KRESOWE WSPOMNIENIA - CZ.2 Najważniejsze to nie zapomnieć…
W drugiej i ostatniej części wspomnień z Kresów Wschodnich, aby nieco uzupełnić poprzedni tekst, przybliżę jeszcze dwa wojenne epizody z życia rodziny pana Tadeusza Jóźków – osoby mocno związanej ze Żmigrodem, która przeżyła tamte tragiczne dni.
Pewnej nocy w lutym 1943 roku, ktoś zapukał do okna domu, w którym mieszkała rodzina Jóźkowów i zawołał ojca pana Tadeusza po imieniu: „Franiu, ty śpisz? To ja Moszko Paden (...) Franiu, ja chcę u ciebie się przespać, ja idę od Podolskiego...”.
Podolski Matwij był Ukraińcem z Chorostkowa, ówczesnym mieszkańcem Deryłoz, u którego przebywał przez parę miesięcy ów Żyd – Moszko Paden wraz ze swoim synem, a od Podolskiego, uciekli przed obławą. I tak dalej mówi ów Żyd do Franciszka Jóźków, znajomego jeszcze z Chorostkowa: „Franiu nie odpędzaj mnie. Ja biedny, już nic nie mam na majątku, no tylko ten syn, a wszystko już nie żyje...”.
Tadeusz Jóźków wspomina: „Podobno był to bardzo bogaty Żyd z Chorostkowa. Być może wielu, takich jak mój Ojciec, przed wojną furmaniło u niego”.
Rodzice pana Tadeusza wpuścili ich do mieszkania, nic nie wiedząc o obławie. Podali im ciepłą kolację i pan Franciszek zaprowadził ich na strych nad chlewnię, bo tam było siano, w którym można się skryć i doczekać poranka.
Tadeusz Jóźków: „Cytuję dalej fragment pamiętnika swego Ojca w tym temacie, bo to jest bardzo ważne w kontaktach polsko-żydowskich: „Po kilku słowach prośby wpuściłem ich z synem do mieszkania, zjadł kolację, zagadał się biedaczysko i o wszystkim na świecie rozmawiamy. Po chwili, gdzieś tam psy Mariana szczekają...”.
A było to około 500 metrów na północ od domu Jóźkowów. Ze wspomnień Franciszka Jóźków: „Chowamy się, ja Żyda chowam na strych, na siano, tam będzie im ciepło i mówię mu, tam jest drabina, wyliziesz po drabinie na strych, a drabinę pociągnij za sobą. I tak się stało, ja wróciłem do chaty”.
Moszko ze swoim synem weszli więc na strych nad chlewnią i kurnikiem po drabinie od strony południowej i wciągnęli drabinę za sobą. Mogło by się wydawać, że już noc będzie spokojna, ale stało się inaczej. Po jakimś czasie psy znów zaczęły ujadać i to coraz mocniej, od strony północnej czyli od strony stryjostwa Franciszka Jóźków – Anny i Mariana oraz Zofii i Michała Stroblów, którzy w tym czasie mieszkali jeszcze w tzw. „starym domu Marianka”. Tadeusz Jóźków: „Rodzice przerażeni. Ojciec nieśmiało odchyla okiennicę, i oto co zauważył na swoim podwórzu i tak zapisał: „A może pół godziny znów jacyś przychodzą, przyszło ich trzech koło okna, a dwóch stoi przy bramie niby na warcie i pytają czy mam wódki i słoninę. Mówię słoniny nie ma, a wódki ze dwa kieliszki. A Judiw [Żydów] u ciebie nie ma, przeszukamy.
Ja mówię, ja wieczorem o 6-tej godzinie drzwi zamykam, a co się na dworze dzieje nic nie wiem. Za dom odpowiadam i nic więcej. Ale to nie było tak łatwo, jak ja piszę. Zaczęli szukać wprzód koło świń. Nikogo nie ma. Później między kury, kaczki i gęsi. Kaczki narobiły wrzasku, kury leciały im w oczy na oślep choć noc. Nie ma.
Zostawili i poszli dalej do stajni, do bydła, nie ma nic. A nic u mnie nie zamknięte na klucz, poszli do stodoły, też drzwi otwarte, patrzę przez okno, ze stodoły gęsiego wychodzą i u mnie w tej chwili nic nie znaleźli. Przez ulicę poszli do sąsiada, do Ukraińca i znów pytają za Żydami i też mówi, że nie ma, bo i nie ma, bo oni są, ale u mnie na strychu.
Krzyczą na Ukraińca, a Ukrainiec się do nich postawił ze złością, oni wtenczas kolbą po drzwiach, zamek odskoczył, drzwi się otwarły, nie ma. Poszli do drugiego sąsiada, a później do Mariana, do mego kuzyna, psy zaczęły ujadać, zrozumiałem, że szukają.
(...) A wtenczas przychodzę do Moszka i mówię słyszałeś. Słyszałem, mówi Moszko i zrozumiał, że i u mnie też jemu nie miejsce. Zleźli ze strychu i mówią: ty byś nas schował, ale ty sam niebezpieczny. I z tym, co im żona dała na drogę, trochę żywności, poszli w nieznane...”
Na szczęście tego dnia padał gęsty śnieg i zakrył ślady na gnoju wchodzących na strych Żydów. Tak to wyglądał jeden z wielu wojennych cudów z Deryłoz, że nikt nie zginął.
Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jeden cytat z pamiętnika Franciszka Jóźków, dotyczący roku 1944: „Ale pomiędzy wyjazdem na zachód, a tym, co dwa razy spalili, żona miała jeszcze jeden bardzo wielki strach i to już w czasie wyjazdu. Wszystkie rzeczy zawiezione na stację kolejową w Chorostkowie i czekali kilka dni, a śpiące wojsko (banderowcy) miało okazję chodzić pomiędzy tych wyjeżdżających i szukali.
Kogo szukać, szukać Polaków, męża tej żony, której wszystko zwiezione co mogła zabrać i czekała. Czekali na wagony, a banderowcy co noc chodzili, wąchali, dopytywali się, bo może który z mężów i ojców dzieci się zjawi, to mieli w planie ich zabijać. Tak, w tak nieludzki, sposób i zabijali i w Chorostkowie na stacji zabili dwóch ludzi.
Polaków, którzy wrócili z wojny do swoich dzieci, a oni, śpiące wojsko – „bohaterowie”, na oczach wszystkich zabijali, bo zabili dwóch: Jasiński Władysław i Stelmach Józef obaj z Chłopówki. Tak wojowali, a w nocy i poza obrębem straży, czy Milicji, gdzie jeden czy dwóch Polaków bezbronnych, to oni na takich napadali i zabijali. Właśnie żona znów przeczuwała, obawiała się, a nóż nadejdzie i zabiją go i taki to mojej żony życiorys.”
Na szczęście rodzinie udało się dotrzeć na Ziemie Odzyskane.
Wiadomo, iż jeden z tych banderowców ukrywał się po wojnie jako milicjant w Krakowie pod zmienionym nazwiskiem, ale rozpoznano go i skazano najpierw na śmierć, a po ułaskawieniu na dożywocie.
Tadeusz Jóźków: „Po gehennie lat wojennych Mama ciągle powtarzała: chwała Bogu, że żyjemy, bo wszystko inne to rzecz nabyta. Tak, to wszystko jest rzecz nabyta, gdy człowiek zostanie przy życiu, a przeważnie w takich momentach jakie były w latach 1942 - 1945, to były lata nie do opisania, ale i zanotujmy i to wszyscy (…)!(…)
My jesteśmy zwycięzcami, bo tak nam tłumaczy przekonanie tych ludzi, którzy coś przeżyli, że przez to piekło przechodzili i na ogół mówi się, że są zwycięzcami”.
Paweł Becela
„Ten kto nie zna prawdy jest głupcem,
ale ten który ją zna i jej zaprzecza jest zbrodniarzem”
Bertold Brecht
Na podstawie:
Wspomnienia Franciszka Jóźków i Tadeusza Jóźków
(publikacja fragmentów za zgodą pana Tadeusza).
Artykuł przeczytano 2056 razy