Głębokie korzenie Polskości cz. 2
TRAGICZNE LATA WOJNY
1 WRZEŚNIA 1939 ROKU Niemcy napadli na Polskę. Pierwsze bomby spadły w Wieluniu. Rozpętało się prawdziwe piekło. Zginęło 1200 osób. 75% miasta zamieniono w gruzy. Nie oszczędzono nawet szpitala oznaczonego PCK.
Broni się Westerplatte. 182 osobowa załoga pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego walczy na lądzie, w powietrzu i na morzu.
Po siedmiu dniach poddają się, gdy nie było już innego wyjścia.
Generał Kutrzeba dowodzi bohaterską bitwą pod Bzurą.
1 WRZEŚNIA 1939 ROKU Niemcy napadli na Polskę. Pierwsze bomby spadły w Wieluniu. Rozpętało się prawdziwe piekło. Zginęło 1200 osób. 75% miasta zamieniono w gruzy. Nie oszczędzono nawet szpitala oznaczonego PCK.
Broni się Westerplatte. 182 osobowa załoga pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego walczy na lądzie, w powietrzu i na morzu.
Po siedmiu dniach poddają się, gdy nie było już innego wyjścia.
Generał Kutrzeba dowodzi bohaterską bitwą pod Bzurą.
17 września 1939 roku Związek Radziecki wbija Polakom nóż w plecy, zdradziecko napadając od strony wschodniej.
W Polsce ogłoszono mobilizację.
W wojnie wraz z innymi Polakami ze wsi Głęboczek brał udział również mój Ojciec.
Do końca września bohatersko broniła się Warszawa, Modlin i Hel.
W nierównej walce upadła armia Kraków i Lwów. Do października toczą się walki pod Kockiem. Niestety. Wojsko Polskie zostało rozgromione przez dwóch okrutnych zaborców. Nastąpił czwarty rozbiór Polski.
Rozproszone oddziały polskie kierują się w stronę granicy z Rumunią i Węgrami. Przejeżdżają obok naszej wsi. Część z nich dostaje się do niewoli niemieckiej lub rosyjskiej. Obie były trudne do przeżycia.
Mój Ojciec po kilku dniach z różnymi przeszkodami powrócił do domu. Był bardzo wychudzony i zmęczony. Nie mógł nawet jeść. Bardzo byliśmy szczęśliwi, że żyje.
Już w tym czasie banderowcy chwytali pojedynczych żołnierzy, rozbrajali i mordowali.
Ukraińcy współpracowali okupantem rosyjskim . To oni sporządzali listy polskich rodzin, które zostały zesłane na Sybir. Szczególnie walczono z inteligencją i „kułakami” (bogatymi rolnikami)
Z Głęboczka wywieziono na Sybir ok. 20 rodzin. Wśród nich był wójt gminy –Antoni Wesoły, komendant i zastępca komendanta policji z rodzinami, kierownik szkoły -J.Szreiber z żoną, oraz rolnicy, o których często wspominało się w naszym domu.
Są to przyjaciele i rodzina. Jan Marcików, Marcin Marcinków, Michał Dziaduch, Paweł Dziaduch, Józef Petryk, Wojciech Zawiślak, Marcin Łoziński. Ci rolnicy zostali zesłani wraz z rodzinami. Większość z nich zginęła z zimna, nędzy i głodu. Powrócił tylko wójt Antoni Wesoły i kierownik szkoły Juliusz Szreiber. Żona zmarła.
W dniu 22 czerwca 1941 roku wybuchła wojna niemiecko-radziecka.
W naszej wsi zaczęła się nowa okupacja. Do głosu znów dochodzą nacjonaliści ukraińscy, którzy uwierzyli Niemcom, że dostaną „samostijną” Ukrainę.
Jedynie Węgrzy stali po stronie Polaków. Byli życzliwi dla ludności cywilnej i żołnierzy z Samoobrony i Armii Krajowej.
Niemcy byli złymi ludźmi. Przy każdej okazji udowadniali, że „Niemcy ponad wszystko”.
Moja Mama za nie zdanie „kontygentu” zostałaby zatłuczona na śmierć. Na młodych ludzi urządzali łapanki i wywozili do Niemiec do pracy. Jeszcze gorzej było z inteligencją, którą zabierano do obozów koncentracyjnych. Stąd najczęściej nie było powrotu.
Z Niemcami współpracowała administracja żydowska i policja Ukraińska. To oni są odpowiedzialni za obrabowanie i wymordowanie 60 Żydów w Głęboczku.
Bardzo to przykre, że po tylu latach zamiast potępić Niemców, Ukraińców i służalczych Żydów, w Jedwabnem, potępiano Polaków. To na pewno nie była prawda. Kto tego nie przeżył nie ma prawa potępiać Polaków.
LUDOBÓJSTWO NIE POTĘPIONE I NIE UKARANE
Była niedziela Polacy wyszli z kościoła. Na placu przed „Polskim Domem” odbywał się wiec. Z balkonu przemawiał pop Anton Kaznowskij. Mówił, że jeśli będą współpracować z Niemcami to bandera obiecuje im „samostijną” Ukrainę. Niemcy są ich najlepszym przyjacielem, a największymi wrogami są Polacy, bo oni ją udusili ledwie tylko się narodziła(1918)
„Jeśli wycinasz drzewo, to usuwaj je z korzeniami. Polska ma bardzo głębokie korzenie i trudno je usunąć. Zbijemy wszystkich, starych i dzieci, żeby ślad po nich na zawsze zaginął”
Ukraińcy byli posłuszni nakazom swojego księdza zaczęli te zasady wprowadzać w czyn. Zaczęli zdobywać broń i szykować się do walki z Polakami. Zaczęli od napadów na pojedyncze osoby. Pierwszy w naszej wsi zginął Mateusz Kwiczak . Mieszkańcy byli wstrząśnięci. Pogrzeb był bardzo uroczysty. Było dużo uczestników po raz ostatni na jego pogrzebie grała nasza orkiestra dęta. Polacy poczuli się zagrożeni.
Powstaje grupa Ochrony Kresowiaków, która w drugiej połowi 1943 roku przekształca się w AK.
24 czerwca 1943 r. urodził się mój brat Jan Władysław. Wszyscy bardzo się cieszyli, ja najbardziej, bo przez siedem lat byłam jedynaczką.
Był to jednak dla nas bardzo trudny okres. Baliśmy się w domu nocować, a nikt nie chciał nas przyjąć do schronu. Dziecko płakało, a każdy bał się o swoje życie.
Coraz częściej dochodziły wiadomości o różnych napadach. Jesienią 1943r. bandy ukraińskie napadły na wieś Łanowce odległe od Głęboczka zaledwie 5km. Dokonano tam strasznej rzezi. Zginęło ok. 80 osób, spłonęło 35 gospodarstw.
Na Głęboczek kilka razy próbowano napadać. Samoobrona była bardzo czujna i przez dłuższy czas nie dopuszczała napastników do wsi. Różnymi sposobami próbowali nas zastraszyć manifestując swoją siłę.
Dwa kilometry od Głęboczka była kolonia Pieńki. W domu wujostwa mojej Mamy Antoniego i Anny Cerkowniak z domu Marcinków odbywało się wesele ich córki Wiktorii z Władysławem Niedzielskim. Gospodarze byli zamożni (mieli dużą pasiekę), Więc było dużo zaproszonych gości. W środku nocy zjawili się banderowcy z wielkim hałasem.
Kazali wszystkim kłaść się na podłogę. Następnie dokonano kontroli osobistej. Na szczęście nic nie znaleziono. Załadowali na wozy wiele jadła i picia oraz różnych potrzebnych im rzeczy.
Pozostałe produkty żywnościowe polali benzyną. Wszyscy byli przerażeni. W popłochu zaczęli powracać do swoich domów.
Później kilkakrotnie atakowano Głęboczek. Polacy byli bardzo czujni i gotowi do obrony.
Na początku grudnia banderowcy znów uderzają na Głęboczek. Walka była zacięta. Zginął Antoni Łoziński i ranny został Władysław Skwerczyński. Polacy jednak nie ulegli. Ukraińcy musieli się wycofać.
Był rok 1944. Niemcy opuszczają naszą wieś, a przybywają Rosjanie.
Wszyscy mężczyźni w sile wieku zostali powołani do wojska. Pozostali tylko starcy, inwalidzi, kobiety i dzieci. Wtedy było nam bardzo ciężko. Banderowcy po chwilowym okresie niepewności znów podnoszą głowy.
Na przełomie wiosny i lata z rąk banderowców ginie bez śladu Alfred Wróbel(16) a 16 letni Jan Marcinków zostaje śmiertelnie ranny. Józef Michółka był związany drutem kolczastym, miał zakneblowane usta i poddawany strasznym torturom. Szczepan Wierzbicki- lat ok60, zginął śmiercią męczeńską na swoim polu. Ciało jego było bardzo zmasakrowane.
W tym czasie mój Ojciec walczył na wojnie w II Armii W.P. Dowódcą ich był Zygmunt Berling.
Chociaż droga była trudna żołnierze zbliżali się do stolicy.1 sierpnia 1944r. wybuchło Powstanie Warszawskie. Mój Ojciec często opowiadał, jak czuli się żołnierze widząc ginącą Warszawę zupełnie osamotnioną. Każdy chciał walczyć. Rosjanie nie pozwalali przekroczyć Wisłę. Wtedy dowódca II Armii W.P dostaje w twarz przestaje dowodzić swoimi żołnierzami. Warszawa wykrwawiła się na ich oczach, oni nic nie mogli zrobić.
Kiedy wkroczyli do Warszawy, nikt nie wierzył, że Warszawa powstanie z gruzów.
Pamiętam początkowe słowa piosenki ułożonej przez ludzi z naszej wsi;
„W czterdziestym czwartym, 14 września Sowieci pisali,a ludzie czytali,
Żeby się Polacy za San wybierali, bo tu ciężka chwila i smutna godzina.
Nie ma ratunku tu polska rodzina. Bo tu mordercy, sami rozbójnicy, wszędzie napadają na polskie ulice.”
Chociaż Rosjanie do obrony ludności powołali „Istrebitelnyj Batalion” w Borszczowie, ale niewiele to pomogło. Rosjanom też chodziło o to, aby Polacy opuścili swoje ziemie ojczyste. Gdyby nie mordy ukraińskie, nigdy stąd by nie wyjechali. Ojcowizny by nie opuścili. Kochali tę ziemię ponad życie..
Na początku listopada 1944 r. banderowcy napadają na młyn. Tu mordują. Trzy osoby, w tym przedwojennego policjanta Michała Kijowskiego(ok. 45 lat).
Przy szosie łączącej Borszczów-Tłuste pracowali poborowi przydzieleni do robót drogowych. Nadeszli bandyci ubrani w mundury rosyjskie, z gwiazdkami na czapkach.
To uśpiło czujność Polaków. We wsi zorganizowano obronę. Kto mógł spieszył z pomocą. Komendantem AK w Głęboczku był Władysław Zawiślak. Wraz z nim był Władysław Kwiczak i Józef Twardochleb (Maćków). Dołączają się kobiety i starsi mężczyźni m.in. żona Dominika Kwiczak ,córka Michała Petryka, Jan Kwiczak, Michał Petryk, Władysław Wierzbicki.
W dniu tym zginęło na drodze 9 Polaków m.in.; Dominik Kwiczał, Franciszek Mazur, Władysław Macyszyn, Józef Baszczak, Michał Łoziński i Albin Ksiądzyna.
Walki trwały do późnego wieczora. Bandyci chcieli jeszcze walczyć, ale nie przełamali polskiej obrony. Późną nocą wycofali się zabierając ze sobą zabitych i rannych. Mieszkańcy wsi polskiej zawieźli zwłoki pomordowanych na cmentarz.
W towarzystwie żołnierzy radzieckich przyjechał ksiądz, który pochował ich we wspólnej mogile. Wygłosił krótka mowę pożegnalną. Powiedział, co myśli o tych co mordują swoich braci. Ile rodzin osierocili przez swój upór i głupotę. Co złego uczynili ci Polacy?
Zaraz po pogrzebie ksiądz opuścił naszą wieś. Na pogrzebie było kilku Ukraińców nie wiadomo w jakim celu.
Strach przezywali wszyscy Polacy. W nocy ukrywają się w piwnicach, schronach i na strychach. Drzwi zamykano na mocne kłódki. Zakładano sztaby. Na oknach zakładano okiennice. Gdy zmrok zapadał gaszono światła lub je szczelnie zasłaniano.
„ I nas mordują na nas napadają biedni Polacy ratunku nie mają”
JANINA BENC
Z d. Twardochleb
Grabiszyce Dolne
Leśna
Artykuł przeczytano 3332 razy