WROCŁAW I LWÓW BRATNIE MIASTA CZ.VII- WIELOKULTUROWOŚĆ
Anna Małgorzata Budzińska
Wielokulturowość w płaszczyźnie opisowej wskazuje po prostu na wielość kultur, jest więc stwierdzeniem obiektywnego faktu zróżnicowania kulturowego danego społeczeństwa lub szerzej - faktu istnienia odmiennych kultur etnicznych, grup religijnych, subkultur itp.- tak mówi encyklopedia PWN.
Wiemy też, że wielokulturowość to głównie cecha pogranicza, ale też i całych krajów. Jest to bogactwo różnych tradycji, wyznań, różnych typów osobowości ludzkich, odmiennego budownictwa, kultury i sztuki.
Czy wiec wielokulturowość jest błogosławieństwem czy przekleństwem dla współistniejących ze sobą ludzi, ich kultur i religii?
Spróbuję wyjaśnić moje zdanie w tej kwestii w podsumowaniu.
Teraz zaś przyjrzyjmy się jak to wyglądało przed wojną na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, a wiec też i we Lwowie, jak również spójrzmy na Wrocław, leżący na pograniczu zachodnim naszego państwa dzisiaj.

panorama Lwowa
Dachy Lwowa- co i kogo one kryły? Miały różne kolory i kształty, różne ozdoby i różni ludzie w nich żyli.
.jpg)
panorama Wrocławia
Dachy Wrocławia- też odmienne i też kryją różne historie i różnych ludzi.
Można się zadumać…
Wróćmy najpierw do Lwowa. Kto żył w polskim Lwowie przed wojną?
Lwów to miasto w którym prężnie i zgodnie funkcjonowały obok siebie różne kultury i religie. Mieszkali tam w większości Polacy, ale też Żydzi, Rusini, Ormianie, Włosi, Węgrzy, Niemcy, Tatarzy i inni, którzy zachowywali swoje obyczaje i religie pomimo powolnego polonizowania się.
Najważniejszymi zabytkami i dowodami niezwykle bogatej i różnorakiej kultury duchowej Lwowa są między innymi:

Katedra Łacińska Wniebowziecia NMP
.jpg)
Katedra Ormiańska

Cerkiew Wołoska-Uspieńska

Synagoga Cori Gilod
.jpg)
Kaplica Boimów
.jpg)
Kościół Św. Elżbiety
.jpg)
Pozostały również świeckie budowle, na przykład Ossolineum
.jpg)
Czarna Kamienica w Rynku i wiele innych śladów wielokulturowości
Natomiast Wrocław po wojnie wydawał się zrazu miastem niemieckim. Tak jednak nie było. Historia Wrocławia pokazuje, że przeplatały się w nim różne rządy- od piastowskich, przez czeskie po niemieckie i znów polskie.
Po wojnie władze PRL-u chciały jednak koniecznie uwypuklić piastowską, a więc polska tradycję Wrocławia. Dobrze pamiętam wszechobecne hasła: „Ziemie Zachodnie powróciły do macierzy” , „Piastowski Wrocław” i inne.
Wróćmy jednak do wielokulturowości. We Wrocławiu po latach uświadomiono sobie prawdziwą historię i wielokulturowość tego miasta.
Mamy nawet dzielnicę, która świadczy o różnych mieszkańcach Wrocławia. Jest to „ Dzielnica czterech świątyń” . Na małej przestrzeni skupione są tu cztery centra religijne, ale też silne ośrodki kulturowe i społeczne.
Są to cztery świątynie:
.jpg)
Prawosławny sobór Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy

Rzymskokatolicki kościół św. Antoniego z Padwy

Ewangelicko-augsburski kościół Opatrzności Bożej
.jpg)
Synagoga Pod Białym Bocianem
Są też inne świątynie różnych wyznań we Wrocławiu, a także świeckie miejsca propagujące kulturę różnych narodów, na przykład czeskie, białoruskie, litewskie:
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Mówi się też, że w powojennym Wrocławiu powstał mit założycielski polskiego miasta, jakoby większość mieszkańców stanowili wtedy repatrianci ze Lwowa. Można się z tym zgodzić a także zaprzeczyć. Gołe liczby i zestawienia przeczą tej tezie, bo ilościowo lwowiacy nie stanowili przeważającej większości. Ale co tam cyferki!
Liczy się duch Lwowa, a nim Wrocław pierwszych lat po wojnie przesiąknięty był bezsprzecznie. Działo się to przede wszystkim dzięki całym grupom zawodowym, które przybyły tu ze Lwowa, dzięki ludziom , którzy organizowali życie w mieście i stali się osnową powstającego społeczeństwa.
Wszędzie słyszało się lwowską mowę- i na targu, i w tramwaju, i w sklepach, urzędach czy usługach, bo te grupy zawodowe licznie zjechały do Wrocławia ze Lwowa. No i nauka w tym mieście organizowana była przecież przez lwowskich uczonych.
Nie można jednak pominąć również tych, którzy ściągali tu z innych miejsc. Dobrze zauważył to i opisał Marek Krajewski w książce „Rzeki Hadesu” : Świeciło słońce, które podkreślało szpetotę dzikiego, zabłoconego targowiska na placu przed Dworcem
Nadodrze, ograniczonym brzydkimi, czynszowymi kamienicami i kolejowym wiaduktem.
Handlarze sprzedawali owoce, warzywa i nabiał. Wszyscy wrzeszczeli głośno, a Popielski z zainteresowaniem rejestrował w myślach fonetyczne i znaczeniowe właściwości różnych polskich dialektów.
Słychać było i piękny, lwowski zaśpiew, reklamujący „meszty” i „szczeniaczki prawi rasowy” , i szelest gwary krakowskiej, gdy jakiś drab odganiał innego pogardliwym „a idze, idze!”, i górne tony intonacji poznańskiej w reklamowaniu „szneki z glancem” , i groźbę przetrącenia „kulosów”, rodem z Polski środkowej.
I jeszcze wzruszający fragment o modlitwach:
Kościółek pod wezwaniem świętego Idziego był oczkiem w głowie władz polskich- zarówno państwowych jak i duchownych.(…) W jego ciemnym, chłodnym wnętrzu modlili się polscy wygnańcy z Kresów, zwani eufemistycznie repatriantami, i Niemcy, których jeszcze stąd nie wygnano- każdy w swoim języku, każdy w swojej intencji, a każdy nadaremnie.
Ci pierwsi wciąż się łudzili, że powrócą do swej dawnej ojczyzny, ci drudzy- że w niej pozostaną. … Niemców spowiadali franciszkanie ze zniszczonej katedry, a Polaków głównie księża przesiedleńcy.
Tak więc widzimy, że wielokulturowość Wrocławia to fakt.
Dzisiaj w mieście spotkać można nie tylko przedstawicieli różnych wyznań chrześcijańskich, ale także z zupełnie innych kręgów kulturowych:
.jpg)
Czy jest to jednak błogosławieństwo czy przekleństwo naszego miasta? Czy jest to problem ogólnoświatowy?
Jedni powiedzą, że wielokulturowość to istny skarb, wielkie bogactwo krain leżących na pograniczach i całych regionów wielokulturowych.
Inni zauważą, że to kłopot i problemy, boją się inności, kosztów, zatargów, różnic zdań i poglądów.
Uważam, że żadna ze stron nie ma całkowitej racji, i że w każdej z tych opinii jest ziarno prawdy.
Tak, wielokulturowość to bogactwo, ale nieraz przemienia się w nieszczęścia.
Już w starożytnym Egipcie żyli ludzie różnych narodów- syryjscy i feniccy kupcy, hebrajscy budowniczowie i inni, a nawet w pewnym okresie panowania Ramzesa Wielkiego byli to odwieczni wrogowie- Hetyci. Wszyscy żyli w pokoju w tej przybranej ojczyźnie i wcale nie byli niewolnikami- razem budowali wielkość Egiptu. Jednak Egiptowi się nie udało…
W naszej niedalekiej przeszłości znamy przykłady kiedy to chrześcijanie mordowali innych chrześcijan nawet w kościołach! Ludzie na Kresach, którzy żyli w zgodzie i przyjaźni z sąsiadami nagle stali się wrogami i oprawcami.
Podobnie dzieje się dzisiaj w świecie muzułmańskim. Ta sama kultura, ta sama wiara a jednak sunnici z szyitami walczą i zabijają się nawet w meczetach! Jest jeszcze gorzej- w atakach terrorystycznych zabijają niewinnych, przypadkowych, bezbronnych ludzi tylko dlatego, ze ci należą do innego kręgu kulturowego. Zabijają nawet w krajach, które dały im dom i schronienie.
Nie dziwi wiec, że wielu ludzi zaczyna się obawiać wielokulturowości na swoim terenie.
Jednak ci, którzy mieszkają na pograniczu państw, na pograniczu historii powinni się z tym pogodzić i nauczyć się pokojowo współistnieć, bo ani położenia geograficznego, ani historii nie da się zmienić. Przecież można się pięknie różnić i problemy rozwiązywać rozmową, a nie walką.
Mieszkam od urodzenia we Wrocławiu i jestem z tego dumna. Kocham moje miasto, wciąż się go uczę i odkrywam je na nowo.
A Lwów – to wspomnienia moich bliskich i powtórzę za Romanem Kołakowskim : „Lwów to dla mnie zagranica…” Chcę poznać również i to miasto.

wieże Lwowa
W tekście zamieściłam zdjęcia własne, Andrzeja Nowaka, oraz ze stron:
http://www.wroclaw.pl/wroclaw-noca-dzielnica-wzajemnego-szacunku
https://www.facebook.com/TylkoWeLwowi/timeline
Artykuł przeczytano 2810 razy