Święto Niepodległości razem z Towarzystwem Miłośników Kultury Kresowej, czyli Obrońca Lwowa u Zawiszy Czarnego, ślady powstania styczniowego i „Czerwonego Sztandaru” na Pokuciu do wielkiej ciszy na Wołyniu.

Od 8 do 12 listopada 2013 r. delegacja Towarzystwa wraz z dolnośląskimi samorządowcami oraz dziennikarzami miała przyjemność odwiedzić Bóbrkę i Stare Sioło pod Lwowem, Kołomyję i Stanisławów na Pokuciu, Jazłowiec na Podolu, Zbaraż na pograniczu Podola i Wołynia, Berezne i Ludwipol( Sosnove) na Polesiu Wołyńskim, Korzec i Międzyrzec Korecki na Wołyniu.
Przejechaliśmy blisko 3000 kilometrów.
Przejechaliśmy blisko 3000 kilometrów.
W skład naszej delegacji wchodzili m.in. radny Rady Miejskiej Wrocławia Rafał Czepil, były wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk, dziennikarz Radia Wrocław Sylwia Jurgiel, dziennikarz Gazety Wrocławskiej Marcin Torz, nauczyciel Powiatowego Zespołu Szkół w Żmigrodzie Sylwia Rudnicka, Zbigniew Saganowski z PKP Cargo Wrocław, wiceprezes TMKK Andrzej Patuszyński i inni.
O wartości garści ziemi
Celem nadrzędnym było odwiedzenie grobów naszych bliskich w wyżej wymienionych miejscach, rozmowy na temat odbudowy cmentarzy w Ludwipolu i Niewirkowie, podziękowanie dla tych na Ukrainie ,którzy pomogli nam w mijającym roku.
Podsumowaniem wyjazdu miała być wspólna msza święta z okazji 11 listopada na cmentarzu w Moczulance ,gdzie pochowani są żołnierze Armii Krajowej z oddziału Władysława Kochańskiego.
Inicjatywa wyjazdu pojawiła się już w sierpniu. Powód? Spotkanie i rozmowa z siostrami niepokalankami z Jazłowca, które wierne słowom Matki Marceliny Darowskiej trwają w swoim mateczniku. Niewiele osób zapewne wie, że każda z sióstr w dniu pogrzebu otrzymuje garść ziemi z Jazłowca.
W latach osiemdziesiątych wyglądało na to, że tradycja ta się skończy..I stał się cud.. Kolejny cud staje się na naszych oczach-odbudowa klasztoru. Przepięknie położony wśród jarów i lasów zamek Jazłowieckich i Buczackich niezwłocznie wymaga podstawowych remontów, jednak aby je rozpocząć niezbędne jest ogrzewanie murów klasztornych, co z kolei wymaga nakładów na opał.
Jazłowiec zasługuje na odzyskanie swojego blasku ,nie tylko ze względu na rolę jaką pełnił i pełni klasztor w Jazłowcu dla kultury polskiej. Zasługuje na nie również z powodu niezwykłości tego miejsca, co mogą potwierdzić tylko ci, którzy spędzili tam chociaż jedną noc.
Spotykamy siostrę Tatianę Czop -przełożoną w klasztorze- jak zawsze zajętą , tym razem krzątaniną w klasztornej kuchni; właśnie przybywa grupa neokatechumenalna z Chmelnickiego/Płoskirowa, w ciągu roku jak zawsze docierają niewielkie grupy z Polski.
Sytuacja sióstr bez osób o nich pamiętających i odwiedzających jest opłakana. Pamiętają jednak o nich, między innymi dawni mieszkańcy tych ziem, na przykład dziś mieszkający na Dolnym Śląsku mieszkańcy dawnego Barysza.
Zawozimy im trochę chemii i niewielką ofiarę pieniężną ,od nas i od baryszan mieszkających dziś na Dolnym Śląsku pod Ślężą.
Zawarliśmy tez porozumienie, że od dziś będzie funkcjonowała na naszej stronie specjalna zakładka z informacjami o tym co dzieje się w Jazłowcu oraz o bieżących potrzebach klasztoru. Serdecznie do niej zapraszamy.
***
Tego samego dnia przemierzamy trasę Lwów- Kołomyja. Dzień zaczynamy bardzo wcześnie. Po prostu ,w wiele miejsc nie zdążylibyśmy na czas. Czekają na nas bowiem w Bóbrce, Stanisławowie, Kołomyi, Jazłowcu.
Chcemy zapalić znicze na cmentarzach w Kołomyi i w Zimnej Wodzie, na których pracowali nasi wolontariusze, podziękować za pomoc przy pracach wakacyjnych dla mieszkających tam Polaków i miejscowych władz.
„Najwyższym prawem - dobro Narodu”
dewiza korporacji studenckiej „Leopolia”
Na początek dnia olbrzymie wzruszenie-na jednym z cmentarzy w Starym Siole koło Bóbrki (obie miejscowości należące wedle legend do Zawiszy Czarnego) na którym pracowali nasi wolontariusze, jedziemy zapalić znicze między innymi na grobach rodziny państwa Doleczek. Efekty pracy Zbyszka Saganowskiego, prywatnie pracownika wrocławskiego oddziału PKP Cargo ,mimo długoletniej znajomości jak zawsze zaskakuje dokładnością i precyzją. Najstarsze nagrobki zrzucone na pobocze Zbyszek wraz z wolontariuszami oczyścił i uporządkował.
O wartości garści ziemi
Celem nadrzędnym było odwiedzenie grobów naszych bliskich w wyżej wymienionych miejscach, rozmowy na temat odbudowy cmentarzy w Ludwipolu i Niewirkowie, podziękowanie dla tych na Ukrainie ,którzy pomogli nam w mijającym roku.
Podsumowaniem wyjazdu miała być wspólna msza święta z okazji 11 listopada na cmentarzu w Moczulance ,gdzie pochowani są żołnierze Armii Krajowej z oddziału Władysława Kochańskiego.
Inicjatywa wyjazdu pojawiła się już w sierpniu. Powód? Spotkanie i rozmowa z siostrami niepokalankami z Jazłowca, które wierne słowom Matki Marceliny Darowskiej trwają w swoim mateczniku. Niewiele osób zapewne wie, że każda z sióstr w dniu pogrzebu otrzymuje garść ziemi z Jazłowca.
W latach osiemdziesiątych wyglądało na to, że tradycja ta się skończy..I stał się cud.. Kolejny cud staje się na naszych oczach-odbudowa klasztoru. Przepięknie położony wśród jarów i lasów zamek Jazłowieckich i Buczackich niezwłocznie wymaga podstawowych remontów, jednak aby je rozpocząć niezbędne jest ogrzewanie murów klasztornych, co z kolei wymaga nakładów na opał.
Jazłowiec zasługuje na odzyskanie swojego blasku ,nie tylko ze względu na rolę jaką pełnił i pełni klasztor w Jazłowcu dla kultury polskiej. Zasługuje na nie również z powodu niezwykłości tego miejsca, co mogą potwierdzić tylko ci, którzy spędzili tam chociaż jedną noc.
Spotykamy siostrę Tatianę Czop -przełożoną w klasztorze- jak zawsze zajętą , tym razem krzątaniną w klasztornej kuchni; właśnie przybywa grupa neokatechumenalna z Chmelnickiego/Płoskirowa, w ciągu roku jak zawsze docierają niewielkie grupy z Polski.
Sytuacja sióstr bez osób o nich pamiętających i odwiedzających jest opłakana. Pamiętają jednak o nich, między innymi dawni mieszkańcy tych ziem, na przykład dziś mieszkający na Dolnym Śląsku mieszkańcy dawnego Barysza.
Zawozimy im trochę chemii i niewielką ofiarę pieniężną ,od nas i od baryszan mieszkających dziś na Dolnym Śląsku pod Ślężą.
Zawarliśmy tez porozumienie, że od dziś będzie funkcjonowała na naszej stronie specjalna zakładka z informacjami o tym co dzieje się w Jazłowcu oraz o bieżących potrzebach klasztoru. Serdecznie do niej zapraszamy.
***
Tego samego dnia przemierzamy trasę Lwów- Kołomyja. Dzień zaczynamy bardzo wcześnie. Po prostu ,w wiele miejsc nie zdążylibyśmy na czas. Czekają na nas bowiem w Bóbrce, Stanisławowie, Kołomyi, Jazłowcu.
Chcemy zapalić znicze na cmentarzach w Kołomyi i w Zimnej Wodzie, na których pracowali nasi wolontariusze, podziękować za pomoc przy pracach wakacyjnych dla mieszkających tam Polaków i miejscowych władz.
„Najwyższym prawem - dobro Narodu”
dewiza korporacji studenckiej „Leopolia”
Na początek dnia olbrzymie wzruszenie-na jednym z cmentarzy w Starym Siole koło Bóbrki (obie miejscowości należące wedle legend do Zawiszy Czarnego) na którym pracowali nasi wolontariusze, jedziemy zapalić znicze między innymi na grobach rodziny państwa Doleczek. Efekty pracy Zbyszka Saganowskiego, prywatnie pracownika wrocławskiego oddziału PKP Cargo ,mimo długoletniej znajomości jak zawsze zaskakuje dokładnością i precyzją. Najstarsze nagrobki zrzucone na pobocze Zbyszek wraz z wolontariuszami oczyścił i uporządkował.
Szerzej o jego pracy:http://www.kresowianie.info/artykuly,n410,kolomyja_zimna_woda__2013.html.
Kompletnie przypadkowo odkrywamy w gęstwinie krzewów krzyż o cechach charakterystycznych dla krzyży stawianych na przedwojennych polskich cmentarzach wojskowych.

Jerzy Leliwa Żurowski
Przy dokładnych oględzinach razem stwierdzamy, że jest to krzyż wojskowy (polski orzeł wojskowy- tzw. orzeł siedzący na tarczy amazonek). Zdumiewający jest jednak napis mówiący: „Jerzy Leliwa Żurowski Obr.Lw.OdzKrzyzemW.”( Obrońca Lwowa Odznaczony Krzyżem Walecznych)Napis z datami urodzin i śmierci są nieczytelne.
Wszystko wskazuje na to, że odnaleźliśmy ostatnie miejsce pochówku Jerzego Żurowskiego, student prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, założyciela Korporacji studenckiej Leopolii, pierwszego jej prezesa (1923/24, wiceprezes 1921/22)

Korporacja studencka Leopolia-przyjecie nowych czlonkow poczatek lat 20 tych. Czy jest wśród nich Jerzy Leliwa Zurowski?
Korporacja akademicka Leopolia została założona dnia 18 VI 1923 r. przez grupę dziewięciu studentów Uniwersytetu Jana Kazimierza. Początkowo nosiła nazwę “Roxolania”, gdyż miała reprezentować młodzież pochodzącą z Rusi Czerwieńskiej (”Roxolania” to inna nazwa Rusi Czerwieńskiej). Pod koniec 1923 r. nazwa korporacji została jednak zmieniona na “Leopolia”, co z kolei miało trafniej wskazywać na związek nowej organizacji z miastem Lwów. Leopolia należała do największych i najbardziej prężnych korporacji lwowskich.
Od dnia 18 lutego 1925 r. istniało Koło Filistrów. Prezes 1922 i 1923 Bratniej Pomocy Studentów UJK, mgr prawa. Po krótkiej modlitwie zapalamy biało-czerwone znicze.

Obrońca Lwowa w Starym Siole
O tym fascynującym ,ale i zarazem smutnym (ze względu na jego stan) odkryciu poinformowaliśmy przy okazji spotkania z okazji Święta Niepodległości w Stanisławowie Konsulat Rzeczpospolitej Polskiej we Lwowie, pana konsula Jacka Żura.
Dlaczego byliśmy i co spotkało nas w grodzie Rewery? Możecie się tego dowiedzieć między innymi z listopadowego numeru Kuriera Galicyjskiego:http://www.kuriergalicyjski.com/images/archiwum/kg/2013_21_193.pdf.
Towarzysze z Ameryki? Zagadka Jana Kozakiewicza

Podpis: inskrypcja na grobowcu Jana Kozakiewicza
Po ciepłym przyjęciu w stolicy województwa i w nowo otwartym Domu Polskim spotykamy się ok. 70 km dalej z kolejną polską enklawą. Tym razem jest to Kołomyja, miasto specyficzne, co po raz kolejny udowodnił nam nadchodzący wieczór. Tutaj spotykamy się z członkami Towarzystwa Polskiego im. Adama Mickiewicza. To między innymi ich pomoc dla naszych wolontariuszy pozwoliła na zakończenie zaplanowanych prac na kołomyjskim cmentarzu w 2013 roku. Widać tam efekt wieloletniej, systematycznej i przemyślanej pracy. Zbyszek Saganowski przy okazji naszej wizyty w Kołomyi udzielił dziennikarzom obszernego wywiadu jak do tego doszło. Mamy nadzieję, że za jakiś czas usłyszymy bądź przeczytamy jak jest recepta na stworzenie drugiego Łyczakowa? Wiemy, że jest na to potrzebny czas i doskonała organizacja.
W 2010 roku pani Roma Saganowska zajęła się oczyszczaniem jednego z zarośniętych wieloletnimi krzewami , mchem i glonami grobowców. Zaskoczeniem był dla niej napis: inskrypcja na grobowcu głosi bowiem: „Janowi Kozakiewiczowi Za wieczną służbę proletarjatu Towarzysze P.P.S –Z.S.P w Ameryce”*. Wydaje się, że jest to jedno z najciekawszych odkryć w ostatnim czasie na kołomyjskiej nekropolii i od samego początku zaintrygował dociekliwych badaczy kresowych historii..
Pomijając kompletnie błędne wyjaśnienia komunistycznego pochodzenia grobowca- to z pewnością ten „proletarjat” uratował grobowiec od zniszczenia. Jednak gdyby dokładniej przyjrzano się postaci Jana Kozakiewicza, to nie wiem ,czy grobowiec ocalałby do dnia dzisiejszego w stanie pozwalającym go zrekonstruować.
Co ciekawe nie znalazłem grobowca w spisach współczesnych: ani ukraińskich ,ani polskich. Czyżby uznano go jednak za spadek władzy komunistycznej niegodny uwagi?
Dla wątpiących za: http://lewicowo.pl/polski-ruch-socjalistyczny-w-ameryce/ „Amerykańska Socjalistyczna Partia wskutek denuncjatorskiej metody polskich, rosyjskich, litewskich i niemieckich esdeków postawiła ZPSP rodzaj ultimatum: albo zerwanie z akcją popierania Legionów Piłsudskiego i z K.O.N., albo wystąpienie z amerykańskiej Socialist Party – po fakcie wystąpienia polskich socjalistów z Amerykańskiej Partii.
Dziś ZSP jest ostoją postępu, uświadomienia narodowego i klasowego, kultury i oświaty wśród przeszło 3-milionowej emigracji polskiej w Ameryce.
Ideowo ZSP odpowiada PPS, której przygotowuje przyszłych członków, rzesze współpracowników i zasila fundusze. Ponad wszystkie rozłamy i waśnie wewnętrzne z dawnych lat – dziś działa jeden zjednoczony, bratnimi węzłami połączony z PPS: Związek Socjalistów Polskich w Ameryce.”Dzisiejsze ZSP nie ma nic wspólnego z dawnym ZSP w USA.
Na dalekim Pokuciu znalazł swój pochowek jeden z najciekawszych socjalistów galicyjskich obok Ignacego Daszyńskiego na przełomie XIX i XX wieku. To nie tylko jeden z twórców „Czerwonego sztandaru” ,hymnu PPS, ale pierwszy obok Daszyńskiego polski poseł socjalistyczny w austriackiej Radzie Państwa, później czołowy działacz Związku Socjalistów Polskich w Ameryce, na początku XX wieku wyjechał do Południowej Ameryki (wydał nawet wspomnienia z tzw. polskiej misji socjalistycznej w Ameryce południowej), a po pewnym czasie osiadł na stałe w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, był wieloletnim redaktorem „Robotnika” (wyd. amerykańskie), później sekretarzem generalnym Związku i jego prelegentem.
Pisał do między innymi do: „Naprzód”, współpracował z ukraińskim pismem „Narod”, dziennikarz Przedświtu, dramatopisarz m.in. dramat „Pokonani zwycięzcami” pod pseudonimem Janko, organizator nielegalnych kół socjalistycznych, to także z jego inicjatywy socjaliści lwowscy wychodzili z transparentami z napisami: „niech żyje niepodległa Polska i wolna Ukraina”, działacz szczególne zasłużony w dziedzinie współpracy polsko- ukraińskiej we Lwowie w l dziewięćdziesiątych XIX w. Skazany za działalność socjalistyczną z Zygmuntem Balickim (tak, tak to ten narodowiec) w 1882 r we Lwowie na 8 miesięcy wiezienia.
Czy znajdziemy środki na odnowienie grobowca jednego z twórców Polskiej Partii Socjalistycznej? Możemy jedynie zakładać i wierzyć, że tak się stanie -o czym poinformujemy w najbliższym czasie.
Odnalezienie grobowca Kozakiewicza to oczywiście nie tylko efekt pracy Zbyszka, wolontariuszy z Polski, wszystkich ludzi dobrej woli z Kołomyi i władz miasta Kołomyi. Również spora grupa dzieci z okolicznych blokowisk dzięki pomysłowości naszych wolontariuszy również włączyła się w prace na cmentarzu. Miejmy nadzieję ,że przekażą oni jak ważne jest to miejsce dla nas jak i dla nich.
Więcej o pracach w Kołomyi: http://www.kresowianie.info/artykuly,n410,kolomyja_zimna_woda__2013.html
Złożyliśmy również znicze i kwiaty na rodzinnym grobowcu od rodziny Kraśnickich mieszkających dzisiaj w Krakowie. To czego dokonał Zbyszek z destruktów naprawdę imponuje. Proszę zresztą zobaczyć:

Grobowiec rodziny Krasnickich po remoncie
Hieronim Cyprjanowicz Guleckij
W tym roku mija 200 rocznica wybuchu powstania styczniowego. Obchody w Polsce trudno nazwać hucznymi. Co ciekawe na przykład na Białorusi powstało mnóstwo utworów muzycznych popularyzujących powstanie styczniowe.
Wielu potomków uczestników powstania styczniowego jest po dziś rozrzuconych od Amuru po Pacyfik.
Jednego z takich spotkaliśmy w wieczorem na ulicy w Kołomyi. Spotkanie idealnie nadawałoby się na jedną ze scen z „Mistrza i Małgorzaty”.
Niespodziewanie zza rogu wychynął arcyoryginalny dyliżans (jak się później okazało -weselny): a na dziobie tego wehikułu siedział mały piesek nieokreślonej rasy o minie conajmniej kapitana Hooka.
Ową machinę prowadziła starsza kobieta, na wózku z tyłu jechała pośród polnych kwiatów i róż..koza.
Rolę kamerdynera odgrywał wysoki postawny mężczyzna w nieokreślonym wieku z sumiastym wąsem. Z kimś takim zawsze warto zamienić kilka słow. Mężczyzna błyskawicznie kiedy tylko zorientował się, ze jesteśmy Polakami, od razu z radością podzielił się wiedzą historyczną (opowiadając z czysto moskiewskim akcentem) i opowiedział nam historię powstańczego rodu.
Jego dziadek Hieronim Cyprianowicz Gulecki, uczestnik powstania na terenach dzisiejszej Białorusi za polski „miateż” został skazany na zsyłkę na Syberie.
Tam jako człowiek piśmienny dość szybko został doceniony. Do czasów powstania z nakazu carskiego ożenił się i miał 7 dzieci.
Zmarł w 1920 roku i pewnie dlatego cala rodzina pozostała już w nowym kraju: w Związku Sowieckim. Jego wnuk Georgij (czyli Jerzy) przez lata mieszkał w Moskwie i interesował się historią rodu, którą spisał w rękopisie. Obiecaliśmy, ze wrócimy żeby przybliżyć tę niesamowitą historie czytelnikom naszej strony.
Wołyński czas honoru
Przenosimy się na Wołyń i Polesie Wołyńskie. Cel Berezne, Ludwipol, Niewirków, Korzec i zasłuczańskie wsie. Późnym wieczorem docieramy do Bereznego gdzie czekają nas władze miasta, jednak pierwszym miejscem jest dawny cmentarz w Bereznem, gdzie wspólnie modlimy się i zapalamy znicze.

Na cmentarzu w Bereznem zapalenie zniczy
Mer Oleg Pyłypaka wita nas serdecznie obdarowując tym czym Berezne dziś słynie zapałkami z Bereznego i poleskim bursztynem. Kiedy pytamy, czy Polacy przyjeżdżają odpowiada ze tak, ale niestety nie do niego. Widzi z okien swojego urzędu co jakiś czas płonące na cmentarzu lampki i znicze.

Wreczenie pamiątkowego dyplomu dla przewodniczącego rady miasta Berezne
20 kilometrów dalej Sosnove, dawny Ludwipol, nieoficjalna stolica Nadsłuczańskiej Szwajcarii ; którą prowadzę wspólnie z radnym wrocławskim Rafalem Czepilem z władzami miasteczka o odbudowie cmentarza i stworzeniu lapidarium.

Wiceprezes TMKK J.Rudnicki z przewodniczącym Rady Wiejskiej Sosnowego Włodzimierzem Sydorczukiem po pierwszych rozmowach o cmentarzu katolickim w Sosnovem/Ludwipolu
Udaje nam się znaleźć nić porozumienia z przewodniczącym wiejskiej rady panem Włodzimierzem Sydorczukiem. Kiedy odwiedzamy porośnięty akacjami cmentarz położony przy dawnej drodze czołgowej zauważamy palące się znicze. To znak ze rodziny pamiętają i przyjeżdżają- te słowa wypowiada Sydorczuk.
Mamy nadzieję że ruszymy tutaj z pracami od lutego. Do wszystkich, którzy mają pochowanych tam przyjaciół i bliskich: prośba- zbierajcie dane o pochowanych na tym cmentarzu i przesyłajcie na naszego e-maila kresowianie@o2.pl.
Mamy nadzieję, że już niedługo będziemy mogli zapalić znicze naszym bliskim tak jak w Ludwipolu.

Postaramy się już niedługo zamieścić zakładkę o Ludwipolu, planowanym terminarzu działań, projekcie lapidarium itp. Tutaj przy okazji wielkie podziękowania dla tych którzy pamiętali o cmentarzu ludwipolskim w dniu 1 listopada: parafianom w Barkowie i Nasławicach na Dolnym Śląsku, Białej koło Częstochowy i Stradomia w Częstochowie.
Władysław „Bomba” Kochański
11 listopada spotykamy się z przybyłymi wołyniakami z Dolnego Śląska na cmentarz w Moczulance nieprzypadkowo, to tutaj spoczywają żołnierze Władysława Kochańskiego pseudonim „Bomba” „Wujek”.
To oni ocalili tych którzy schronili się na Zasłuczu w czasie II wojny światowej przed czerwonymi nocami.

Fotografia Żołnierze Władysława Kochańskiego na Wołyniu
Wjeżdżamy na teren gdzie tylko piaszczyste drogi, lasy..i azalia pontyjska jeden z cudów tej ziemi. Kilkanaście kilometrów od najbliższego asfaltu czeka na nas zmarznięta grupka tych dla których ciągle ważne są słowa Roty. Ci którzy przyjechali na Moczulankę to dzisiejsi mieszkańcy województw: dolnośląskiego i zachodniopomorskiego, ale są też i z Wielkopolski jak i mazowieckiego.

Jan Rudnicki
Mszę odprawił ks. Waldemar Szlachta w intencji wszystkich tych których przywieźliśmy w naszych sercach. Msze zakończyło zanitowane przez panów wspólne odśpiewanie „Boże cos Polskę”. Długo jeszcze dźwięczą w leśnej głuszy słowa: „od nieszczęść które przygnębić ją miały..”

Później ruszamy w długą drogę szlakiem zasłuczanskich cmentarzy i wsi: Moczulanka, Stara Huta, Lewacze, Siwki, Jackowicze, Rudnia Potasznia, Nowiny.
Tam gdzie brakuje asfaltu niezbędny okazuje się koń, wóz i porządny woźnica.

Cmentarz w Lewaczach 11.11.2013
***

11 listopada zaprosili nas tez do siebie w niezwykły sposób mieszkańcy Niemili.
Do miejsca pozostałego po wsi trudno jest trafić nawet za dnia. Pozostała po niej leśna polana i zamordowani z tej wsi , pochowani we wspólnej mogile koło dawnej posesji Franciszka Żygadły.
Mimo późnej pory i fatalnej drogi trafiamy tam, gubiąc drogę i trafiając na polanę z niewielkim kurhanem ,na którym stoi obelisk z tablicą i krótkim napisem: „Tutaj spoczywają mieszkańcy wsi Niemila”.
Chyba w żadnym z momentów naszego wyjazdu nie zapadła, aż taka cisza wśród uczestników. Ta cisza i późniejsza wspólna modlitwa „Anioł Pański” była dla piszącego chyba najbardziej przejmującym doznaniem całego wyjazdu.
Zgubiona droga

Obelisk na miejscu masowego grobu mieszkańców wołyńskiej wsi Niemila
Podsumowanie
Dom
Był jeszcze jeden moment tego wyjazdu o którym należy wspomnieć. Spośród przybyłych na cmentarz w Moczulance była pani Teofila Rudnicka dawna mieszkanka Siwek, dziś dolnoślązaczka, która po ponad 70 latach odnalazła swoją rodzinę.
Ta historia zasługuje na scenariusz filmowy: rodzina ojca pani Teofili po roku 1921 podzieliła los milionów Polaków i znalazła się za granicą, w Związku Sowieckim.

W 1936 roku deportowano ich w ramach tzw. akcji antypolskiej do Kazachstanu. Powrócili dopiero w latach 60 XX wieku do rodzinnej wsi –Lewacze , która w międzyczasie zniknęła w wyniku wysiedleń w czasie II wojny światowej.
Ze wsi pozostał jedynie leśny cmentarz. Osiedlili się w sąsiedniej wsi Siwki licząc na to, że ktoś z najbliższych kiedyś wróci na ojcowiznę.
Do spotkania doszło przy okazji pielgrzymki pani Teofilii do rodzinnej wsi.
Tekst: Jerzy Rudnicki
Postscriptum
Historia nigdy się nie kończy..Na naszych oczach trwa walka o uratowanie jazłowieckiego klasztoru, utrzymanie narodowości przez tych którzy pozostali wierni słowom „Roty”, przywracanie naszej, wspólnej pamięci dla tych o których pamięć zaciera już czas, o upamiętnienie tych, którzy pozostali już tam na zawsze na tak bliskim i dalekim Wołyniu.
Urzeczywistnienie tych planów wymaga jednak od nas mnóstwa pracy i nakładów finansowych. Wszystkich, którzy chcieliby pomóc przy pracach opisanych w artykule zapraszamy do współpracy pod adresem: kresowianie@o2.pl.
Pamiętajmy o Kresach!
Podziękowania-
Za współorganizację wyjazdu składamy podziękowania dla: pana Zbigniewa Saganowskiego, ks. Mariana Kuca z Bóbrki, s.Tatiany Czop z Jazłowca, ks. Waldemara Szlachty z Korca, przewodniczącego rady Miejskiej w Bereznem pana Oleksandra Pyłypaki, przewodniczącego rady wiejskiej w Sosnovem (Ludwipolu)pana Włodzimierza Sydorczuka, pana redaktora Marcina Torza z Gazety Wrocławskiej, pani redaktor Sylwii Jurgiel z Radia Wrocław, radnego Rady Miasta Wrocławia pana Rafała Czepila oraz byłego wojewody dolnośląskiego pana Krzysztofa Grzelczyka.
***
Klasztor SS.Niepokalanek
Ul.Centralna 29
48467 Jazłowiec
Buczacki r-n
Tarnopolska obłast
Ukraina
Email: j.marcelina@wp.pl, sajulia@o2.pl
Tel kom:
+380 678 495 490
+380 678 496 400
+380 354 441 486
Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia NMP
Z siedzibą w Szymanowie przy ul. Szkolnej 2
Nr rachunku:
Bank Pekao S.A. XIII Oddział
Warszawa ul. Grzybowska 80/82
12402034-50002849-401112-001
Jest to równocześnie konto dewizowe.

Matka Boska Jazłowiecka
„Niech Ta, która "przynagla nas do modlitwy" - podolska wygnanka - roztacza swoją opiekę nad dziećmi dawnymi i obecnymi i ich rodzinami.”
Artykuł przeczytano 414 razy