Mój Jampol

Po raz drugi ludzie zrzeszeni w TMKK i zaprzyjaźnieni dotarli na dawne krańce I Rzeczpospolitej, do Jampola nad Dniestrem. Celem podstawowym wyjazdu był historyczny cmentarz dawnego powiatu jampolskiego, leżący nad samą granicą ukraińsko-mołdawską. Oczywiście, później okazało się jak wiele innych spraw czekało na nasz przyjazd na miejscu. O tym jednak w dalszej części reportażu.
W tegorocznym wyjeździe brało udział 11 uczestników-nauczyciele dolnośląskich szkół: Beata Sobczyńska- Owczarek i Leszek Sobczyński z Łagiewnik, Jerzy Rudnicki z Wrocławia, radny powiatu sycowskiego Mieczysław Troska, Jan Paciorkowski- przedstawiciel OPZZ, Dawid Olejniczak pracownik GKNDryveline, Arkadiusz Morawski student Uniwersytetu Wrocławskiego, Bartosz Morawski harcerz ZHP, Chorągwi Lubuskiej, Krzysztof Skrzypczak, pracownik Gminy Krośnice, Jędrzej Knapczyk, uczeń Gimnazjum nr 29 we Wrocławiu. Do Jampola i po jego okolicy dotarliśmy i poruszaliśmy się dzięki profesjonalizmowi 2 kierowców z PKS Oława:Mariana Czaplo i Wojciecha Zubrzyckiego.
Właściwie już pierwszego dnia część wolontariuszy była zszokowana ogromem cmentarza i jego historycznym charakterem. Niestety,część prac, które w zeszłym roku miały zostać po naszym wyjeżdzie zrobione nie zostały wykonane.
Jednak trójka ukraińskich mieszkańców Jampola samoistnie, bez naszej incjatywy postanowiła dokończyć prace na cmentarzu zaplanowane w poprzednim roku, tj zrobić przecinkę do końca cmentarza.
Jak sami powiedzieli-"zrobiliśmy to z potrzeby serca, po to żeby móc wam w konkretny sposób podziękować za zeszłoroczną pracę". Bardzo im z tego miejsca za to dziękujemy!!!To dzięki nim zobaczyliśmy już pierwszego dnia piękno Dniestru i Jampola przed nami.
Właściwie już pierwszego dnia część wolontariuszy była zszokowana ogromem cmentarza i jego historycznym charakterem. Niestety,część prac, które w zeszłym roku miały zostać po naszym wyjeżdzie zrobione nie zostały wykonane.
Jednak trójka ukraińskich mieszkańców Jampola samoistnie, bez naszej incjatywy postanowiła dokończyć prace na cmentarzu zaplanowane w poprzednim roku, tj zrobić przecinkę do końca cmentarza.
Jak sami powiedzieli-"zrobiliśmy to z potrzeby serca, po to żeby móc wam w konkretny sposób podziękować za zeszłoroczną pracę". Bardzo im z tego miejsca za to dziękujemy!!!To dzięki nim zobaczyliśmy już pierwszego dnia piękno Dniestru i Jampola przed nami.

Nasz 11 dniowy pobyt nie mógłby mieć miejsca, gdyby nie pomoc wielu osób w samym Jampolu. Przede wszystkim merowi miasta panu Kulbabie, prezesowi Związku Polaków- pani Ludmile Pomarańskiej, dla ks.Władysława Chałupiaka.
Lista podziękowań w tym miejscu właściwie może się rozpocząć, bo okazywanej nam sympatii było tak wiele..Rozpoczynając od zwykłego machania do naszego autobusu po drodze przez mieszkańców, zaczepki po drodze z pytaniami o Polskę, zaproszeniami na wieczorne spotkania.
Wiele osób kilka dni po naszym przyjeździe zaczynało przyznawać się do związków z Polską i Polakami.Jak zostaliśmy potraktowani 1600 km od Wrocławia same za siebie mówią słowa przedstawicieli Jampola, którzy przywiatali i pożegnali nas słowami; "Wy to właściwie już nie jesteście obcy, bo za to co i jak robicie już jesteście jampolanami".
Lista podziękowań w tym miejscu właściwie może się rozpocząć, bo okazywanej nam sympatii było tak wiele..Rozpoczynając od zwykłego machania do naszego autobusu po drodze przez mieszkańców, zaczepki po drodze z pytaniami o Polskę, zaproszeniami na wieczorne spotkania.
Wiele osób kilka dni po naszym przyjeździe zaczynało przyznawać się do związków z Polską i Polakami.Jak zostaliśmy potraktowani 1600 km od Wrocławia same za siebie mówią słowa przedstawicieli Jampola, którzy przywiatali i pożegnali nas słowami; "Wy to właściwie już nie jesteście obcy, bo za to co i jak robicie już jesteście jampolanami".
Cmentarz w Jampolu jest równie stary jak samo miasto. Najstarsze pochówki w tej części w miasta sięgają jeszcze czasów rzymskich. Na początku XX wieku rozkopano tu kurhan jednego z wodzów sarmackich. W części katolickiej jego najstarszą część określa położenie kaplicy pogrzebowej z początków XVII wieku.
Cmentarz w Jampolu jest położony przy wylocie drogi na Krzyżopol i Soroki. Obejmuje wielki obszar; 750 metrów długości i ok 200 m szerokości. Cmentarz katolicki obejmuje obszar ok 350 X 200 metrów. Liczba pochówków ze względu na zalesienie jest trudna do okreslenia. Wedle obliczeń odkrytego terenu jest to minimum 2000 pochówków. W większości są to pochówki z początku XIX wieku.
Od strony południowej i rzeki Dniestr jest ograniczony urwiskiem i lezącym ponizej kamieniołomem. Z tego kamieniołomu tradycyjnie jest wydobywany piaskowiec na potrzeby miejscowego zakładu kamieniarskiego.Dziś zakład ten należy do Bakhrama Abdulla, Uzbeka, który jak sam mówi, z wyboru jest Polakiem(na zdjęciu po lewej z Janem Paciorkowskim).

Od strony południowej i rzeki Dniestr jest ograniczony urwiskiem i lezącym ponizej kamieniołomem. Z tego kamieniołomu tradycyjnie jest wydobywany piaskowiec na potrzeby miejscowego zakładu kamieniarskiego.Dziś zakład ten należy do Bakhrama Abdulla, Uzbeka, który jak sam mówi, z wyboru jest Polakiem(na zdjęciu po lewej z Janem Paciorkowskim).

Centralnym miejscem częsći katolickiej jest XVII wieczna kaplica. Niestety jest ona zniszczona w znacznym stopniu; w sporej części splądrowana. Przed kaplicą znajdują się pochówki miejscowej szlachty m. in Jaroszyńskich, Moszyńskich i innych.
Po jego prawej stronie rozpościerają się najstarsze odkryte pochówki. Są to pochówki ksiezy; zarówno katolickich, jak i ormiańskich i unickich. Najstarszym jest tablica w ziemi po stronie wschodniej ks. Ferdynanda Janickiego z 1800 r, ks Władysława hr. Kossowskiego z 1922 r i inne.

Za kaplicą rozpoczynają się pochówki z krzyżami charakterystycznymi dla Podola, tzw. krzyżami kozackimi. Charakterystyczne dla cmentarza jampolskiego jest to że znaczna ich część jest pokryta transkrypcjami łacińskimi. Wiele sugeruje że nieodkryta dotychczas część cmentarza pokryta jest właśnie tego typu krzyżami.

Większa ich część jednak dopiero czeka na swojego odkrywcę.


Najciekawszym tegorocznym znaleziskiem na cmentarzu w Jampolu jest mauzoleum Konstantego Sarneckiego. Leży na zboczu cmentarza w jego południowej części na wysokości zakładu kamieniarskiego.Poniżej grobowca widoczna jest panorama miasta i doliny Dniestru.
Grobowiec wykonany jest z czarnego granitu. Jedynie popiersie jest wykonane z białego marmuru. Stan ogólny grobowca jest dobry. Zbudowany jest w formie prostokątnego mauzoleum o wymiarach 8X4,5 m. Przedstawia cokół z wygrawerowanym napisem:
,,Żył dobrze czyniąc”
,,Konstanty Korwin Sarnecki 1863-1911”
oraz lirę z roślinnymi ornamentami.

Cokół ma wymiary 121 cm wysokości, 106cm szerokości. Po jego prawej i lewej stronie znajdują się bogato zdobione stelle(2) ze żłobieniami na planowe nasadzenia. Stelle mają wymiar 106,5 cm długości, 76 cm wysokości, 40 cm szerokości. Stelle są bogato ornamentowane motywami roślinnymi i zwierzęcymi. ,,Konstanty Korwin Sarnecki 1863-1911”
oraz lirę z roślinnymi ornamentami.

Cokół i stelle otoczone są granitowymi kolumnami, w liczbie dwunastu, ornamentowanymi motywami roślinnymi. Kolumny mają wymiary 38 cm szerokości, 106 cm wysokości. Kolumny( w liczbie 6) są rozrzucone na zboczu, jedna z nich jest grawerowana sygnaturą zakładu kamieniarskiego ,,Jan Rudnicki, Warszawa”. Kolumny są łączone ręcznie kutymi łańcuchami z metalu wzmocnionymi ołowiem przy łączeniach.
Za cokołem leży mocno zniszczone popiersie wykonane z białego marmuru, prawdopodobnie przedstawiające Konstantego Sarneckiego. Brakuje co najmniej jednego jego elementu(podstawy).
Wnętrze grobowca jest splądrowane przez hieny cmentarne (rozbita i podziurawiona od uderzeń trumna, rozrzucone szczątki, porozrzucane fragmenty krypty i zdobionej trumny). Wymiary krypty to 3m szerokości, 7m długości, 5m wysokości. Posiada sklepienie kolebkowe. Przed wejściem do grobowca znajduje się wykop (od strony południowo-zachodniej) o wymiarach 1,5m szerokości, 1,5m długości.
Grobowiec wykonany w stylu secesji o wysokim kunszcie artystycznym. Jest to praca ręczna. Autor, Jan Rudnicki był wybitnym kamieniarzem, z jego warsztatu wyszło wiele pomników do dzisiejszego dnia stojących na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
Materiał z którego powstało muzoleum, wydobyto poza terenami dzisiejszej Ukrainy. Według informacji mieszkańców został on przetransportowany rzeką Dniestr z Warszawy.
Ze względu na jego wartość historyczną, artystyczną oraz materialną niezbędna jest bardzo szybka rekonstrukcja i zabezpieczenie.

Praca na cmentarzu była wykonywana w wyjątkowo trudnych warunkach; bardzo wysoka temperatura, w cieniu sięgająca +40 stopni, mnóstwo dziur na cmentarzu po zniszczonych grobowcach grożących wypadkiem. Na przyszłe lata z pewnością niezbędne jest posiadanie większej ilości pił motorowych, kos spalinowych.
Dla tych którzy pracowali na jampolskiej nekropolii był to z pewnością czas pokory wobec przyrody. Znajomi z miasta jednak twierdzili, ze jest to tylko zwykłe lato. Ponoć za kilka dni miał przyjść "Suchowiej" legendarny wiatr z południa, który pola uprawne zamienia w pył. Nie jest łatwo zyc na podolskiej ziemi.
Dla tych którzy spędzili ten czas w Jampolu był to nie tylko czas ciężkiej pracy, ale i wzruszeń wynikających ze spotkań z miejscowymi Polakami. Udało się to dzięki pomocy księdza proboszcza jampolskiego Władysława Chałupiaka. Księdza, który nie tylko jest zywą legendą Podola, ale również człowiekiem dla którego nigdy nie brakuje czasu dla bliźnich.

Aktualnie buduje kościół w Jampolu, obsługuje całe mnóstwo pojedynczych wiejskich parafii, słuzy również pomocą nie tylko dla katolików.Niestety,ale budowa kościoła ze środków własnych parafian jest bardzo trudna dlatego nasza pomoc jest tam nieodzowna.
Wszyscy którzy chcieliby pomóc przy budowie kościoła proszeni są o kontakt z TMKK za pomocą poczty e-mailowej.

W widocznym powyżejj domu w Trościańcu, który ksiądz Władysław sam nazywa katedrą odprawia msze dla pozostałych tutaj Polaków. Przychodzą oni tutaj ze wszystkich pobliskich wsi.

Podobnie jest jest w Dzygówce,gdzie po statule Maryi przed kościołem pozostał jedynie cokół ze stojącym na niej pomnikiem. Niektorzy zartowali ze chyba jest to jedyny Lenin ktory idzie do kościoła. Inni twierdzili ze bacznie patrzy kto do niego chodzi.

Spośród wielu spotkań z Polakami na pewno wolontariuszom pozostanie w pamięci pan Władysław. Człowiek dla ktorego nasz pobyt w Jampolu jest jednym z najwazniejszych w roku. To on w wielu sprawach był naszym pomocnikiem i przyjacielem. Zawsze miał dla nas chwile mimo wielu zajęć. Na zdjęciu z wolontariuszami czwarty od lewej.
W czasie naszego pobytu nie zabrako też spotkań z tymi dla których mimo zmęczenia czas znaleźć trzeba- z dzieciakami z domu dziecka w Jampolu. Dom prowadzony jest przez Natalię, dzięki której wielkiemu sercu ten dom powstał i istnieje. To dzięki niej dzieci, których historie u nas wywołały ogromne wzruszenie dowiadują się czym jest dom i rodzina. Tak szczęśliwego domu jaki stworzyła Natalia mozemy zyczyc wszystkim.Już po drugiej wizycie dzieciaki witały nas z uśmiechem mówiąc po polsku;cześć, a na pozegnanie; do widzenia.


Na zdjęciu nasi ulubieńcy- mały łobuz Wowa, Ania z Porohów i mała Svietłana z Wielkiej Kisnicy. Wszyscy ktorzy mieli przyjemność być w tym domu jednym głosem zapowiedzieli - my tutaj wrócimy na Boże Narodzenie z wielkimi paczkami.

Henryk Sienkiewicz w "Panu Wołodyjowskim" pisał o Jampolu, ze jest to miejsce krwawe i straszne. My w czasie naszego pobytu przekonaliśmy się, ze tamte czasy juz minęły. Po wojnach kozackich pamiątką jest stojący w centrum wielki krzyz.
Dzisiejszy Jampol to miasto pełne przyjaznych nam ludzi z wielką diasporą polską.Z dawnego miasta pozostał jedynie piękny, historyczny cmentarz i lwy. Lwy z dawnego koscioła, który został wysadzony przez bolszewików.
Jest nadzieja dzięki mieszkającym tam ludziom,ze dzis to miasto będzie znane z czegoś kompletnie innego.
Dzisiejszy Jampol to miasto pełne przyjaznych nam ludzi z wielką diasporą polską.Z dawnego miasta pozostał jedynie piękny, historyczny cmentarz i lwy. Lwy z dawnego koscioła, który został wysadzony przez bolszewików.
Jest nadzieja dzięki mieszkającym tam ludziom,ze dzis to miasto będzie znane z czegoś kompletnie innego.
Dla nich wszystkich poświęcam ten krótki reportaz

Jerzy Rudnicki
Artykuł przeczytano 965 razy