Wołów - miasto, które łączy
Jerzy Rudnicki
Prezes Zarządu Głównego
Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej
Dziennikarz Kresowego Serwisu Informacyjnego
Były nauczyciel w Kamieńcu Podolskim (Ukraina)
Pierwsze spotkanie z państwa miastem rozmywa się we wspomnieniach dzieciństwa: spotkania z daleką rodziną, wysokie wieże górujące nad miastem i pierwszy widziany na własne oczy odrzutowiec. Tak wspominam miasto Wołów sprzed ponad trzydziestu lat.
Prezes Zarządu Głównego
Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej
Dziennikarz Kresowego Serwisu Informacyjnego
Były nauczyciel w Kamieńcu Podolskim (Ukraina)
Pierwsze spotkanie z państwa miastem rozmywa się we wspomnieniach dzieciństwa: spotkania z daleką rodziną, wysokie wieże górujące nad miastem i pierwszy widziany na własne oczy odrzutowiec. Tak wspominam miasto Wołów sprzed ponad trzydziestu lat.
Mała ojczyzna to otaczający nas ludzie.
Od dziesięciu lat mam przyjemność współdziałać z mieszkańcami miasta pochodzącymi z terenów wschodnich II Rzeczpospolitej; dzięki współpracy z wołowskim Kołem Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej.
Koło skupione początkowo wokół osób związanych ze środowiskiem Huty Pieniackiej, dziś jednoczy wiele osób spoza niego. Istnieje wiele innych organizacji, stowarzyszających kresowian (Stowarzyszenie Podkamień i inne).
Istnieje bowiem potrzebę ocalenia tożsamości, którą mają przesiedleńcy spod Lwowa, Wilna, Tarnopola, Podkamienia, Stanisławowa czy Równego.
Nie tylko ocalenia, ale również do jej przekazania jako spuścizny dla następnych pokoleń. Jedną z najcenniejszych i zasługujących na wspomnienie inicjatyw tych środowisk dla ziemi wolowskiej było oczyszczenie dawnego cmentarza niemiecko-polskiego w Moczydlnicy Klasztornej.
Efekty działań srodowisk kresowych można śledzić zarówno w mediach lokalnych jak i ogólnopolskich na przykład na naszej stronie www.kresowianie.info.
Cień swastyki i czerwonej gwiazdy nad miastem.
70 lat to okres niezbyt długi w historii społeczności i narodów. Przypadająca w tym roku rocznica zakończenia II wojny światowej zmusza do refleksji właśnie nas, którzy od 1945 roku zakorzeniamy się w swoich nowych, małych ojczyznach.
Napływający po II wojnie światowej do dawnego Kreis Wohlau tworzyli społeczność niezwykle zróżnicowaną pod względem językowym i kulturowym. Miejscem, które odciskało się piętnem nad miastem do 1949 roku było dawne więzienie pruskie i niemieckie. Miejsce straszne do zakończenia wojny dla niemieckich antyfaszystów, Czechów, Luksemburczyków, Francuzów, Polaków oraz powstańców warszawskich. Kim byli tajemniczy powstańcy warszawscy, których wymazano z naszej pamięci?
Wydaje się, że po 70 latach warto spróbować odnaleźć tych ludzi i ich życiorysy, a przy współpracy ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej, Instytutem Pamięci Narodowej czy tez Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa upamiętnić ich męczeństwo.
Z pewnością powinien być to jeden z elementów ważnych dla kształtowania postaw obywatelskich dla władz lokalnych.
Po wojnie (wiemy to z relacji rosyjskich) istniało tutaj jedno z największych więzień NKWD na ziemiach polskich. Sowieci przez blisko 4 lata mieli przetrzymywać tutaj 30 tysięcy ludzi. Opuścili je prawie z dnia na dzień,pozostawiając puste cele.
Gdzie ich więźniowie? Jak straszną tajemnicę kryją rosyjskie archiwa? Niestety, ale te pytania ze względu na aktualna sytuację polityczną pozostaną bez odpowiedzi. Rosja od blisko dwu lat nie udostępnia bowiem swoich archiwów badaczom spoza Federacji Rosyjskiej.
Z Niepodległą w sercach
Od kwietnia 1945 r. pojawiają się pierwsi przesiedleńcy z Kresów Wschodnich. Przywożą ze sobą to, co mogli przywieźć i to co mieli najcenniejszego: wizerunki swoich Madonn (np. z Bogdanówki na Podolu, Lewacz na Wołyniu, Nawarii spod Lwowa i innych), dzwony koscielne (np. w kościele pw. św Marcina w Barkowie), wyposażenie kaplic z rodzinnych wsi.
Historia dzwonami pisana
Historią wciąż nieopisaną są opowieści dzwonów starostwa wołowskiego, a właściwie całego Dolnego Śląska. Dzwony jak ludzie tu mieszkający są świadectwem tej ziemi. Ciekawym przykładem są dzwony we wspomnianym już kościele św. Marcina w Barkowie.
Obok siebie wiszą gotyckie dzwony pamiętające czasy pierwszych Jagiellonów (a właściwie Piastów śląskich: Konrada Oleśnickiego z ok.1440 roku) i dzwony ufundowane w 1936 r przez Korpus Ochrony Pogranicza dla parafii NMP Królowej Korony Polskiej nad dawną granica polsko-sowiecką.
Oba dzwony na których znajduje się godło II Rzeczpospolitej, są pięknym świadectwem marzeń i dążeń tych ,którzy je ufundowali i tysiąc kilometrów dalej zawiesili je w nowej ojczyźnie.
Z inicjatywy ks. Mariusza Grzesiowskiego w tym roku, w 70 rocznicę przybycia pierwszych przesiedleńców do Barkowa ,3 maja o godz.12.00 będzie miała miejsce uroczysta msza pamięci tym, którzy przywieźli wspomniane dzwony wraz z obrazem z głównego ołtarza z dalekiego Wołynia.
W 1945 roku przybywają także bohaterowie tamtego czasu żołnierze Niepodległej- członkowie oddziałów partyzanckich okregów lwowskiego, wileńskiego i wołyńskiego.
Żołnierze 27 Wołynskiej Dywizji Piechoty Armii krajowej ze wschodniego Wołynia (m.in. Lipnik i Starej Huty), samoobron wsi kresowych- Milczyc i Gródka Jagiellońskiego, Huty Pieniackiej czy Kaczanówki i Skałatu spod Tarnopola i wielu,wielu innych.
Jedną z najbardziej tajemniczych grup są żołnierze Zgrupowania „Warta”, którzy w 1946 roku zasiedlają niewielkimi grupkami wsie w okolicach Jemielna, Wińska i Wasosza. Ich zgrupowanie działało na Podkarpaciu.
Do dziś dnia niewiele wiemy o jego funkcjonowaniu i celach bowiem dopiero w marcu 1997 dzięki informacji członka Zgrupowania Stanisława Ciska odkryto jego archiwum na Podkarpaciu.
Możemy tylko domniemywać, że odbudowa struktur lwowskiej Armii Krajowej pod dowództwem ostatniego dowódcy lwowskiej AK Anatola Sawickiego obejmowała również omawiany region.
Każdy z tych nawet najmniejszych miejscowości z dalekich Kresów przyniosła ze sobą wielki dar unikatowej kultury, języka, stylu życia.
Wiele lat musiało minąć, aby lokalne społeczności zrozumiały jak wiele tracą, kiedy zanika element każdej z nich.
Działania lokalne mające na celu zachowanie o nich pamięci i przekazania tej wiedzy następnym pokoleniom są bezcenne.
Należy mieć ogromna nadzieję, że badania nad nimi rozpoczęte przez grupki miłośników i pasjonatów w najbliższym czasie zostaną usystematyzowane, a efekty ich pracy trafia w ręce jak najszerszego grona odbiorców.
Jeden z historyków XIX wiecznych, Tadeusz Jerzy Stecki podejmując badania nad historią Wołynia,napisał: „Cudze wiedzieć dobrze jest, swoje obowiązek”.
Artykuł przeczytano 2616 razy