabi, mioteł, szpachelek, szczotek drucianych itp. – specjalista ds. prac porządkowych wokół grobów i przy pomnikach).
Fot. 6 Jula zwiedza Rynek we Lwowie
Dominik Zięcina (najmłodszy uczestnik ekipy, członek ZHP , gł. specjalista od rozpalania ognisk i czuwania nad nimi, operator wielu ww. narzędzi, w czasie odpoczynku – operator strun gitarowych).
Fot. 7 Dominik w katedrze lwowskiej (15 sierpnia 2016)
Zbyszek Saganowski (organizator wyjazdu z ramienia TMKK, czuwający nad całością).
Fot. 8 Autor podczas ustawiania kolejnego pomnika. Dominik – operator wciągarki, Przemek - hakowy
Do zespołu tego, według deklaracji, miała jeszcze dołączyć jedna z grup „Związku Strzeleckiego”, lecz przed planowanym terminem wyjazdu okazało się, że obawy rodziców o bezpieczeństwo dzieci (?) spowodowały wycofanie się tej organizacji z udziału w przedsięwzięciu. Bardzo nam żal z tego powodu. Szkoda!
Za to, na miejscu, współpracowała z nami, najliczniejsza - jak dotychczas - grupa mieszkańców Kołomyi, Polaków i Ukraińców.
Fot. 9 Uczestnicy mszy św. na zakończenie prac na cmentarzu – większość pracowała podczas akcji
Schronienie znaleźliśmy tradycyjnie w domu rodziny Sanojców, pod serdeczną opieką Ulany.
Fot. 10 W domu Ulany - podczas odpoczynku (młodzież poznaje grę „Carcassonne”)
Jak co roku, opiekę nad nami podjęło Towarzystwo Kulturowe Polskie im. Adama Mickiewicza, głównie w osobie wiceprezesa Towarzystwa, pana Włodzimierza Hułaja, który oprócz codziennej, wspólnej pracy na cmentarzu, pośredniczył w kontaktach naszej grupy z władzami miasta, umożliwiając pokonywanie pojawiających się, różnych problemów.
Fot. 11 Pan Włodzimierz – w białej marynarce – przed kościołem pw. Św. Ignacego Loyoli
Do prac na cmentarzu włączali się także, w miarę swoich możliwości, inni członkowie społeczności, m.in. pani Marysia – skarbnik Towarzystwa, z synem Dominikiem, pani Ola Zbawczyk, z mężem Mikołajem, pan Bolesław Śliwiński, pan Wasyl Łukaszewicz, pan Stanisław Baraniuk, pani Maria, pani Irena Czopenko.
Codzienną pracą wspierali nas Mirek, Wasia, Marianna Stefanko, Natalia Kurowska, rodzina Perekasza (Jana, Wiktoria, Marian), a także chłopcy z pobliskiego bloku mieszkalnego, z Andriejem na czele.
Ze strony konsularnej wyposażeni byliśmy tym razem w pismo pana Konsula Mariana Orlikowskiego (z Konsulatu Polskiego we Lwowie), skierowane do władz miasta, zwracające się o pomoc organizacyjną i zapewnienie bezpieczeństwa członkom grupy, podczas pobytu w Kołomyi i prac na cmentarzu.
Pismo to przekazał pan Włodzimierz do magistratu, co pozwoliło m.in. w otrzymaniu od miasta środka transportu i sprawne wywiezienie ogromnej ilości, zebranych podczas prac, śmieci i zanieczyszczeń oraz bardzo dużej ilości wyciętej roślinności – Panu Konsulowi i Władzom Kołomyi dziękujemy.
Po przyjeździe, w piątkowy wieczór, nastąpiło wypakowanie przywiezionego sprzętu , narzędzi i materiałów i zakwaterowanie. Wstępne oględziny cmentarza pozwoliły na zorientowanie się w jego aktualnym stanie i ogólne zaplanowanie pierwszych prac. Poza oczywistym problemem z zarastającą cmentarz zielenią (chwasty, drzewa, suche, spróchniałe konary, powszechnie rosnący, bardzo wysoki i gęsty Rdestowiec), czekała na uprzątnięcie, kolejna porcja wszelkiego rodzaju śmieci (opakowania po napojach, produktach spożywczych, porzucone zabawki, zużyte meble i przedmioty użytku domowego).
Fot. 12 Porządkowany w tym roku fragment cmentarza – w głębi zarośli odkryjemy m.in. pomnik prof. Brandta
Fot. 13 Zaśmiecony fragment cmentarza, który był porządkowany w roku 2015
Fot. 14 Otoczenie grobowca, na którym odbywają się libacje
Fot. 15 Śmietnisko po lewej stronie wejścia na cmentarz, od ul. Mazepy
Ze względu na utracenie (całkowite wyeksploatowanie się) w ubiegłym roku podstawowego sprzętu, który umożliwiał nam renowację grobowców, tj. agregatu prądotwórczego i myjki ciśnieniowej, istniały obawy o możliwość realizacji, podczas tegorocznej akcji, prac przywracających właściwy wygląd elementów kamiennych. Jednak z pomocą przyszli nam życzliwi darczyńcy w postaci firmy TOYA, z Wrocławia, którzy zapewnili nam całkowicie nowy sprzęt, co przyjęliśmy z wielką ulgą i radością. Dziękujemy!!!
Fot. 16 Mocny agregat prądotwórczy – Przemek i Daniel jako operatorzy sprzętu
Fot. 17 Myjka ciśnieniowa pozwalała odzyskiwać naturalny, pierwotny wygląd pomników
Fot. 18 W 2016 roku, w użyciu było około 250 mb węża do czerpania wody ze studni, gdyż z każdym, kolejnym rokiem poruszamy się coraz dalej od studni, która usytuowana jest przed bramą cmentarza
Na rok 2016, jako główny obszar działań, obraliśmy część cmentarza usytuowaną za kaplicą, po prawej stronie alei głównej, do wysokości końca, sąsiadującego z cmentarzem, długiego bloku mieszkalnego, tj. teren usytuowany lustrzanie względem alei do tego, który był remontowany w roku poprzednim.
Fot. 19 Obszar cmentarza za kaplicą, objęty akcją w 2016 roku – po prawej widoczne sąsiedztwo bloku mieszkalnego
Fot. 20 Dalsza część obszaru z fot.19 – w tej części, w zaroślach odnaleźliśmy grobowiec familijny Summerów i Brasonów
W pierwszych dniach akcji, jak zwykle, podjęte były intensywne prace „odchwaszczeniowe”, a więc wycinka wysokich zarośli, zdrewniałych samosiejek, Rdestowca, chwastów i wszelkiej mniejszej roślinności.
Fot. 21 Ta zieleń zasłania dostęp do grobów – na zdjęciu widoczna ściana zieleni oddzielająca również cmentarz od terenu przy bloku mieszkalnym, co pozwalało młodym mieszkańcom bloku (dzieci, młodzież) grasować po cmentarzu bez kontroli starszych
Fot. 22 Damian z Przemkiem wycinają maczetami chwasty, odsłaniając widok z bloku mieszkalnego na obszar cmentarza – niektórzy mieszkańcy bloku wyrazili swoje niezadowolenie z powodu zmiany widoku z okien ich mieszkań twierdząc, że widok odnowionych mogił i uporządkowanego obszaru cmentarza jest mniej atrakcyjny od dotychczasowej ściany chwastów, śmieci i zarośli
Fot. 23 Damian odsłania z zieleni kolejne mogiły
Tutaj podstawową pracę wykonywali panowie Włodzimierz Hułaj i Bolesław Śliwiński, którzy kosami spalinowymi wycinali całe ściany wysokiej zieleni, zakrywającej widok mogił i uniemożliwiającej dotarcie do nich. Wspomagał ich w tym także Mirek – brat Ulany, który pracuje z nami corocznie od 2010 roku.
Fot. 24 Pan Włodzimierz – od kilku lat wykonuje trudne prace wykoszeniowe, umożliwiające nam dotarcie do grobów
Fot. 25 Mirek uprząta ściętą zieleń
Fot. 26 Pan Bolesław szykuje kolejną porcję zieleni do przeniesienia w wyznaczone miejsce
Jak co roku codziennie wspomagał nas, na miarę swojej kondycji, pan Stanisław Baraniuk, który zawsze, w chwilach wolnych, chętnie rozmawia o polskiej historii i aktualnej sytuacji w kraju. Także co roku możemy liczyć na pomoc pani Marii, która zawsze jest obecna i dopomaga w uprzątaniu śmieci i chwastów.
Fot. 27 Pan Stanisław uprząta zalegające konary drzew
Fot. 28 Pani Maria transportuje zeschłe konary drzew do najbliższego ogniska
W tegorocznej akcji pomagał nam również pan Wasyl Łukaszewicz.
Fot. 29 Pan Wasyl ciągnie ścięte gałęzie na pryzmę
Część pracujących na cmentarzu usuwała ścięte masy zieleni z pomiędzy grobów, układając z nich, w wyznaczonych miejscach, wielkie pryzmy. Śmieci zbieraliśmy do worków, aby wywieźć je poza cmentarz, w miejsce wyznaczone przez służby miejskie.
Fot. 30 Zebrane w pryzmy wielkie Rdestowce w końcowej części cmentarza
Fot. 31 Część znalezisk przed zapakowaniem do worków i wywozem
Fot. 32 Zbieranie śmieci w końcowej części cmentarza, w rejonie grobowca Piskozubów. W akcji Andriej, Mirek, Roma, Julka, Dominik, Daniel. Trwa wypalanie zeschłej zieleni
Fot. 33 W środkowej części cmentarza dopełniają się worki do wywozu
Po kilku dniach, gdy zieleń podeschła, można ją było częściowo spalić, tak jak i wiele spróchniałych kawałków drzew, które zalegały na cmentarzu od jesieni 2015 roku. Zadaniem tym profesjonalnie zajął się Dominik, który - z racji członkostwa w harcerstwie - wydawał się być w tym zakresie najbardziej kompetentny.
Pomocni mu byli miejscowi chłopcy, którzy od kilku lat spontanicznie włączają się do naszych działań (za co wynagradzani są przywiezionymi przez nas w tym celu słodyczami).
Ponieważ dla każdego chłopca „zabawa” z ogniem zawsze jest dużą frajdą, więc te czynności robili najchętniej, często zresztą tworząc zupełnie niepostrzeżenie własne ogniska, na co Dominik musiał zwracać szczególną uwagę i opanować powstający z tego powodu chaos.
Przy rozpalaniu Dominik wykonywał tylko sobie wiadomy, jakiś tajemny (?) rytuał, co obrazują fotografie 34-36
Fot. 34 Wkładanie głowy do środka pryzmy - zaklinanie ognia
Fot. 35 Taniec
Fot. 36 Taniec – ciąg dalszy
Fot. 37 W ramach rytuału ogniskowego, zdaje się (?), Dominik wprowadził również pokłony „czerwonemu Kurowi”
Fot. 38 Andriej już czeka na oddalenie się Dominika, aby podebrać żarzące się drewno na swoje ognisko
Równolegle prowadziliśmy prace związane z odkopywaniem, czyszczeniem, myciem i podnoszeniem elementów pomników tak, aby można było ustawić je we właściwym miejscu i odnowić lub nanieść na nowo napisy.
Fot. 39 Odkopane lub wydobyte z zarośli elementy pomników rodziny La Strada, które będą umyte i ustawione we właściwym miejscu. W głębi Roma z Julką odkopują kolejne elementy pomnika Brasonów
Fot. 40 Dziewczęta czyszczą szczotkami elementy kolejnego pomnika, w głębi panowie odkopują z ziemi inny pomnik
Fot. 41 Czyszczenie i odkopywanie następnych pomników
Fot. 42 Pan Bolesław prezentuje piękny element pomnika z piaskowca, który odkopał wspólnie z panem Stanisławem
Fot. 43 Podniesiona i ustawiona na pierwotnym miejscu „głownia” grobowca Knihinickich (po lewej) i przygotowany, wymyty element górny pomnika prof. Brandta
Fot. 44 Daniel myje ciśnieniowo kolejny pomnik
Fot. 45 Odkopane z ziemi i wymyte elementy krzyża czekają na sklejenie i ustawienie na pomniku
Fot. 46 Kolejne krzyże przygotowane do osadzenia na pomnikach
Podczas tegorocznej akcji położyliśmy duży nacisk na odnawianie napisów, aby móc z nich czerpać wiedzę o spoczywających na cmentarzu zmarłych. Stąd do tej czynności skierowaliśmy dużą ilość osób (które oczywiście, w razie potrzeby, wykonywały doraźnie inne, konieczne prace).
Fot. 47 Jula rozpoczyna naukę pisania na pomnikach
Fot. 48 Natalia nanosi napisy na pomniku Dolińskich
Fot. 49 Marianna maluje napis u Marii Fąfary
Fot. 50 Przemek rozszyfrowuje napis na krzyżu Rozalii z Zarzyckich Łazaruk
Fot. 51 Wiktoria odnawia napis Tekli Hellerowej
Fot. 52 Jana odnawia napis na kolejnym pomniku
Fot. 53 Roma rozszyfrowuje i utrwala napis u Franza Hellera
Fot. 54 Wasia jest z nami już drugi rok
Fot. 55 Podczas deszczu prace malarskie nie ustają - Natalia
Po odkryciu całej powierzchni remontowanego sektora cmentarza z zarośli, oczom naszym ukazało się kilka ciekawych obiektów. Wśród nich ogromny grobowiec familijny Summerów i Brasonów. Posiadał on bardzo dużą i głęboką komorę podziemną oraz monumentalną część naziemną.
Na powierzchni ziemi widoczne były 3 sektory, z których środkowy przeznaczony był na dużą płytę, zakrywającą dostęp do wnętrza grobu i służył (po zdjęciu tej płyty) do kolejnych pochówków.
Niestety płyta ta, niezwykle ciężka, została strącona do wnętrza mogiły i znajdowała się wewnątrz grobu, w pozycji pionowej.
Ułożenie to, na szczęście, ułatwiało próbę podniesienia jej i wydobycia na powierzchnię, w celu ponownego ułożenia we właściwym położeniu.
Fot. 56 Wycinane zarośla powoli odsłaniają okazały grobowiec Summerów-Brasonów
Fot. 57 Po wycięciu chaszczy widać wielkość i kształt mogiły i jej otoczenia
Fot. 58 Grobowiec gotowy na wyjęcie płyty zamykającej środkową część
Fot. 59 Strącona do wnętrza grobu płyta
Zadanie takie zostało oczywiście, ambitnie podjęte przez nas całkiem spontanicznie. Problemem zasadniczym było to jak uchwycić tą śliską, gładką, niezwykle ciężką płytę, aby posiadaną wciągarką wytaszczyć ją na powierzchnię grobowca.
Pomocne tutaj okazały się, pozostałe w płycie, okucia mosiężne, które umożliwiały zatrzymanie, opasującej płytę, pętli z taśmy, zawieszonej na haku wciągarki łańcuchowej.
Proces wyciągania, ważącej ponad 1 tonę płyty, był bardzo niebezpieczny i niósł za sobą ogromne ryzyko nieprzewidzianych, niepożądanych zdarzeń. Począwszy od niepewności co do wytrzymałości zakotwionych w płycie okuć, które miały na sobie zatrzymać opaskę taśmy (czy okucia nie ukruszą się lub nie „wyskoczą” z płyty?), poprzez niepewność co do struktury gruntu, na którym ustawiliśmy trójnóg z wciągarką (czy któraś z nóg nie zacznie zapadać się w gruncie pod wpływem obciążenia?), następnie – czy wystarczy nam wysokości trójnoga, o ramionach dł. 4 m, aby cała, wisząca pionowo płyta, ponad 2 metrowa, zdołała wyjechać dolnym końcem ponad górną krawędź komory grobowej, aby można ją było położyć poziomo na powierzchni, opuszczając hak wciągarki, czy coś w trakcie manewrów nie tąpnie itd., itd.
W związku z wieloma zagrożeniami, co mogło skutkować zniszczeniem (połamanie) płyty i elementów grobowca, w przypadku zerwania się lub opadnięcia ciężaru, a w najgorszym scenariuszu spowodować ciężki wypadek którejś z osób uczestniczących bezpośrednio w podnoszeniu płyty, należało podjąć wszelkie możliwe działania zabezpieczające przed takim rozwojem sytuacji.
Tak więc wszyscy uczestniczący w tej operacji zostali przed nią dokładnie poinformowani o zaplanowanym sposobie wykonywania tej pracy, o możliwych zagrożeniach, o konieczności zachowania szczególnej ostrożności i skoncentrowaniu się maksymalnym na wykonywanych czynnościach oraz o całkowitym zakazie podejmowania jakichkolwiek samodzielnych, bez uzgodnienia i porozumienia, czynności.
Całością prac kierował piszący te słowa, odpowiadając za bezpieczny przebieg operacji. W trakcie tego działania należało reagować sytuacyjnie i kilkukrotnie powracaliśmy z podniesionym częściowo ciężarem do poprzednich jego położeń, aby nieco modyfikować przebieg podnoszenia, reagując na zachowanie się płyty. Podnoszenie to trwało bodaj ponad pół godziny i powodowało w każdym członku naszego zespołu bardzo duże napięcie nerwowe, wywołując ogromne skupienie i ostrożność.
Całość zakończyła się sukcesem i płyta, po wydobyciu i wymyciu, ponownie zakryła wnętrze grobowca, spoczywając na swoim pierwotnym miejscu i chroniąc wnętrze mogiły przed intruzami.
Fot. 60 Płyta wydobyta i osadzona. Należy jeszcze oczyścić elementy granitowe, podosuwać obrzeża mogiły i uporządkować ziemię. Napisy w międzyczasie zostały odnowione. W głębi pracuje Marianna przy kolejnych napisach. Jak widać – zostały całkowicie wycięte zarośla oddzielające cmentarz od odtoczenia budynku mieszkalnego.
Fot. 61 Sentencja na środkowej kolumnie. Jak widać mistrzom kamieniarskim, nawet na tak okazałych (u zacnych osób) pomnikach, zdarzały się błędy pisarskie (brak literki „z”)
Fot. 62 Osoby spoczywające w grobowcu (lewy słupek)
Fot. 63 Dalsze nazwiska spoczywających w grobowcu familijnym (prawy słupek)
W związku z doprowadzeniem grobowca do możliwie pierwotnego wyglądu wszyscy odczuwaliśmy dużą ulgę i wielką satysfakcję
Fot. 64 Odnowiony grobowiec Summerów-Brasonów i jego uporządkowane otoczenie
Innym ciekawym obiektem okazał się usytuowany w sąsiedztwie pomnik, a właściwie jego pojedyncze elementy, które rozdzielone od siebie, zapadały się w ziemię w pewnym rozrzuceniu.
Po odkopaniu z ziemi i wymyciu, gdy zaczęliśmy kombinować co do czego może pasować, okazało się, że odkryliśmy, po raz pierwszy w naszych 7-letnich, cmentarnych pracach, pomnik, którego jeden z elementów stanowi „kaseta” kamienna (z piaskowca).
Jak się później okazało dotyczy on pochówku Josepha De La Strada.
Fot. 65 Elementy pomnika w trakcie wyjmowania z ziemi i kompletowania – z drugiej, niewidocznej strony elementu znajduje się duża wnęka (widoczna na kolejnej fotografii)
Jak się okazało, w ziemi odnaleźliśmy niemal wszystkie części składowe pomnika. Konieczne było dorobienie z cegieł i betonu elementu znajdującego się u podstawy krzyża, a sam krzyż nie posiadał jakiegoś odcinka pionowego, przez co, po złożeniu pozostał nieco skrócony, w stosunku do pierwotnej wielkości.
Przebieg rekonstrukcji przedstawiają poniższe fotografie.
Fot. 66 Damian dopasowuje zamknięcie „kasety”, a Przemek oczyszcza kolejne elementy
Fot. 67 „Kaseta” sklejona, w głębi przygotowane do osadzenia górne elementy
Fot. 68 Osadzony wieniec pod krzyż i dolna część krzyża. Element mocujący krzyż u podstawy – w trakcie wykonywania
Fot. 69 Obetonowana podstawa krzyża i doklejona górna część krzyża, odnowione napisy
Fot. 70 Pomnik po rekonstrukcji – jak widać istnieją powiązania rodzinne pochowanego z rodziną Brason
Uzupełniając, po powrocie do kraju, wiedzę o nagrobkach i pomnikach, dowiedziałem się, że ta konstrukcja „kasetowa” (skrzynkowa) stanowi najprawdopodobniej tzw. ossuarium, czyli naczynie (pojemnik) na kości lub prochy zmarłego. Pozostaje zagadką skąd w tym otoczeniu postanowiono stworzyć tego rodzaju mogiłę?
Być może, w okresie 7 lat naszych prac na kołomyjskim cmentarzu, otarliśmy się już o takie obiekty, nie zauważając tego, choć przy dokładnym myciu ciśnieniowym bloków pomnikowych, powinny ujawnić się jakieś łączenia elementów skazujące na takie rozwiązanie, gdyby ono było zastosowane.
Tradycyjnie zadbaliśmy również o bieżące „ogarnięcie” porządkami grobowca rodziny Piskozub, znajdującego się w końcowej części cmentarza. Tym razem pracy było niewiele. Pan Włodzimierz, kosząc Rdestowca i pozostałe chwasty w rejonie końca cmentarza, odsłonił teren za szeregiem grobowców, w którym znajduje się mogiła Piskozubów, a nasi wolontariusze uporządkowali otoczenie grobowców i alejkę do nich prowadzącą. Cała praca przyniosła pożądany efekt.
Fot. 71 Pan Włodzimierz kontynuuje tytaniczną pracę kosiarza, oczyszczając z wysokiej zieleni kolejny fragment cmentarza – tu końcowa jego część
Fot. 72 Uporządkowana alejka w końcowej części nekropolii kołomyjskiej
Fot. 73 Mogiła Piskozubów uporządkowana, czas na modlitwę
W sąsiedztwie mogiły Brasonów-Summerów odkryliśmy z ziemi i zarośli mogiły profesorów gimnazjalnych Jana Kantego Brandta i Stanisława Rudnickiego. Poniższe fotografie obrazują przeprowadzone przy pomnikach prace.
Fot. 74 Częściowo odsłonięty z zarośli grób prof. Brandta – górny element powalony na ziemię wymaga podniesienia i umycia
Fot. 75 Element umieszczony na postumencie. Znaczny ubytek u jego podstawy wymagał czasowego zastosowania cegły podpierającej, która po związaniu zaprawy zostanie usunięta. Na zdjęciu Dominik i Przemek rozmawiają z red. Magdaleną Palembas z TV TRWAM
Fot. 76 Odmalowane napisy na pomniku. Jak widać nastąpiła pomyłka pisarska i należało będzie poprawić „e” na „a”
Fot. 77 Po wycięciu zarośli ukazał się ciekawy pomnik skomponowany z kamieni otoczaków, z otwartą na jego wierzchołku księgą.
Fot. 78 Po oczyszczeniu szczotkami i wymyciu ciśnieniowym ukazały się szczegóły pomnika – w tym herb
Fot. 79 Niestety wpis w „księdze życia” prof. Rudnickiego był bardzo zerodowany
Fot. 80 Na szczęście udało się rozszyfrować zasadniczy tekst, który stanowi piękny zapis w życiorysie pana Stanisława. Gdyby odczytać (co niestety nie wyszło) daty z życia profesora wiedzielibyśmy czy żył i działał w gimnazjum razem z prof. Brandtem
Fot. 81 Końcowy efekt pracy przy pomniku prof. Stanisława Rudnickiego
W trakcie naszego pobytu i pracy na kołomyjskim cmentarzu, przez większość czasu, towarzyszyła nam ekipa młodych ludzi z telewizji TRWAM. Pani Magdalena Palembas, panowie Marek Kupka i Damian Kobyłka spędzili bardzo dużo czasu na cmentarzu, a także odwiedzali Polaków w ich mieszkaniach i obeszli oraz objechali Kołomyję i okolicę, zbierając mozolnie materiał do powstających reportaży.
Dzięki temu m.in. nasza praca została profesjonalnie zdokumentowana. Bardzo sobie cenimy obecność redaktorów z Torunia w Kołomyi, gdyż mogliśmy podzielić się z nimi naszymi troskami i problemami pojawiającymi się przy akcji ratowania cmentarza kołomyjskiego, a przez to przybliżyć szerokiej społeczności widzów Tego Medium tematykę związaną z nekropolią i jej stanem.
Owocem pracy dziennikarzy są 2 części reportażu o renowacji i porządkowaniu cmentarza, a także reportaż o samej Kołomyi i regionie. Materiały te można oglądnąć na stronach:
http://tv-trwam.pl/film/okiem-kamery-12112016
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/reportaz-pamiec-trwalsza-niz-skala-cz-2/
http://www.tv-trwam.pl/film/okiem-kamery-15092016
Fot. 82 Panowie Damian i Marek z kamerami, podczas mszy, na zakończenie prac remontowych. Pani Magda z prawej strony, za Mirkiem (również na fot. nr 75)
Podczas tegorocznej akcji powróciliśmy do niezałatwionego do tej pory problemu rekonstrukcji krzyża z piaskowca, który został dawno temu strącony z pomnika Leopolda de Nemethy. Sam pomnik odczyściliśmy już kilka lat temu, a w jego otoczeniu odnaleźliśmy, zagrzebane w ziemi, 3 elementy krzyża. Niestety środkowa jego część pękła w pół grubości i brak było jednej z tych części
Fot. 83 Elementy krzyża zestawione obok pomnika. Widoczny znaczny ubytek części środkowej
Po wymyciu ciśnieniowym elementów przenieśliśmy je do kaplicy i tam dokonaliśmy scalenia ich i wypełnienia brakującej części masą betonową, wcześniej wkładając w nawiercone otwory pręty zbrojeniowe.
Miało to wzmocnić całość i zapewnić odporność na ewentualne próby ponownego połamania. Po związaniu betonu i łączeń przenieśliśmy krzyż do pomnika i na nim został on osadzony w pierwotnym swoim miejscu.
Fot. 84 Pomnik Leopoldo de Nemethy odzyskał dawny wygląd
Uprzedzając fakty – ponieważ relacja niniejsza pisana jest niemal 4 miesiące po akcji – należy poinformować, że nasz niemały trud przy renowacji krzyża niestety został zniweczony przez wandali, którym ten krzyż na pomniku Nemethyego przeszkadzał.
Podczas naszej wizyty ze zniczami, w listopadzie, zobaczyliśmy, ku naszemu przerażeniu i smutkowi, że został on ponownie zdewastowany.
Żal i wściekłość na sprawców tego bezsensownego zniszczenia mieszały się w naszych umysłach na przemian. Zniszczeń na cmentarzu, niestety, odkryliśmy więcej, ale o tym postaram się opowiedzieć w osobnej relacji.
Fot. 85 Zdewastowany przez wandali krzyż na pomniku (w głębi widać zrzucony również pomnik Scholzowej)
Jak dotychczas każda nasza akcja kończona jest modlitwą na cmentarzu, sprawowaną za pochowanych tam zmarłych. Podobnie i tegoroczna akcja miała taki finał. Posługą duszpasterską objął ten element akcji ks. Proboszcz parafii p.w. św. Ignacego Loyoli Michał Jaworski.
W kończącą nasze prace sobotę odprawiona została, przez księdza proboszcza, na cmentarzu, msza święta. Na grobach rozstawiliśmy zapalone znicze i wraz z przybyłymi na tą uroczystość naszymi miejscowymi współpracownikami i innymi parafianami, uczestniczyliśmy w eucharystii. W czasie homilii celebrans podkreślił znaczenie dbałości o groby zmarłych przodków w życiu społeczności i przykład, dla mieszkańców Kołomyi, płynący z naszych działań. Podziękował również wolontariuszom za ich trud i pobłogosławił na drogę powrotną do kraju.
Jesteśmy wdzięczni Księdzu Michałowi za otaczanie nas każdorazowo opieką duszpasterską i modlitwę na cmentarzu na zakończenie akcji, czy to przez Niego osobiście, czy przez posługujących w parafii Księży Wikarych.
Fot. 86 Rozpalanie zniczy
Fot. 87 Uczestnicy modlitwy: pani Katarzyna Antoniuk, pani Marysia, żona pana Włodzimierza, pan Włodzimierz, pani Irena Hułaj-Nazarowa
Fot. 88 Pan Wasyl zdąża na mszę na cmentarzu
Fot. 89 Kolejni uczestnicy: Mirek, Wasia, p. Marek, Roma
Fot. 90 Ks. Michał Jaworski podczas celebry. Dominik czyta Słowo Boże
Po tej uroczystości pozostało nam spakować sprzęt i wyruszyć w drogę powrotną do kraju.
Należy dodać, że w trakcie naszego pobytu w Kołomyi, otaczani byliśmy opieką i serdecznością ze strony wielu miejscowych osób, z którymi jesteśmy zaprzyjaźnieni.
Jedną z nich jest pani Irena Hułaj-Nazarowa, która poświęcając swój wolny czas, oprowadziła nas po Muzeum Huculszczyzny oraz po mieście, opowiadając wiele ciekawych rzeczy o historii miasta i regionu. Za wycieczkę bardzo serdecznie dziękujemy. W zwiedzaniu uczestniczyła również ekipa TV Trwam, co znalazło odzwierciedlenie w przygotowanym reportażu.
Fot. 91 Zwiedzanie muzeum
Fot. 92 Przed budynkiem „Sokoła”
Także z Ulaną odbyliśmy spacer po Kołomyi i dotarliśmy, po raz pierwszy, na stary cmentarz społeczności niemieckiej „Mariahilfe” oraz na cmentarz żydowski. Dziękujemy.
Fot. 93 Odwiedzenie cmentarza „Mariahilfe”
Fot. 94 Cmentarz żydowski
Naturalnie, nie obyło się bez tradycyjnego odpoczynku sobotniego nad Prutem, na który Ulana, oprócz innych potraw, przygotowała swoją specjalność – makrele. Biesiada trwała do ciemnej nocy.
Fot. 95 Uradowana naszym zadowoleniem Ulanka
Fot. 96 Pierwsza porcja makreli idzie na ognisko
Fot. 97 Przemek, Damian i Dominik tkwią w Prucie do zmroku
Czas biegnie szybko i czekają nowe obowiązki, w związku z czym należało pożegnać się z naszymi przyjaciółmi, spakować i powrócić do kraju.
Podczas powrotu zahaczyliśmy o Stare Sioło, gdzie należało odchwaścić mogiłę Orlęcia - Żurowskiego, Franciszka Doleczka oraz gen. Romana Wybranowskiego i jego córki, którymi opiekujemy się od lat.
Fot. 98 Prace w Starym Siole
Wstąpiliśmy także na moment na cmentarz w Zimnej Wodzie oraz „chwilę” pobyliśmy we Lwowie, nie omijając Cmentarza Łyczakowskiego
Fot. 99 U Orląt Lwowskich
Powrót do kraju, do swoich domów, przebiegł sprawnie i wszyscy wrócili z akcji bez poważniejszych urazów.
Chcę wyrazić zadowolenie, że udało się, po raz kolejny, przeprowadzić akcję remontu i porządkowania cmentarza rzymsko-katolickiego w Kołomyi, poszerzając obszar w miarę godnego wyglądu tej cennej, zabytkowej nekropolii. Wszyscy uczestnicy prac, a więc zarówno z Polski, jak i mieszkańcy Kołomyi, którzy z nami razem pracowali, włożyli wiele wysiłku i serca w poprawę stanu cmentarza, za co wszystkim bardzo serdecznie dziękuję. Jestem przekonany, że każda z tych osób odczuwa satysfakcję z poniesionego trudu i uzyskanych efektów.
Nie sposób wymienić wszystkich, którym zawdzięczam przygotowanie, zorganizowanie i pomyślną realizację tegorocznej (2016 r) akcji ratowania kołomyjskiego cmentarza.
Spróbuję jednak wymienić niektórych twórców dzieła.
Wolontariusze z Polski: Roma, Przemek, Damian, Daniel, Julka i Dominik.
Nasi współpracownicy z Kołomyi: panowie Włodzimierz Hułaj, Stanisław Baraniuk, Bolesław Śliwiński, Wasyl Łukaszewicz, skarbnik Towarzystwa – pani Marysia, pani Ola Zbawczyk, starsza pani Maria, pani Irena Czopenko, Mirek, Wasia, Marianna, Natalia, dzieci Perekasza, Andriej z kolegami, pani Irena Hułaj-Nazarowa i nasza serdeczna gospodyni Ulana Sanojca.
Wielebny Ksiądz Proboszcz Michał Jaworski i Wikarzy parafii św. Ignacego Loyoli w Kołomyi.
Władze miasta Kołomyja,
Szanowny Pan Konsul RP we Lwowie Marian Orlikowski
Na miejscu, w Polsce pomoc okazali nam m. in.:
Wielebni Księża Proboszczowie parafii p.w. Matki Bożej Różańcowej we Wrocławiu Złotnikach –Ks. Kan. Andrzej Pańczak i parafii p.w. św. Jerzego i Podwyższenia Krzyża Świętego we Wrocławiu Brochowie – Ks. Kan. Jan Kleszcz.
Firma DAF z Trzebnicy (pan Artur Figiel), INSS-POL Sp. z o.o. z Wrocławia, ISOPOL Sp. z o.o. z Wrocławia, Toya S.A. z Wrocławia, Pan Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski, Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, Legnickie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, Komisja Oddziałowa NSZZ Solidarność w Węglińcu i Związek Zawodowy Maszynistów w Węglińcu - w PKP CARGO S.A. Dolnośląskim Zakładzie Spółki, Państwo Piskorscy z Sulejówka, Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich Oddział Miłośników Kołomyi Pokucie, Harcerki Zawiszaczki oraz harcerki i harcerze ZHR i ZHP z Wrocławia – przeprowadzający kwesty do puszek w parafiach.
Anonimowe oraz niewymienione z nazwiska i imienia Osoby Prywatne, które przekazały na cel akcji datki pieniężne i włączyły się w jakikolwiek inny sposób w realizację akcji.
Wszystkim (także tym niewymienionym) pragnę bardzo serdecznie podziękować za pomoc w realizacji akcji ratowania cmentarza kołomyjskiego w 2016 roku.
Zbyszek Saganowski
Członkami grupy zostali:
Roma Saganowska (natchnienie do działań i kierownik, ale także główny wykonawca, prac porządkowo-malarskich).
Przemek Kobel (główny specjalista od prac ziemnych i budowlanych, operator wszelkich narzędzi – łopata, łom, siekiera, grabie, wciągarka itp.).
Damian Wittchen (operator myjki ciśnieniowej, łopaty, grabi, siekiery itp., naczelny historyk grupy).
Daniel Joński (główny operator myjki ciśnieniowej oraz wszelkich narzędzi).
Jula Haba (naczelny malarz, operator grabi, mioteł, szpachelek, szczotek drucianych itp. – specjalista ds. prac porządkowych wokół grobów i przy pomnikach).
Dominik Zięcina (najmłodszy uczestnik ekipy, członek ZHP , gł. specjalista od rozpalania ognisk i czuwania nad nimi, operator wielu ww. narzędzi, w czasie odpoczynku – operator strun gitarowych).
Zbyszek Saganowski (organizator wyjazdu z ramienia TMKK, czuwający nad całością).
Do zespołu tego, według deklaracji, miała jeszcze dołączyć jedna z grup „Związku Strzeleckiego”, lecz przed planowanym terminem wyjazdu okazało się, że obawy rodziców o bezpieczeństwo dzieci (?) spowodowały wycofanie się tej organizacji z udziału w przedsięwzięciu. Bardzo nam żal z tego powodu. Szkoda!
Za to, na miejscu, współpracowała z nami, najliczniejsza - jak dotychczas - grupa mieszkańców Kołomyi, Polaków i Ukraińców.
Schronienie znaleźliśmy tradycyjnie w domu rodziny Sanojców, pod serdeczną opieką Ulany.
Jak co roku, opiekę nad nami podjęło Towarzystwo Kulturowe Polskie im. Adama Mickiewicza, głównie w osobie wiceprezesa Towarzystwa, pana Włodzimierza Hułaja, który oprócz codziennej, wspólnej pracy na cmentarzu, pośredniczył w kontaktach naszej grupy z władzami miasta, umożliwiając pokonywanie pojawiających się, różnych problemów.
Do prac na cmentarzu włączali się także, w miarę swoich możliwości, inni członkowie społeczności, m.in. pani Marysia – skarbnik Towarzystwa, z synem Dominikiem, pani Ola Zbawczyk, z mężem Mikołajem, pan Bolesław Śliwiński, pan Wasyl Łukaszewicz, pan Stanisław Baraniuk, pani Maria, pani Irena Czopenko.
Codzienną pracą wspierali nas Mirek, Wasia, Marianna Stefanko, Natalia Kurowska, rodzina Perekasza (Jana, Wiktoria, Marian), a także chłopcy z pobliskiego bloku mieszkalnego, z Andriejem na czele.
Ze strony konsularnej wyposażeni byliśmy tym razem w pismo pana Konsula Mariana Orlikowskiego (z Konsulatu Polskiego we Lwowie), skierowane do władz miasta, zwracające się o pomoc organizacyjną i zapewnienie bezpieczeństwa członkom grupy, podczas pobytu w Kołomyi i prac na cmentarzu.
Pismo to przekazał pan Włodzimierz do magistratu, co pozwoliło m.in. w otrzymaniu od miasta środka transportu i sprawne wywiezienie ogromnej ilości, zebranych podczas prac, śmieci i zanieczyszczeń oraz bardzo dużej ilości wyciętej roślinności – Panu Konsulowi i Władzom Kołomyi dziękujemy.
Po przyjeździe, w piątkowy wieczór, nastąpiło wypakowanie przywiezionego sprzętu , narzędzi i materiałów i zakwaterowanie. Wstępne oględziny cmentarza pozwoliły na zorientowanie się w jego aktualnym stanie i ogólne zaplanowanie pierwszych prac. Poza oczywistym problemem z zarastającą cmentarz zielenią (chwasty, drzewa, suche, spróchniałe konary, powszechnie rosnący, bardzo wysoki i gęsty Rdestowiec), czekała na uprzątnięcie, kolejna porcja wszelkiego rodzaju śmieci (opakowania po napojach, produktach spożywczych, porzucone zabawki, zużyte meble i przedmioty użytku domowego).
Ze względu na utracenie (całkowite wyeksploatowanie się) w ubiegłym roku podstawowego sprzętu, który umożliwiał nam renowację grobowców, tj. agregatu prądotwórczego i myjki ciśnieniowej, istniały obawy o możliwość realizacji, podczas tegorocznej akcji, prac przywracających właściwy wygląd elementów kamiennych. Jednak z pomocą przyszli nam życzliwi darczyńcy w postaci firmy TOYA, z Wrocławia, którzy zapewnili nam całkowicie nowy sprzęt, co przyjęliśmy z wielką ulgą i radością. Dziękujemy!!!
Na rok 2016, jako główny obszar działań, obraliśmy część cmentarza usytuowaną za kaplicą, po prawej stronie alei głównej, do wysokości końca, sąsiadującego z cmentarzem, długiego bloku mieszkalnego, tj. teren usytuowany lustrzanie względem alei do tego, który był remontowany w roku poprzednim.
W pierwszych dniach akcji, jak zwykle, podjęte były intensywne prace „odchwaszczeniowe”, a więc wycinka wysokich zarośli, zdrewniałych samosiejek, Rdestowca, chwastów i wszelkiej mniejszej roślinności.
Tutaj podstawową pracę wykonywali panowie Włodzimierz Hułaj i Bolesław Śliwiński, którzy kosami spalinowymi wycinali całe ściany wysokiej zieleni, zakrywającej widok mogił i uniemożliwiającej dotarcie do nich. Wspomagał ich w tym także Mirek – brat Ulany, który pracuje z nami corocznie od 2010 roku.
Jak co roku codziennie wspomagał nas, na miarę swojej kondycji, pan Stanisław Baraniuk, który zawsze, w chwilach wolnych, chętnie rozmawia o polskiej historii i aktualnej sytuacji w kraju. Także co roku możemy liczyć na pomoc pani Marii, która zawsze jest obecna i dopomaga w uprzątaniu śmieci i chwastów.
W tegorocznej akcji pomagał nam również pan Wasyl Łukaszewicz.
Część pracujących na cmentarzu usuwała ścięte masy zieleni z pomiędzy grobów, układając z nich, w wyznaczonych miejscach, wielkie pryzmy. Śmieci zbieraliśmy do worków, aby wywieźć je poza cmentarz, w miejsce wyznaczone przez służby miejskie.
Po kilku dniach, gdy zieleń podeschła, można ją było częściowo spalić, tak jak i wiele spróchniałych kawałków drzew, które zalegały na cmentarzu od jesieni 2015 roku. Zadaniem tym profesjonalnie zajął się Dominik, który - z racji członkostwa w harcerstwie - wydawał się być w tym zakresie najbardziej kompetentny.
Pomocni mu byli miejscowi chłopcy, którzy od kilku lat spontanicznie włączają się do naszych działań (za co wynagradzani są przywiezionymi przez nas w tym celu słodyczami).
Ponieważ dla każdego chłopca „zabawa” z ogniem zawsze jest dużą frajdą, więc te czynności robili najchętniej, często zresztą tworząc zupełnie niepostrzeżenie własne ogniska, na co Dominik musiał zwracać szczególną uwagę i opanować powstający z tego powodu chaos.
Przy rozpalaniu Dominik wykonywał tylko sobie wiadomy, jakiś tajemny (?) rytuał, co obrazują fotografie 34-36
Równolegle prowadziliśmy prace związane z odkopywaniem, czyszczeniem, myciem i podnoszeniem elementów pomników tak, aby można było ustawić je we właściwym miejscu i odnowić lub nanieść na nowo napisy.
Podczas tegorocznej akcji położyliśmy duży nacisk na odnawianie napisów, aby móc z nich czerpać wiedzę o spoczywających na cmentarzu zmarłych. Stąd do tej czynności skierowaliśmy dużą ilość osób (które oczywiście, w razie potrzeby, wykonywały doraźnie inne, konieczne prace).
Po odkryciu całej powierzchni remontowanego sektora cmentarza z zarośli, oczom naszym ukazało się kilka ciekawych obiektów. Wśród nich ogromny grobowiec familijny Summerów i Brasonów. Posiadał on bardzo dużą i głęboką komorę podziemną oraz monumentalną część naziemną.
Na powierzchni ziemi widoczne były 3 sektory, z których środkowy przeznaczony był na dużą płytę, zakrywającą dostęp do wnętrza grobu i służył (po zdjęciu tej płyty) do kolejnych pochówków.
Niestety płyta ta, niezwykle ciężka, została strącona do wnętrza mogiły i znajdowała się wewnątrz grobu, w pozycji pionowej.
Ułożenie to, na szczęście, ułatwiało próbę podniesienia jej i wydobycia na powierzchnię, w celu ponownego ułożenia we właściwym położeniu.
Zadanie takie zostało oczywiście, ambitnie podjęte przez nas całkiem spontanicznie. Problemem zasadniczym było to jak uchwycić tą śliską, gładką, niezwykle ciężką płytę, aby posiadaną wciągarką wytaszczyć ją na powierzchnię grobowca.
Pomocne tutaj okazały się, pozostałe w płycie, okucia mosiężne, które umożliwiały zatrzymanie, opasującej płytę, pętli z taśmy, zawieszonej na haku wciągarki łańcuchowej.
Proces wyciągania, ważącej ponad 1 tonę płyty, był bardzo niebezpieczny i niósł za sobą ogromne ryzyko nieprzewidzianych, niepożądanych zdarzeń. Począwszy od niepewności co do wytrzymałości zakotwionych w płycie okuć, które miały na sobie zatrzymać opaskę taśmy (czy okucia nie ukruszą się lub nie „wyskoczą” z płyty?), poprzez niepewność co do struktury gruntu, na którym ustawiliśmy trójnóg z wciągarką (czy któraś z nóg nie zacznie zapadać się w gruncie pod wpływem obciążenia?), następnie – czy wystarczy nam wysokości trójnoga, o ramionach dł. 4 m, aby cała, wisząca pionowo płyta, ponad 2 metrowa, zdołała wyjechać dolnym końcem ponad górną krawędź komory grobowej, aby można ją było położyć poziomo na powierzchni, opuszczając hak wciągarki, czy coś w trakcie manewrów nie tąpnie itd., itd.
W związku z wieloma zagrożeniami, co mogło skutkować zniszczeniem (połamanie) płyty i elementów grobowca, w przypadku zerwania się lub opadnięcia ciężaru, a w najgorszym scenariuszu spowodować ciężki wypadek którejś z osób uczestniczących bezpośrednio w podnoszeniu płyty, należało podjąć wszelkie możliwe działania zabezpieczające przed takim rozwojem sytuacji.
Tak więc wszyscy uczestniczący w tej operacji zostali przed nią dokładnie poinformowani o zaplanowanym sposobie wykonywania tej pracy, o możliwych zagrożeniach, o konieczności zachowania szczególnej ostrożności i skoncentrowaniu się maksymalnym na wykonywanych czynnościach oraz o całkowitym zakazie podejmowania jakichkolwiek samodzielnych, bez uzgodnienia i porozumienia, czynności.
Całością prac kierował piszący te słowa, odpowiadając za bezpieczny przebieg operacji. W trakcie tego działania należało reagować sytuacyjnie i kilkukrotnie powracaliśmy z podniesionym częściowo ciężarem do poprzednich jego położeń, aby nieco modyfikować przebieg podnoszenia, reagując na zachowanie się płyty. Podnoszenie to trwało bodaj ponad pół godziny i powodowało w każdym członku naszego zespołu bardzo duże napięcie nerwowe, wywołując ogromne skupienie i ostrożność.
Całość zakończyła się sukcesem i płyta, po wydobyciu i wymyciu, ponownie zakryła wnętrze grobowca, spoczywając na swoim pierwotnym miejscu i chroniąc wnętrze mogiły przed intruzami.
Fot. 61 Sentencja na środkowej kolumnie. Jak widać mistrzom kamieniarskim, nawet na tak okazałych (u zacnych osób) pomnikach, zdarzały się błędy pisarskie (brak literki „z”)
Fot. 62 Osoby spoczywające w grobowcu (lewy słupek)
Fot. 63 Dalsze nazwiska spoczywających w grobowcu familijnym (prawy słupek)
W związku z doprowadzeniem grobowca do możliwie pierwotnego wyglądu wszyscy odczuwaliśmy dużą ulgę i wielką satysfakcję
Fot. 64 Odnowiony grobowiec Summerów-Brasonów i jego uporządkowane otoczenie
Innym ciekawym obiektem okazał się usytuowany w sąsiedztwie pomnik, a właściwie jego pojedyncze elementy, które rozdzielone od siebie, zapadały się w ziemię w pewnym rozrzuceniu.
Po odkopaniu z ziemi i wymyciu, gdy zaczęliśmy kombinować co do czego może pasować, okazało się, że odkryliśmy, po raz pierwszy w naszych 7-letnich, cmentarnych pracach, pomnik, którego jeden z elementów stanowi „kaseta” kamienna (z piaskowca).
Jak się później okazało dotyczy on pochówku Josepha De La Strada.
Jak się okazało, w ziemi odnaleźliśmy niemal wszystkie części składowe pomnika. Konieczne było dorobienie z cegieł i betonu elementu znajdującego się u podstawy krzyża, a sam krzyż nie posiadał jakiegoś odcinka pionowego, przez co, po złożeniu pozostał nieco skrócony, w stosunku do pierwotnej wielkości.
Przebieg rekonstrukcji przedstawiają poniższe fotografie.
Uzupełniając, po powrocie do kraju, wiedzę o nagrobkach i pomnikach, dowiedziałem się, że ta konstrukcja „kasetowa” (skrzynkowa) stanowi najprawdopodobniej tzw. ossuarium, czyli naczynie (pojemnik) na kości lub prochy zmarłego. Pozostaje zagadką skąd w tym otoczeniu postanowiono stworzyć tego rodzaju mogiłę?
Być może, w okresie 7 lat naszych prac na kołomyjskim cmentarzu, otarliśmy się już o takie obiekty, nie zauważając tego, choć przy dokładnym myciu ciśnieniowym bloków pomnikowych, powinny ujawnić się jakieś łączenia elementów skazujące na takie rozwiązanie, gdyby ono było zastosowane.
Tradycyjnie zadbaliśmy również o bieżące „ogarnięcie” porządkami grobowca rodziny Piskozub, znajdującego się w końcowej części cmentarza. Tym razem pracy było niewiele. Pan Włodzimierz, kosząc Rdestowca i pozostałe chwasty w rejonie końca cmentarza, odsłonił teren za szeregiem grobowców, w którym znajduje się mogiła Piskozubów, a nasi wolontariusze uporządkowali otoczenie grobowców i alejkę do nich prowadzącą. Cała praca przyniosła pożądany efekt.
W sąsiedztwie mogiły Brasonów-Summerów odkryliśmy z ziemi i zarośli mogiły profesorów gimnazjalnych Jana Kantego Brandta i Stanisława Rudnickiego. Poniższe fotografie obrazują przeprowadzone przy pomnikach prace.
W trakcie naszego pobytu i pracy na kołomyjskim cmentarzu, przez większość czasu, towarzyszyła nam ekipa młodych ludzi z telewizji TRWAM. Pani Magdalena Palembas, panowie Marek Kupka i Damian Kobyłka spędzili bardzo dużo czasu na cmentarzu, a także odwiedzali Polaków w ich mieszkaniach i obeszli oraz objechali Kołomyję i okolicę, zbierając mozolnie materiał do powstających reportaży.
Dzięki temu m.in. nasza praca została profesjonalnie zdokumentowana. Bardzo sobie cenimy obecność redaktorów z Torunia w Kołomyi, gdyż mogliśmy podzielić się z nimi naszymi troskami i problemami pojawiającymi się przy akcji ratowania cmentarza kołomyjskiego, a przez to przybliżyć szerokiej społeczności widzów Tego Medium tematykę związaną z nekropolią i jej stanem.
Owocem pracy dziennikarzy są 2 części reportażu o renowacji i porządkowaniu cmentarza, a także reportaż o samej Kołomyi i regionie. Materiały te można oglądnąć na stronach:
http://tv-trwam.pl/film/okiem-kamery-12112016
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/reportaz-pamiec-trwalsza-niz-skala-cz-2/
http://www.tv-trwam.pl/film/okiem-kamery-15092016
Fot. 82 Panowie Damian i Marek z kamerami, podczas mszy, na zakończenie prac remontowych. Pani Magda z prawej strony, za Mirkiem (również na fot. nr 75)
Podczas tegorocznej akcji powróciliśmy do niezałatwionego do tej pory problemu rekonstrukcji krzyża z piaskowca, który został dawno temu strącony z pomnika Leopolda de Nemethy. Sam pomnik odczyściliśmy już kilka lat temu, a w jego otoczeniu odnaleźliśmy, zagrzebane w ziemi, 3 elementy krzyża. Niestety środkowa jego część pękła w pół grubości i brak było jednej z tych części
Po wymyciu ciśnieniowym elementów przenieśliśmy je do kaplicy i tam dokonaliśmy scalenia ich i wypełnienia brakującej części masą betonową, wcześniej wkładając w nawiercone otwory pręty zbrojeniowe.
Miało to wzmocnić całość i zapewnić odporność na ewentualne próby ponownego połamania. Po związaniu betonu i łączeń przenieśliśmy krzyż do pomnika i na nim został on osadzony w pierwotnym swoim miejscu.
Uprzedzając fakty – ponieważ relacja niniejsza pisana jest niemal 4 miesiące po akcji – należy poinformować, że nasz niemały trud przy renowacji krzyża niestety został zniweczony przez wandali, którym ten krzyż na pomniku Nemethyego przeszkadzał.
Podczas naszej wizyty ze zniczami, w listopadzie, zobaczyliśmy, ku naszemu przerażeniu i smutkowi, że został on ponownie zdewastowany.
Żal i wściekłość na sprawców tego bezsensownego zniszczenia mieszały się w naszych umysłach na przemian. Zniszczeń na cmentarzu, niestety, odkryliśmy więcej, ale o tym postaram się opowiedzieć w osobnej relacji.
Jak dotychczas każda nasza akcja kończona jest modlitwą na cmentarzu, sprawowaną za pochowanych tam zmarłych. Podobnie i tegoroczna akcja miała taki finał. Posługą duszpasterską objął ten element akcji ks. Proboszcz parafii p.w. św. Ignacego Loyoli Michał Jaworski.
W kończącą nasze prace sobotę odprawiona została, przez księdza proboszcza, na cmentarzu, msza święta. Na grobach rozstawiliśmy zapalone znicze i wraz z przybyłymi na tą uroczystość naszymi miejscowymi współpracownikami i innymi parafianami, uczestniczyliśmy w eucharystii. W czasie homilii celebrans podkreślił znaczenie dbałości o groby zmarłych przodków w życiu społeczności i przykład, dla mieszkańców Kołomyi, płynący z naszych działań. Podziękował również wolontariuszom za ich trud i pobłogosławił na drogę powrotną do kraju.
Jesteśmy wdzięczni Księdzu Michałowi za otaczanie nas każdorazowo opieką duszpasterską i modlitwę na cmentarzu na zakończenie akcji, czy to przez Niego osobiście, czy przez posługujących w parafii Księży Wikarych.
Po tej uroczystości pozostało nam spakować sprzęt i wyruszyć w drogę powrotną do kraju.
Należy dodać, że w trakcie naszego pobytu w Kołomyi, otaczani byliśmy opieką i serdecznością ze strony wielu miejscowych osób, z którymi jesteśmy zaprzyjaźnieni.
Jedną z nich jest pani Irena Hułaj-Nazarowa, która poświęcając swój wolny czas, oprowadziła nas po Muzeum Huculszczyzny oraz po mieście, opowiadając wiele ciekawych rzeczy o historii miasta i regionu. Za wycieczkę bardzo serdecznie dziękujemy. W zwiedzaniu uczestniczyła również ekipa TV Trwam, co znalazło odzwierciedlenie w przygotowanym reportażu.
Także z Ulaną odbyliśmy spacer po Kołomyi i dotarliśmy, po raz pierwszy, na stary cmentarz społeczności niemieckiej „Mariahilfe” oraz na cmentarz żydowski. Dziękujemy.
Naturalnie, nie obyło się bez tradycyjnego odpoczynku sobotniego nad Prutem, na który Ulana, oprócz innych potraw, przygotowała swoją specjalność – makrele. Biesiada trwała do ciemnej nocy.
Czas biegnie szybko i czekają nowe obowiązki, w związku z czym należało pożegnać się z naszymi przyjaciółmi, spakować i powrócić do kraju.
Podczas powrotu zahaczyliśmy o Stare Sioło, gdzie należało odchwaścić mogiłę Orlęcia - Żurowskiego, Franciszka Doleczka oraz gen. Romana Wybranowskiego i jego córki, którymi opiekujemy się od lat.
Wstąpiliśmy także na moment na cmentarz w Zimnej Wodzie oraz „chwilę” pobyliśmy we Lwowie, nie omijając Cmentarza Łyczakowskiego
Powrót do kraju, do swoich domów, przebiegł sprawnie i wszyscy wrócili z akcji bez poważniejszych urazów.
Chcę wyrazić zadowolenie, że udało się, po raz kolejny, przeprowadzić akcję remontu i porządkowania cmentarza rzymsko-katolickiego w Kołomyi, poszerzając obszar w miarę godnego wyglądu tej cennej, zabytkowej nekropolii. Wszyscy uczestnicy prac, a więc zarówno z Polski, jak i mieszkańcy Kołomyi, którzy z nami razem pracowali, włożyli wiele wysiłku i serca w poprawę stanu cmentarza, za co wszystkim bardzo serdecznie dziękuję. Jestem przekonany, że każda z tych osób odczuwa satysfakcję z poniesionego trudu i uzyskanych efektów.
Nie sposób wymienić wszystkich, którym zawdzięczam przygotowanie, zorganizowanie i pomyślną realizację tegorocznej (2016 r) akcji ratowania kołomyjskiego cmentarza.
Spróbuję jednak wymienić niektórych twórców dzieła.
Wolontariusze z Polski: Roma, Przemek, Damian, Daniel, Julka i Dominik.
Nasi współpracownicy z Kołomyi: panowie Włodzimierz Hułaj, Stanisław Baraniuk, Bolesław Śliwiński, Wasyl Łukaszewicz, skarbnik Towarzystwa – pani Marysia, pani Ola Zbawczyk, starsza pani Maria, pani Irena Czopenko, Mirek, Wasia, Marianna, Natalia, dzieci Perekasza, Andriej z kolegami, pani Irena Hułaj-Nazarowa i nasza serdeczna gospodyni Ulana Sanojca.
Wielebny Ksiądz Proboszcz Michał Jaworski i Wikarzy parafii św. Ignacego Loyoli w Kołomyi.
Władze miasta Kołomyja,
Szanowny Pan Konsul RP we Lwowie Marian Orlikowski
Na miejscu, w Polsce pomoc okazali nam m. in.:
Wielebni Księża Proboszczowie parafii p.w. Matki Bożej Różańcowej we Wrocławiu Złotnikach –Ks. Kan. Andrzej Pańczak i parafii p.w. św. Jerzego i Podwyższenia Krzyża Świętego we Wrocławiu Brochowie – Ks. Kan. Jan Kleszcz.
Firma DAF z Trzebnicy (pan Artur Figiel), INSS-POL Sp. z o.o. z Wrocławia, ISOPOL Sp. z o.o. z Wrocławia, Toya S.A. z Wrocławia, Pan Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski, Legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, Legnickie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, Komisja Oddziałowa NSZZ Solidarność w Węglińcu i Związek Zawodowy Maszynistów w Węglińcu - w PKP CARGO S.A. Dolnośląskim Zakładzie Spółki, Państwo Piskorscy z Sulejówka, Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich Oddział Miłośników Kołomyi Pokucie, Harcerki Zawiszaczki oraz harcerki i harcerze ZHR i ZHP z Wrocławia – przeprowadzający kwesty do puszek w parafiach.
Anonimowe oraz niewymienione z nazwiska i imienia Osoby Prywatne, które przekazały na cel akcji datki pieniężne i włączyły się w jakikolwiek inny sposób w realizację akcji.
Wszystkim (także tym niewymienionym) pragnę bardzo serdecznie podziękować za pomoc w realizacji akcji ratowania cmentarza kołomyjskiego w 2016 roku.
Zbyszek Saganowski
GALERIA
Zapraszamy do Galerii FOTO
Zapraszamy do Galerii FOTO
DODATEK
Kołomyja – nazwiska pochowanych (część listy)
Kołomyja – nazwiska pochowanych (część listy)
Artykuł przeczytano 497 razy