Testament dziadzia
Kiedy przychodzą długie wieczory,
kiedy w kominku się pali.
Gdy zima ubiera w białe kolory
a słońce świeci z oddali.
Wtedy mój dziadziu w fotel bujany
siada i sadza mnie na kolana.
Kot u nóg mruczy całkiem zaspany
a ja bym tak mogła do rana.
Duszko, Oleńko, gdym lata miał twoje,
tom chodził du szkoły we Lwowi
z domu chodziło nas tam troje
tam się ja uczył- niech babcia powi!
Tam mi mówili, co znaczą Orlęta,
co kiedyś Lwowa bronili.
Tam nauczyli, że Polska rzecz święta
i dla niej harcerze się bili.
A gdy niedziela przyszła kochanie,
to pu kościele szło się na cmentarz.
Świeczkę kupiło si na straganie
Orlętom ją palić ... pamiętam...
Tatko mi prawił o Lwowa obronie,
o Rosji , co zdobyć go chciała,
a ja ściskałem tatowe dłonie
i w oczach mi łza stawała...
Dziadziu tak mówi i drew dokłada
maluje miejsca i ludzi
i coraz bardziej po lwowsku gada
a pamięć wciąż więcej w nim budzi.
A mnie jak w baśni płyną obrazy,
już widzę tam plac , tam ulica.
To z dziadziem byłam tam wiele razy
i Lwów mnie naprawdę zachwyca.
"Słyszę"- Jak pachną tamte pampuchy
i jak smakują precelki
i widzę popis "człowieka muchy"
i bazar lwowski - jest wielki!
Lwów choć daleki, sercu mi bliski
znam te podwórek zakręty.
Słyszę gwar rozmów i dzieci piski
Dla dziadzia Lwów jest jak święty.
Gdybyś tam była wnusiu kochana,
odwiedź i miejsca , ulice.
W Katedrze Lwowskiej zegnij kolana
na Łyczakowskim pal znicze...
Ja , obiecuję zrobić, co da się
dla dziadzia na wszystko gotowa !
Choć teraz jam dziecko- bo w czwartej klasie
Dorosnę ! Pojadę do Lwowa !
2003 J.Rzepkowski
Artykuł przeczytano 3433 razy