Młodzi piszą - Kresy moje korzenie
Joanna Kukla
kl. I ,,c’’
Historia mojej rodziny ze strony mamy jest niezwykła, o tych wszystkich faktach opowiadano z pokolenia na pokolenie.
Ojciec mojego pradziadka urodził się w 1877 r. na kresach wschodnich, nie mam dokładnych informacji w jakiej miejscowości, wiem tylko że pochodził z rodziny szlacheckiej.
kl. I ,,c’’
Historia mojej rodziny ze strony mamy jest niezwykła, o tych wszystkich faktach opowiadano z pokolenia na pokolenie.
Ojciec mojego pradziadka urodził się w 1877 r. na kresach wschodnich, nie mam dokładnych informacji w jakiej miejscowości, wiem tylko że pochodził z rodziny szlacheckiej.
Mieszkał w pięknym domu, otoczonym przez olbrzymi sad. Tam urodził się w 1905 r. mój pradziadek Feliks.
Szczęście rodzinne trwało krótko, w 1917 r. jego rodzice zmarli na tyfus.
Jako 12-letni chłopiec razem z 15-letnią siostrą zajmowali się 10-letnim bratem. Po 2-ch lub 3-ch latach wybuchł olbrzymi pożar, dom uległ całkowitemu spaleniu.
Jako 15-letni chłopiec poszedł na służbę i tak rozeszły się drogi z rodzeństwem. Siostra i brat także musieli pracować, żeby przeżyć. Pracowali u bogatego właściciela ziemskiego.
W 1930 r. pradziadek Feliks ożenił się z moją prababcią Franciszką, z tego związku przyszła na świat w 1933 r. moja babcia Bronisława. Urodziła się we wsi Lubarska Huta k/Żytomierza.
W sąsiedztwie tej wsi była huta gdzie wytapiano szkło, stąd ta nazwa. W następnych latach urodziło się jeszcze czworo rodzeństwa. Pradziadek był bardzo pracowity, nauczył się zawodu cieśli.
Budował domy z drewnianych beli. Wybudował duży, piękny dom dla własnej rodziny, posadził drzewa owocowe i krzewy. Przy domu dobudował pomieszczenie dla krowy i drobiu.
Aby utrzymać rodzinę pradziadek chodził na zarobek ok. 20 km od miejsca zamieszkania, przychodził po tygodniu pracy z workiem zboża na plecach. Prababcia zajmowała się dziećmi i gospodarstwem.
Dzięki ich pracowitości rodzina przeżyła. Pomagali także swoim sąsiadom. W 1939 r. wybuchła II wojna światowa. Gdy rozpoczęły się powołania do wojska, pradziadka nie wzięli, bo miał złamaną rękę.
Poszedł walczyć o wolność, gdy ręka była już sprawna. W czasie wojny, gdy mieszkał w Lubarskiej Hucie prowadził tajne nauczanie, narażał swoje życie i życie swoich bliskich. Dbał o to, aby Polacy mówili po polsku i czuli się Polakami.
Gdy żyli jego rodzice, dostał staranne wykształcenie. Był zdolny, więc posiadał dużą wiedzę. To były bardzo ciężkie czasy dla Polaków mieszkających na Kresach. W jednym dniu przechodzili przez wieś Niemcy, w następnym partyzanci, a także Banderowcy, którzy mordowali ludzi.
Ciągła strzelanina, spalone domy i olbrzymi strach. Prababcia chowała dzieci do wnęki pod piecem, aby kula ich nie dosięgła. Gdy pradziadek poszedł walczyć o wolną Polskę, moja prababcia piekła chleb i rozdawała go przechodzącym przez wieś żołnierzom, bo wierzyła, że może inna kobieta tak samo pomoże jej mężowi.
Moja babcia Bronia pamięta jak żołnierze spali u nich w domu na podłodze wyścielonej słomą. Byli bardzo zmęczeni. Pradziadek Feliks walczył do końca wojny.
Po wojnie dostał nakaz osiedlenia się na ziemiach zachodnich. Zamieszkał w Rębiszowie, 15 km od Świeradowa – Zdroju. Mój pradziadek i dziadek mieli takie samo imię. Dziadek Feliks urodził się w 1922 r. we wsi Potasznia k/Żytomierza.
Rodzina była bogata : mieli ziemię, duży sad i olbrzymią pasiekę. W piwnicy stały beczki z miodem. W 1936 r. za to, że byli tzw. ,,kułakami’’ zostali wywiezieni do Kazachstanu.
Każdy z zesłańców próbował przeżyć, ludzie pomagali sobie nawzajem. Wiele osób zmarło. Gnębiły ich choroby i głód, żeby mieć dach nad głową, zesłańcy musieli sami je sobie wybudować. Ponieważ nie było materiałów budowlanych, domy powstawały z gliny zmieszanej ze słomą, a podłogą było klepisko. Żeby się rozgrzać palono w piecu suszonym łajnem krowim, z którego latem formowano tzw. brykiety.
Najbliższym miastem był Pietropawłowsk. Dziadek uczył się tam, potem pracował na kolei. W czasie wojny zaciągnął się do wojska, przeszedł cały szlak bojowy, walczył z Niemcami. Po wojnie jako żołnierz dostał przydział na strażnicę w Świeradowie – Zdroju i tam zamieszkał.
W 1950 r. ożenił się z moją babcią Bronisławą. W 1953 r. w Świeradowie urodziła się moja mama. Całe jej dzieciństwo było przepełnione opowieściami rodzinnymi, bardzo je lubiła. Dziadek miał nadzieję, że uda mu się uzyskać pozwolenie na ściągnięcie rodziny z Kazachstanu.
Prosił o to w różnych urzędach, ale ciągle dostawał odmowę. Pracował jako mechanik, zajmował się rodziną i ciągle myślał o swoich bliskich. Z czasem rodzina pogodziła się ze swoim losem.
Do dnia dzisiejszego część moich krewnych mieszka w Kazachstanie.
Szczęście rodzinne trwało krótko, w 1917 r. jego rodzice zmarli na tyfus.
Jako 12-letni chłopiec razem z 15-letnią siostrą zajmowali się 10-letnim bratem. Po 2-ch lub 3-ch latach wybuchł olbrzymi pożar, dom uległ całkowitemu spaleniu.
Jako 15-letni chłopiec poszedł na służbę i tak rozeszły się drogi z rodzeństwem. Siostra i brat także musieli pracować, żeby przeżyć. Pracowali u bogatego właściciela ziemskiego.
W 1930 r. pradziadek Feliks ożenił się z moją prababcią Franciszką, z tego związku przyszła na świat w 1933 r. moja babcia Bronisława. Urodziła się we wsi Lubarska Huta k/Żytomierza.
W sąsiedztwie tej wsi była huta gdzie wytapiano szkło, stąd ta nazwa. W następnych latach urodziło się jeszcze czworo rodzeństwa. Pradziadek był bardzo pracowity, nauczył się zawodu cieśli.
Budował domy z drewnianych beli. Wybudował duży, piękny dom dla własnej rodziny, posadził drzewa owocowe i krzewy. Przy domu dobudował pomieszczenie dla krowy i drobiu.
Aby utrzymać rodzinę pradziadek chodził na zarobek ok. 20 km od miejsca zamieszkania, przychodził po tygodniu pracy z workiem zboża na plecach. Prababcia zajmowała się dziećmi i gospodarstwem.
Dzięki ich pracowitości rodzina przeżyła. Pomagali także swoim sąsiadom. W 1939 r. wybuchła II wojna światowa. Gdy rozpoczęły się powołania do wojska, pradziadka nie wzięli, bo miał złamaną rękę.
Poszedł walczyć o wolność, gdy ręka była już sprawna. W czasie wojny, gdy mieszkał w Lubarskiej Hucie prowadził tajne nauczanie, narażał swoje życie i życie swoich bliskich. Dbał o to, aby Polacy mówili po polsku i czuli się Polakami.
Gdy żyli jego rodzice, dostał staranne wykształcenie. Był zdolny, więc posiadał dużą wiedzę. To były bardzo ciężkie czasy dla Polaków mieszkających na Kresach. W jednym dniu przechodzili przez wieś Niemcy, w następnym partyzanci, a także Banderowcy, którzy mordowali ludzi.
Ciągła strzelanina, spalone domy i olbrzymi strach. Prababcia chowała dzieci do wnęki pod piecem, aby kula ich nie dosięgła. Gdy pradziadek poszedł walczyć o wolną Polskę, moja prababcia piekła chleb i rozdawała go przechodzącym przez wieś żołnierzom, bo wierzyła, że może inna kobieta tak samo pomoże jej mężowi.
Moja babcia Bronia pamięta jak żołnierze spali u nich w domu na podłodze wyścielonej słomą. Byli bardzo zmęczeni. Pradziadek Feliks walczył do końca wojny.
Po wojnie dostał nakaz osiedlenia się na ziemiach zachodnich. Zamieszkał w Rębiszowie, 15 km od Świeradowa – Zdroju. Mój pradziadek i dziadek mieli takie samo imię. Dziadek Feliks urodził się w 1922 r. we wsi Potasznia k/Żytomierza.
Rodzina była bogata : mieli ziemię, duży sad i olbrzymią pasiekę. W piwnicy stały beczki z miodem. W 1936 r. za to, że byli tzw. ,,kułakami’’ zostali wywiezieni do Kazachstanu.
Każdy z zesłańców próbował przeżyć, ludzie pomagali sobie nawzajem. Wiele osób zmarło. Gnębiły ich choroby i głód, żeby mieć dach nad głową, zesłańcy musieli sami je sobie wybudować. Ponieważ nie było materiałów budowlanych, domy powstawały z gliny zmieszanej ze słomą, a podłogą było klepisko. Żeby się rozgrzać palono w piecu suszonym łajnem krowim, z którego latem formowano tzw. brykiety.
Najbliższym miastem był Pietropawłowsk. Dziadek uczył się tam, potem pracował na kolei. W czasie wojny zaciągnął się do wojska, przeszedł cały szlak bojowy, walczył z Niemcami. Po wojnie jako żołnierz dostał przydział na strażnicę w Świeradowie – Zdroju i tam zamieszkał.
W 1950 r. ożenił się z moją babcią Bronisławą. W 1953 r. w Świeradowie urodziła się moja mama. Całe jej dzieciństwo było przepełnione opowieściami rodzinnymi, bardzo je lubiła. Dziadek miał nadzieję, że uda mu się uzyskać pozwolenie na ściągnięcie rodziny z Kazachstanu.
Prosił o to w różnych urzędach, ale ciągle dostawał odmowę. Pracował jako mechanik, zajmował się rodziną i ciągle myślał o swoich bliskich. Z czasem rodzina pogodziła się ze swoim losem.
Do dnia dzisiejszego część moich krewnych mieszka w Kazachstanie.
Artykuł przeczytano 3967 razy