ZADUSZKI NA ZASŁUCZU 2013
„U nas we zwyczaju na mogiłki jechać,
Choćby najdalej było. Zmarłym się pokłonić.
Oni samotni przecież i dla nich to uciecha…”/Ernest Bryll- Listopad/
Choćby najdalej było. Zmarłym się pokłonić.
Oni samotni przecież i dla nich to uciecha…”/Ernest Bryll- Listopad/

Wyjazd na wołyńskie cmentarze w dniach od 8.11 – 11.11.2013, był
spełnieniem marzeń i pragnień naszych rodziców i dziadków. To co było nierealne przez tyle lat, teraz stało się możliwe. W listopadowym, wspominkowym czasie, stanąć w modlitewnej zadumie przy grobach swoich bliskich, zapalić znicze i postawić kwiaty.
Nawiedzenie cmentarzy na Zasłuczu, było głównym celem naszej 6 – cio osobowej grupy. Pamiętaliśmy jednak o wszystkich, którzy zostali w wołyńskiej ziemi.
W Równem po mszy świętej odprawionej przez ks.Władysława Czajkę, zapaliliśmy znicze pod tablicami pamięci umieszczonymi przy kościele.
Na wojskowy, przed wojenny cmentarz położony w samym centrum Równego,zaprowadził nas ks.Władysław Czajka. Ze smutkiem patrzyliśmy na zniszczone, zarośnięte mogiły polskich oficerów.
Dotarcie do cmentarzy na Zasłuczu nie zawsze jest takie proste jak np.w Bereznem.
Do leśnego cmentarza w Rudni Potaszni z Jackowiczów zawiózł nas konnym zaprzęgiem pan Leuko.
Wszędzie staraliśmy się uprzątnąć stare znicze, kwiaty, zostawiając z modlitwą nowe.
Pani Marzena Lis zawiesiła na kamiennym krzyżu różaniec syna. Hubert zginął w wypadku samochodowym w maju 2013 roku.
Pracował z nami od początku przy porządkowaniu cmentarza w Rudni Potaszni /w 2011 i 2012 roku/. Angażował się całym sercem, pomagał materialnie polskim rodzinom, wysyłał polskie książki. Zaprosił Tatianę do poprowadzenia warsztatów malarskich w Polsce. Pisał chętnie o Wołyniu w lokalnej prasie.
W dotarciu na cmentarz w Lewaczach pomógł nam leśniczy z Siwek, bo naszym busem nie moglibyśmy tam dojechać. Trzeba specjalnych, rajdowych umiejętności, aby ominąć wszelkie przeszkody na drodze; wyboje, dziury, a nawet szkody wyrządzone przez bobry.
Na cmentarzu w Lewaczach w dniu 10 listopada została odprawiona przez księdza Waldemara Szlachtę z Korca msza święta za zmarłych. Kapłana, rodem z Zakopanego głośnym śpiewem „Góralu czy ci nie żal” przywitała pani Janina. Oczywiście pieśń zakończyli razem w duecie.

Leśny konfesjonał
Razem z nami modlili się miejscowi Polacy, których bliscy spoczywają na tym cmentarzu; pani Janina Dąbrowska z córką Tamarą i Nadia Rudnicka z synem.
Pani Teofila Rudnicka po raz pierwszy w czasie zaduszkowym na grobie swoich rodziców postawiła kwiaty, zapaliła znicze i uczestniczyła we Mszy świętej. Poczęstowała zebranych chlebem, przywiezionym z własnej piekarni w Barkowie.
Następnego dnia 11 listopada porządkowaliśmy cmentarz w Moczulance.
Pan Karol Bagiński dokładnie oczyścił kamienne płyty z liście, a pan Jerzy Muchorowski w miejscach po zebranych wcześniej starych zniczach, zapalił nowe. Nawet pan Jan nasz kierowca, który był pierwszy raz na kresach, z zapałem pomagał przy sprzątaniu.
Na cmentarzu została odprawiona Msza święta przez ks.Waldemara Szlachtę , w której uczestniczyli z nami goście z Polski:
Radny Miasta Wrocławia Rafał Czepil,
były Wojewoda Dolnośląski Krzysztof Grzelczyk
dziennikarka Radia Wrocław Sylwia Jurgiel
Prezesi TMKK Andrzej Patuszyński i Jerzy Rudnicki
Przewodniczący Koła Wrocław Zbigniew Saganowski z małżonką
W przygotowaniach do mszy świętej księdzu pomagali starsi ministranci oraz dwóch chłopców wyznania prawosławnego.
Dziękujemy wszystkim za wspólną modlitwę oraz pomoc przy „karczowaniu” młodych sosenek, które bardzo szybko rozsiewają się po całym cmentarzu.
W Ludwipolu szukaliśmy polskiego cmentarza. Po pokonaniu „poligonowej” drogi, zobaczyliśmy zrównany z linią lasu CMENTARZ i nas „zamurowało”.
Przed wojną nasi dziadkowie upiększali cmentarze nie tylko kwiatami, nasadzali również bzy, jaśminy a przede wszystkim akacje.
Te ostatnie są bardzo żywotne, same się rozsiewają, a wykarczowane odrastają kilkoma pędami. Tak stało się na cmentarzu w Ludwipolu, na całej powierzchni jest obecnie jeden, kolczasty gąszcz.
Nie można było tam wejść i sprawdzić czy zachowały się jakieś pomniki. Będzie to możliwe dopiero po wykarczowaniu krzaków.
Mamy w planach zrobić to jeszcze tej zimy. Oczywiście jak będą ochotnicy i fundusze.
W Niewirkowie spotkaliśmy się z sołtysem, który już wcześniej wyraził zgodę na oczyszczenie cmentarza i zabezpieczenie ruin kościoła. Uzgodniliśmy z nim, że przygotujemy projekt upamiętnienia tych miejsc i po uzyskaniu jego akceptacji, przystąpimy do pracy w przyszłym roku.
Przy kościele rozmawialiśmy z mieszkankami Niewirkowa z rodziny Fiłończuków, pani Galina tym razem była z siostrą.
W Korcu na plebani spotkał się z nami były starosta Korca, interesuje się historią tych terenów. Zbiera materiały do miejscowego muzeum i do książki, którą chce wydać .
Zmęczonych całodzienną wędrówką po leśnych cmentarzach, gospodarz poczęstował nas ciepłym posiłkiem.
Po nawiedzeniu kościoła i zapoznaniu się z jego historią, zapaliliśmy znicz na żołnierskiej mogile.
Na cmentarzu w Korcu nie mogliśmy być, ponieważ dzień listopadowy jest krótki i było już ciemno. Znicze zostawiliśmy na plebani, Ksiądz obiecał zapalić je w naszym imieniu na mogiłach.
Podróż w obie strony mieliśmy dobrą i bezpiecznie dotarliśmy do domu. Wrocław przywitał nas piękną, słoneczną pogodą.
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku będzie więcej chętnych na zaduszkowy wyjazd w listopadzie. ZAPRASZAMY.
Maria Chmurzyńska
Artykuł przeczytano 1455 razy