PRZYPOMNIENIE - Zimna Woda 19-22 czerwiec 2014
19 czerwca 2014 roku, członkowie Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej i zaprzyjaźnieni wolontariusze wyjechali na Kresy – do miejscowości Zimna Woda, w celu przygotowania organizacyjnego i oceny warunków pobytu w lipcu br. grupy osób – wolontariuszy, która przyjedzie remontować polskie mogiły na tamtejszym cmentarzu katolickim.
Jadąc z Wrocławia w stronę Ukrainy zatrzymaliśmy się w miejscowości Pogórska Wola, niedaleko Tarnowa, aby uczestniczyć w mszy św. odprawianej w kościele p.w. Świętego Józefa Oblubieńca, z okazji obchodów uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej.
Do miejsca naszego pobytu w Zimnej Wodzie dojechaliśmy w godzinach popołudniowych. Tam nasi gospodarze, u których gościliśmy przez okres wyjazdu - rodzina Państwa Kuczyńskich - poczęstowali nas na wstępie obiadem.
Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy zobaczyć cmentarz, na którym w lipcu będzie pracowała grupa wolontariuszy ze Świdnicy (III L.O.) i z Wrocławia oraz dokonaliśmy wstępnych ustaleń co do zakresu i rodzaju koniecznych prac oraz potrzebnych do tego środków.
Obecna w naszej grupie pani konserwator zabytków z Wrocławia udzieliła nam wielu cennych wskazówek dotyczących przyszłych prac renowacyjnych przy elementach pomników i grobowców.
Podjechaliśmy także do Rudna (część przedwojennej Zimnej Wody), w której do dziś (choć nieco przerobiony) stoi drewniany kościół wchodzący do 1937 r. w okręg parafii Zimna Woda. Po wojnie utworzono w nim parafię greko-katolicką. Ostatni, przedwojenny proboszcz parafii Zimna Woda ksiądz Stanisław Cichocki, po zamknięciu kościoła w 1946 r. wyjechał z grupką parafian i pełnił posługę kapłańską aż do śmierci w parafii Księże Małe we Wrocławiu (Ciążyn).
Następnego dnia - w piątek - przed zwiedzaniem pięknego miasta Lwowa, postanowiliśmy pojechać do Zubrzy (dzisiaj dzielnica Lwowa), gdzie przed wojną mieszkała rodzina jednej z uczestniczek wyprawy. Tam również szukaliśmy grobów jej przodków.
Udało nam się odnaleźć dwie mogiły, na których występowało poszukiwane przez nas nazwisko.
Kolejnym punktem programu, było zwiedzanie Lwowa, Po przejeździe do centrum miasta rozpoczęliśmy wędrówkę jego ulicami. Odwiedziliśmy m.in. Katedrę Łacińską, Ormiańską, Dom Boimów, kościół Jezuitów, kościół św. Antoniego, podziwiając po drodze mistrzowski kunszt wykonawczy we wszystkich mijanych obiektch architektonicznych.
Przechodząc przez Rynek, zwróciliśmy uwagę na Czarną Kamienicę - nazywaną również Lorencewiczowską, pochodzącą z okresu Złotego Wieku.
Będąc w kościele Dominikanów nie sposób było nie wykonać pamiątkowego zdjęcia w towarzystwie słynnego Nikifora.
Przechadzając się ulicami Lwowa, natrafiliśmy na dom, w którym mieszkał Zbigniew Herbert.
Zachwycił nas także wystrój wnętrza niedawno restaurowanej Opery Lwowskiej, którą odwiedziliśmy tuż przed spektaklem operowym. Przepiękna sala lustrzana i opowiadająca z wielkim dowcipem o poszczególnych jej elementach pani przewodniczka pozostaną na długo w naszej pamięci.
Miłym akcentem było wstąpienie do Lwowskiej Manufaktury Czekolady
…. cukierni w Rynku - serwującej m.in. pyszny strudel, którego przygotowanie odbywa się na oczach przechodniów w oknie wystawowym, oglądnięcie (również w szybie wystawowej), w znajdującej się nieopodal Pizzerii, mistrzowskiego pokazu przygotowania podkładu z ciasta oraz zobaczenie okolicznej panoramy z dachów kilku kamienic, które zostały do tego bardzo pomysłowo przygotowane.
Ostatnim miejscem jakie postanowiliśmy zobaczyć w tym dniu, był cmentarz Łyczakowski
… i Orląt Lwowskich (autonomiczna część cmentarza Łyczakowskiego,) który zrobił na uczestnikach ogromne wrażenie.
Późnym wieczorem wróciliśmy do miejsca zakwaterowania i po spożyciu posiłku długo jeszcze rozmawialiśmy z naszymi gospodarzami o wielu sprawach ich trudnego dnia codziennego.
Sobota była kolejnym dniem przeznaczonym na zwiedzanie Lwowa. Rozpoczęliśmy od wizyty w Archikatedralnym Soborze św. Jura,
- gdzie mieliśmy okazję uczestniczenia w ceremonii chrztu grekokatolickiego.
… a także zeszliśmy do krypty, w której zostali pochowani hierarchowie grekokatoliccy z metropolitą Andrzejem Szeptyckim na czele, którego jednak rola w dziejach Polski jest, żeby powiedzieć delikatnie (bo o zmarłym), kontrowersyjna
Następnym punktem naszej wyprawy był pobyt w lwowskim „Muzeum architektury ludowej i życia wiejskiego”, które jest jednym z największych muzeów na wolnym powietrzu w Europie. Powstało ono, aby zachować zabytki architektury i przedmioty sztuki ludowej pochodzące z końca XIX i początku XX wieku, związane z wszystkimi historyczno-etnograficznymi grupami zachodniej Ukrainy.
Podczas zwiedzania spotkało nas wiele zabawnych sytuacji.
….. a także pouczających scen
Kolejnym etapem wyprawy był Wysoki Zamek, z którego doskonale widać panoramę miasta Lwowa. Do dnia dzisiejszego jednak nie zostało wiele z niegdysiejszego gotyckiego zamku, wzniesionego przez Kazimierza III Wielkiego, bo tylko ruiny jednej ściany.
Na zakończenie dnia postanowiliśmy zobaczyć ostatni raz w tej podróży piękny Rynek miasta.
Po powrocie do miejsca kwaterunku czekała na nas wieczerza, którą spożyliśmy na świeżym powietrzu, w gronie gospodarzy i ich rodziny. Rozmów przy stole biesiadnym nie było końca, choć przed czekającą nas następnego dnia długą podróżą powrotną do domu, należało jeszcze wypocząć.
Niedzielnego poranka udaliśmy się na mszę świętą odprawianą w miejscowej kaplicy. Tam była okazja spotkania się z Polakami, mieszkańcami Zimnej Wody oraz osobistego poznania Księdza Jana Fafuły, nowego Proboszcza tutejszej parafii rzymsko-katolickiej.
W życzliwej rozmowie Ksiądz Proboszcz zobowiązał się do zachęcenia swoich parafian do aktywnego włączenia się w nasze działania na cmentarzu oraz zapewnił o opiece duchowej podczas pobytu wolontariuszy w Zimnej Wodzie w lipcu br.
Po tym spotkaniu nadszedł czas wyruszenia w drogę powrotną – do kraju.
Choć żal było opuszczać wspaniałą ziemię Kresową i poznanych serdecznych gospodarzy, czekające nas obowiązki nie pozostawiały wyboru. Mamy nadzieję, że podczas pobytu w Zimnej Wodzie w lipcu, oprócz prowadzenia prac remontowych cmentarza, uda nam się wygospodarować popołudniowe chwile na dalsze zwiedzanie Lwowa i okolic oraz kolejne kontakty z mieszkającymi tu Polakami
Dziękując sobie wzajemnie za spędzone wspólnie chwile oczekujemy niecierpliwie kolejnego wyjazdu na Kresy i następnych udanych podróży.
Powrót do Wrocławia, pomimo kilku zatorów drogowych na terenie Polski (rejon Tarnowa i wlot na autostradę w Krakowie), przebiegł pomyślnie i zadowoleni z odbytej podróży, choć zmęczeni wielogodzinną jazdą, rozstaliśmy się we Wrocławiu, kończąc szczęśliwie kolejną przygodę z Kresami.
relację przygotowali i zdjęciami opatrzyli:
Julia Gozdek – wolontariusz
Zbigniew Saganowski – członek TMKK
zdjęcia dodatkowe - Jolanta Marosik
- konserwator zabytków
Artykuł przeczytano 1989 razy