Wspomnienia Czesławy Matysiak
Wspomnienia Czesławy Matysiak z d. Oczkowska ur. w Antoniówce 24.08.1933; zm. 15.12.2011
Władysław Oczkowski ur. 8 luty 1881 - zm. 24 września 1949 r. Zamieszkały we wsi Żarnówka gmina Maków Podhalański. Rodzicami byli Wojciech i Katarzyna. Przed I wojną światową wyjechał do USA. Był tam 4 lata. Pracował w barze. Wrócił już na wschód do Antoniówki. Po powrocie z USA został wcielony do wojska i brał udział w I wojnie światowej, podczas której uczestniczył w 12 szturmach.
Świadectwo szkolne Czesławy Oczkowskiej. Klasa III rok 1944-45
Został zesłany na Syberię. Był tam 6 lat. Jak został uwolniony to pokonał 2.5 tys. km z Syberii do domu. Jego podróż trwała prawie 3 miesiące. Do domu dotarł w dniu Bożego Narodzenia. Był tak zmęczony i wycieńczony, że będąc parę metrów od domu nie mógł do niego trafić. Rodzina go nie poznała, był brudny, bosy, zawszawiony, ubranie miał podarte.
Myśleli, że już nie żyje, bo tyle lat nie było od niego żadnej wiadomości. Nie byli zadowoleni z jego powrotu, bo musieli oddać jemu ziemię, którą zabrali.
Po powrocie ożenił się z wdową, która miała z poprzedniego małżeństwa 2 synów i córkę. Zmarła a jej dzieci zostały z nim. Władysław pożenił wszystkie te dzieci (jednym z nich był ojciec wujka Adama Orzechowskiego.) i dopiero wtedy ponownie ożenił się z Bronisławą z d. Koch. Władysław miał brata Ludwika, 2 siostry Ludwikę i Anielę. Władysław chorował na astmę.
Ludwik (1878-26 marca1959) mieszkał we wsi Brzegi z żoną Marią z d. Zajda (1886-1970) i dziećmi: Wacławem, Marianem (1916-1939) był wojskowym, był bardzo przystojny, został z żoną wywieziony na Syberię tam urodziło im się dziecko i zmarło, Stanisławem, Milką, Julkiem (1908-19938) który został księdzem i Antonim. Wacław to ojciec Jadwigi Oczkowskiej.
Antoni ożenił się z Milką Herner, którą nazywali ciotka Wrona. Babcia Czesia mieszkała u nich jak wrócili do Polski. Opiekowała się ich dziećmi.
Po powrocie do Polski zamieszkali w Golance Dolnej. Dziadek Władysław szybko zmarł chorując na astmę. Po jego śmierci Bronisława z Córką Stanisławą wyjechała do Lubiąż. Tam im obiecali prace. Babcia Czesia została u stryjenki. Po śmierci Bronisławy ciocia Staszka wróciła z mężem i dziećmi do Golanki. Ich pierwszy dom był już zajęty, wiec zamieszkali w obecnym domu.
Bronisława Oczkowska z d. Koch ur. 15-04-1888 r. w Żurawne zmarła 24-02-1958 w Lubiążu. Miała 2 braci Walerego i Janka i siostrę Józefę. Bracia wyjechali do USA jeden z nich pojechał do Kanady, któremu pieniądze na podróż dała Bronisława z zarobku USA. Siostra wyszła za mąż za Ukraińca Jana Kułyk. Bronisława wyjechała do USA.
Płynęła statkiem 2 miesiące. Pracowała tam na kuchni u Żydowskiej rodziny. Tam poznała pierwszego męża i przyjęła nazwisko Jandaczek. Pochodził on z Rzeszowa. Wrócili do Polski zamieszkali w powiecie rzeszowskim. Urodził im się syn. Obydwaj zmarli. Bronisława sprzedała dom i wyjechała na w swoje rodzinne strony do wsi Jajkowce. Tam odziedziczyła morgi po ciotce. Tam też poznała Władysława. Pobrali się mając już po 40 lat.
Wspomnienia Czesławy Matysiak z d. Oczkowska ur. 24-08-1933 w Antonówce na Ukrainie, zmarłej 15-12-2011.
Tato był góralem. Wielkim patriotą. Nigdy nie powiedział słowa po ukraińsku, zawsze mówił po Polsku. Przed wojną był w Ameryce na zarobku. Jednak wrócił bez pieniędzy bo wszystko przegrał w karty.
Mieszkaliśmy w Jajkowcach koło Antoniówki, była to mała wioska, w której mieszkało tylko 6 polskich rodzin. W wiosce obok Żyrawa mieszkała Marysia Matyjaszczyk ur. 24-11-1927 z d. Pal. Więcej Polaków mieszkało w wiosce obok Dunajec.
Bardzo dużo Polaków zostało wywiezionych na Syberię. Między innymi właśnie rodzina Marysi, było to 10 lutego 1940 roku. Cała jej rodzina tam zginęła tylko ona ocalała.
Dużo Polaków zostało wymordowanych przez Ukraińców. Całe rodziny mordowali! Nas zostawili, dzięki ojcu. Był lubiany przez Ukraińców, bo grał z nimi w karty i grał tam po weselach na harmonii. Żył z nimi dobrze i nikomu się nie narażał. Pamiętam jak wywozili Polaków na Syberię, było bardzo zimno. Byliśmy już spakowani i czekaliśmy, aż po nas przyjdą.
Szyba w oknie była zamarznięta więc wychuchaliśmy tam kawałek i parzyliśmy jak jadą na wozach. Dzieci małe poprzykrywane były pierzynami. Przyszedł do nas Ukrainiec i powiedział, że my zostajemy Zima trzymała od listopad do marca.
Innym razem gdy przyszli Ukraińcy do nas w nocy. W tę noc akurat zostaliśmy
w domu, było już zimno. Tak zdecydował tato. Co ma być to będzie. Wcześniej ukrywaliśmy się na noc po lasach, polach aby nas nie wymordowali. Jak przyszli do nas to zażądali chleba i mydła, mama im dała i poszli sobie nic nam nie robiąc. Ukrywaliśmy się również u polskich partyzantów, którzy byli w wiosce obok. Partyzantów tych podobno w broń zaopatrywał ksiądz.
Były też wesołe chwile, przed wojną. Za naszym domem płynęła rzeka i strumyk. Tam łapałam ryby rękami. Chodziło się też do księdza kraść owoce z sadu. Pasłam krowy, bawiłam się z sąsiadką, która była Ukrainką Ireną Kozak. Piszemy listy do siebie.
Chodziłam tam do szkoły. Uczyły nas zakonnice. Do Kochawiny chodziliśmy na odpusty.
Jak Ukraińcy zaczęli mordować Polaków to rodzice wysłali mnie z siostra do cioci. Byłam tam trochę i nie było mi źle ale tęskniłam za mamą i chciałam do niej wracać. Zrobiło mi się coś na palcu, jakiś wrzód. Chciałam iść do mamy. Bo mama jak podmucha to przestanie boleć. Wróciłam do rodziców.
Mieszkała z nami zakonnica, która uczyła w szkole. Siostra chodziła do szkoły i ja też bardzo chciałam ale byłam jeszcze za mała na naukę. Pozwolili mi jednak chodzić, siadałam w pierwszej ławce i coś tam sobie na kartce rysowałam. Przyszedł koniec roku wszystkie dzieci dostały świadectwa a ja w płacz. Mi nic nie dali. Szybko napisali mi jakąś kartkę dostałam świadectwo i już byłam zadowolona. Po wojnie chodziłam do szkoły w Spalonej. Na początku uczyły nas nasze zakonnice, które z nami przyjechały.
Później nauczycielem był już Ruski. Co złego się działo, ktoś coś nabroił to była Oczkowska i jeszcze jeden chłopak. Zawsze my byliśmy winni. Pewnego dnia chłopak ten już miał dosyć tego. Wstał wziął nogę od stołu a że był rosły nauczyciel się wystraszył i przestał nas szykanować.
Artykuł przeczytano 2164 razy