WROCŁAW I LWÓW BRATNIE MIASTA-CZ.II. KRESOWE SMAKI
Anna Małgorzata Budzińska
Wędrując z aparatem fotograficznym po Wrocławiu w poszukiwaniu związków tego miasta ze Lwowem natknęłam się nie tylko na obiekty architektury i pomniki związane z tym miastem. Zwróciłam uwagę również na ślady kuchni kresowej w moim rodzinnym mieście.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, każdy więc od razu ma na myśli kutię- czyli wigilijną potrawę z pszenicy, maku i miodu.
Kutia na Kresach była tak ważna, że używano jej do wróżb. Jeśli cisnęło się nią o powałę i nie pozostawiła śladów, wróżyło to domowi pomyślność.
Teraz we Wrocławiu już się tego nie robi. To pyszny deser wigilijny, ale nie tylko o kutię mi tu chodzi. Były tez gołąbki z kartoflami i hreczką, studzienina, czebureki lwowskie, pielmeni po Lwowsku i wiele innych dań.
Okres przedświąteczny to czas jarmarku na wrocławskim Rynku.
Spójrzcie, proszę co tam znalazłam:
To wprawdzie stoisko wileńskie, a nie lwowskie, ale zatrzymajmy się na jednej, smakowitej wędlinie. To nie kiełbasa, to nie szynka- to wspaniały kińdziuk.
Większość ludzi zna go pod tą nazwą i kojarzy z Litwą. Jednak nie do końca tak jest. Kińdziuk nazywany był też kińjuk i znany na całych Kresach. To podobnie jak z kresowymi ostami- jedni Kresowianie nazywają tę roślinę bodziaki, a inni, z innych stron mówią bodiaki.
Co do kińdziuka to mój znajomy - Bogusław zdradził mi jak się go przyrządza, bo nie miałam o tym pojęcia.
Teraz w sklepach można znaleźć wiele kiełbas, które noszą taką komercyjną nazwę, ale to nie są prawdziwe kińdziuki. Kińdziuk to po prostu żołądek wieprzowy, do którego wkłada się kawałki mięs i słoniny, zawiązuje się to i suszy.
Dawniej kińdziuk sporządzany był zimą, а jedzono go podczas żniw, gdy nie było czasu na przyrządzanie potraw. Najpierw krojono mięso wieprzowe na kawałki, solono, przyprawiano czosnkiem i nadziewano nim żołądek wieprzowy.
Potem prasowano, a następnie wieszano go koło pieca, by obsechł. Podsuszony kińdziuk wynoszono na strych i wieszano pod powałą, żeby myszy go nie gryzły. Wiosną by uchronić kińdziuk przed muchami i robakami, zamykano go w bardzo szczelnej drewnianej skrzyni.
Teraz zapewne robi się to inaczej ale i tak jest smakowity.
Na innym stoisku znalazłam kińdziuk zamknięty w foliowej osłonce zamiast w żołądku, ale przekrój wygląda podobnie, myślę, że i smak też jest wspaniały.
Wędrując dalej w poszukiwaniu kresowych smaków znalazłam stoisko z napitkami. Był tam słynny kwas chlebowy, który znam z dzieciństwa, bo w domu często się go robiło, a przepis był prosty. Zamiast pić czerwoną oranżadę ze sklepu gasiliśmy pragnienie tym orzeźwiającym napitkiem.
Nie próbowałam natomiast Starki, a szkoda. Była to wódka kresowa, a właściwie spirytus zbożowy, który się zasypywało się w beczce w ziemi i czekało kilkadziesiąt lat, aby dojrzał.
Niestety, tradycja jego wyrobu całkowicie w Polsce upadła, nie znalazłam go też na stoisku kresowym. Były za to inne napitki i smakołyki.
Spójrzmy jeszcze na słoninę:
Taka solona i przyprawiona słonina krojona na cienkie plasterki plus kiszony ogórek z beczki przechowywanej w rzece lub jeziorze i do tego jeszcze stakańczyk Starki – to musiało być mocne przeżycie! Raczono się w ten sposób od północy do południa Kresów, niezależnie od krainy.
Ważną rolę w kształtowaniu się specyfiki kulinarnej Kresów odegrał klimat, który sprawiał, że była to kuchnia wysokokaloryczna. Oprócz takich pięknych mięs i wędlin jadało się częściej różnego rodzaju kasze, ziemniaki pod różnymi postaciami i wiele potraw mącznych.
Kresowe przysmaki znalazłam też w „Karczmie Lwowskiej”- restauracji, która mieści się w stylowej kamieniczce w Rynku.
To ciekawa restauracja serwująca kuchnię polską, ale z uwzględnieniem dań kresowych.
W karcie dań znajdziemy na przykład:
Śledź po lwowsku na postumencie z buraczków
Marynowane maślaki
Kiszone ogórki z beczki
Flaczki po lwowsku z serem żółtym i śmietaną
Domowy rosół z kury z kołdunami
Gołąbki „Kresówki” faszerowane ziemniakami podawane z sosem z grzybów leśnych
Pieczeń wieprzowa po lwowsku z sosem chrzanowo - śliwkowym
Andrucik lwowski z czekoladą i orzechami włoskimi
Kwas chlebowy, a także drinki, które z pewnością kresowe mają tylko nazwy, ale są zabawne:
„Tyli zysku co w pysku” - sok z czarnej porzeczki, sok pomarańczowy i wódka
„Czerwony Batiar” – wódka i likier wiśniowy
Prawda, że smakowicie to wszystko brzmi?- a na pewno smakuje jeszcze lepiej.
A lwowski napis „Tyli zysku co w pysku” dumnie widnieje nad bufetem jako hasło.
Fascynujące jest również wnętrze tej restauracji. Wchodząc czujemy jakbyśmy znaleźli się w innym świecie, w innym miejscu i czasie. Do tego jeszcze te potrawy- prawdziwa magia kresowa!
Są tu na ścianach obrazy z widokami Lwowa, są plakaty przedwojenne, jest plan miasta i jego zabytki, a nawet piękna panorama Lwowa na ścianie.
Wokół suszone zioła, stylowe meble, ozdoby i przemiły kelner, który wykazał się prawdziwie kresową gościnnością - w tym oczarowaniu zdziwiłam się nawet, że nie bałakał do mnie po lwowsku.
Kolejna restauracja, w której można odnaleźć kresowe i staropolskie smaki, zapachy i wystrój wnętrza, a także kresową otwartość i gościnność mieści się przy Ratuszu tuż za pomnikiem Fredry. Zgodnie z tym nazywa się właśnie „Pod Fredrą”.
Już od progu oprócz miłej obsługi witają nas tam smakowite pęta suszonych kiełbas.
Znalazłam tam nawet kilimek buczacki:
Spacerując dalej po Wrocławiu znalazłam jeszcze dwa wschodnie bary, a dokładnie ukraińskie.
Pierwszy mieści się niedaleko Rynku. To bar „Hortyca”, w którym można skosztować ukraińskich potraw i popić świetnym lwowskim piwem.
Nasi przodkowie mieszkający na Kresach nieraz odwiedzając swoich ukraińskich kolegów w ich domach na pewno widzieli takie miejsca zwane „krasnyj ugoł”.
Zjadłyśmy tam wyśmienity barszcz- taki prawdziwy ukraiński, z wieloma warzywami i fasolą. W naszych domach o kresowych korzeniach taki barszcz gotuje się często i bardzo go lubimy.
Kuchnia kresowa to jednak bardzo szerokie pojęcie i nie można tego uogólniać.
Tradycyjne potrawy, które podawane niegdyś w polskich domach na kresach Rzeczypospolitej, mają bogaty rodowód. Można w nich znaleźć wpływy tradycji polskiej, litewskiej, ukraińskiej, białoruskiej, tatarskiej, a nawet nieco galicyjskich akcentów. Wynika to z wielowiekowego współistnienia na tych ziemiach różnych narodów.
W dodatku historycznie do XIX wieku istniały na Kresach dwie odrębne tradycje kulinarne: kuchnia ludowa, chłopska, stosunkowo prosta i praktyczna ale jednocześnie tłusta i kaloryczna, oraz kuchnia dworska. Na początku XX wieku obydwie te kuchnie wymieszały się.
Teraz nie musimy już tylko wspominać tych kresowych potraw- możemy je śmiało spróbować w wielu miejscach, a może nawet wprowadzić do codziennego jadłospisu, gdy posmakują. Przepisy podpowie nam niezawodny pan Google ;-)
Smacznego.
A może piwko lwowskie?- proszę bardzo: „Kto chce żyć bez troski pije piwo lwowskie”
A we Wrocławiu jest ono dostępne po 7 złociszów- na zdrowie!:
Artykuł przeczytano 3136 razy