MALARSTWO KRESOWE-POLESIE
Anna Małgorzata Budzińska
W naszej kolejnej wędrówce geograficzno- malarskiej przeniesiemy się w czasie i przestrzeni do krainy bagien, bezbrzeżnych łąk, torfowisk, dzikiego ptactwa, rybnych rzek i posępnych, skrytych ludzi- na zaczarowane Polesie.
Tę tajemniczą krainę opisuje nasz poeta Władysław Syrokomla:
Polesie
Nieprzemierzone okiem trzęsawisk obszary,
Snują mi się niekiedy, jakby senne mary.
Lasy ciemne i gęste, jak gdyby jaskinie;
Rzeka, co miedzy łozą, a sitowiem płynie;
Uprzykrzonych owadów drużyna skrzydlata
I zielony motylek, ci nad wodą lata;
I ta cisza powietrzna, rzadko przerywana
Ostrym krzykiem żurawia, klekotem bociana,
Albo pluskaniem czółna po spokojnej fali,
Kiedy rybak z więcierzem przemknie się w oddali.
Tajemny jakiś urok w mych oczach obwiewa
Żółte Polesia piaski i ponure drzewa
Czarne, podarte chatki na piasku lub mszarze,
Słomą kryte cerkiewki i wiejskie cmentarze,
Ozdobione jedliną lub sosna pochyłą,
Gdzie sterczy mała chatka nad każdą mogiłą.
Snują mi się niekiedy, jakby senne mary.
Lasy ciemne i gęste, jak gdyby jaskinie;
Rzeka, co miedzy łozą, a sitowiem płynie;
Uprzykrzonych owadów drużyna skrzydlata
I zielony motylek, ci nad wodą lata;
I ta cisza powietrzna, rzadko przerywana
Ostrym krzykiem żurawia, klekotem bociana,
Albo pluskaniem czółna po spokojnej fali,
Kiedy rybak z więcierzem przemknie się w oddali.
Tajemny jakiś urok w mych oczach obwiewa
Żółte Polesia piaski i ponure drzewa
Czarne, podarte chatki na piasku lub mszarze,
Słomą kryte cerkiewki i wiejskie cmentarze,
Ozdobione jedliną lub sosna pochyłą,
Gdzie sterczy mała chatka nad każdą mogiłą.
Tadeusz Chrzanowski tak wspomina we wspominanej już wcześniej książce „Kresy czyli obszary tęsknot” :
Za Włodzimierzem Wołyńskim zaczynały się poleskie krajobrazy. Więc najpierw leśny trakt, szeroki na dziesięć metrów, piaszczysty, po którym koleiny wozów wiły się zygzakowato.
Po obu stronach coraz gęściej otaczał nas las, niezbyt wysoki, niezbyt gęsty, a spomiędzy drzew coraz częściej ukazywały się kępy ostrych traw jak bezkwietne bukiety. Potem ich liczba zwiększała się, pojawiały się mszary, małe brzózki i to już były bagna, na które nie wolno było wchodzić jeśli się dobrze miejsca nie znało, a zwłaszcza jeśli się nie miało techniki skakania po tych kępach ostrych traw, bo łapczywa ciemność mokradeł połykała bezlitośnie wszystko, co się w jej królestwie znalazło obcego.
Musiała to być kraina fascynująca, chociaż zatopiona zewsząd w wodach i w archaizmie nieprawdopodobnym. Podstawą lokomocji była tu łódź: na niej zwożono do zagród skoszone siano, na niej przewożono zwierzęta domowe na pastwisko, a przede wszystkim z nich łowiono ryby.
Historyczne i geograficzne Polesie sięgające na wschodzie po Dniepr i Berezynę w 1921 roku przecięła na pół granica ze Związkiem Sowieckim. W granicach II RP pozostało Polesie Zachodnie, kotlina leżąca na wschód od Bugu, ograniczona od północy Wyżyną Nowogródzką, a od południa Wyżyną Wołyńską. W 1945 roku Polesie znalazło się w granicach Związku Radzieckiego, a w 1991 roku – Białorusi.
Znakomitymi piewcami uroków tych ziem byli malarze: Leon Wyczółkowski, Julian Fałat, Czesław Wasilewski –Zygmuntowicz, Józef Chełmoński, Henryk Weyssenhoff , a także malarz rosyjski Iwan Szyszkin.
Nie będę tu spisywać życiorysów malarzy- to łatwo znaleźć. Spróbuję natomiast dopasować obrazy do opisów zaczerpniętych z książki „Polesie” Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego.
Czytałam tę książkę dwa razy: pierwszy raz „połknęłam” ją zaraz po przyniesieniu z biblioteki, a drugi raz potem- aby zapisać potrzebne mi cytaty. Czytałam wiele innych opracowań, ale żadne nie oddawało tak ducha Polesia jak książka Ossendowskiego.
Zobaczmy więc jego opis zimy:
Zima wyzwala mieszkańców Polesia z przepotężnej władzy trzęsawisk, topieli wodnej i nieustannej, mozolnej pracy. Jak okiem sięgnąć, rozpiera się tam na cztery, pięć miesięcy biała równina-jedna wielka, bezkresna i bezpieczna droga. Poleskie sanie na jesionowych płozach przetną niebawem zimowy szlak.
A teraz to samo, ale oczyma malarzy:
Zdj.2 Julian Fałat - krajobraz zimowy z Polesia
Zdj.3 Czesław Wasilewski - Zygmuntowicz- sanna
Na Polesiu zachowały się największe puszcze olchowe, wydmy z pierwotną roślinnością stepową, bagna i jeziora torfowe. Nic dziwnego, że Polesie było rajem dla myśliwych polujących na łosie, jelenie, rysie, bobry i głuszce oraz ulubionym plenerem malarzy.
Wiosna roztapia coraz to nowe zaspy, połacie i wydmy śnieżne. Budzą się, zbierają, ruszają długo zastygłe wody. Woda przybywa coraz szybciej i wyżej, piętrzy się groźnie. Zrozpaczona, niosąca nadmiar wody Prypeć z bolesnym westchnieniem występuje z brzegów i zalewać zaczyna niskie torfowiska mszarniki, hała i kotlinne olsy- aż hen!
Znikają pod wodą łęgi i wyżej położone błonia przybrzeżne, najniższe ostrowy, grzędy pełne jałowców i wrzosowisk, zarośla łóz, suchych i łamliwych szuwarów
– tak widział poleską wiosnę pisarz, zaś malarze:
Zdj.4 Julian Fałat - roztopy
Zdj.5 Józef Chełmoński - zalana łąka
A jakie jest lato? Ossendowski przyznaje:
Któż mógłby je nazwać pięknym? Niepewne jest i zmienne lato poleskie, deszczami nasiąkłe, mgłami o świcie i po zorzy wieczornej spowite. Nad krajem tym rozpościera się szara, pochmurna płachta bodaj przez połowę dni w roku; okresie letnim słońce nieczęsto przegląda się w wodach rzek i jezior. Lato jest tu dżdżyste, szczególnie w lipcu. (…)
Polesie to nasza dżungla parna, wilgotna, nieruchoma, bo nawet dmące w lecie północno-zachodnie wiatry nie rozpraszają mgieł i chmur. W umiarkowanie ciepłym i wilgotnym powietrzu wybuja niezmiernie wszelaka roślina. Po łąkach żerują gromady bocianów, a w miejscach dalekich od oka ludzkiego czujne, szare czaple wyglądają zdobyczy.
Nad trzcinami latają kaczory. Przylatują tu z jezior zaczajonych wśród olszyńców, aby sprawdzić czy wzrasta młódź po szuwarach i czy prędko sobie sama radzić zacznie.
Zdj.6 Cz. Wasilewski - świt i kaczory
Zdj.7 J. Chełmoński - królestwo ptaków
Zdj. 8 Henryk Weyssenhoff - poleskie błota
Zdj.9 Iwan Szyszkin – Polesie
Zdj.10 Cz. Wasilewski - cietrzewie
Zwróćmy uwagę, że rzeczywiście na wszystkich tych obrazach niebo nie jest niebieskie i wszędzie snują się mgły- podobnie jak w opisie.
Kolejny cytat dotyczy mieszkańców Polesia:
Drugim obok przyrody magnesem przyciągającym na Polesie etnografów, etnologów i badaczy kultury byli jego mieszkańcy, Poleszucy. Mówiący o sobie „tutejsi”, wyznający przede wszystkim prawosławie, posługujący się mieszanym dialektem języków ukraińskiego, białoruskiego i polskiego, zazwyczaj niepiśmienni.
W szeroko rozpowszechnionej opinii Polesie uchodziło za swoisty skansen pierwotnej Słowiańszczyzny. (…) Na ogromnej połaci bagien i resztek puszczy przetrwał na tym skrawku prasłowiańskiej ziemi odrębny typ człowiek- Poleszuk.
Jest on wzrostu średniego, niekrzepkiej postawy, o włosach płowych lub jasnych, o oczach siwobłękitnych lub zielonkawych jak pióra drobnych ptasząt lub chwoszczyków-skrzypów moczarowych. (…) Poleszuk stał się nieufny i uparcie bierny, a gdy to nie pomaga- mściwy i zawzięty. Poleszucy w malarstwie:
Zdj.11 J. Fałat - oszczepnicy
Zdj.12 K.Sichulski - Polesie
Moja babcia pochodząca z Wołynia tak mówiła: - On ma stopy jak poleski złodziej.- znaczyło to, że bardzo duże. –Dlaczego? – pytałam. -No, bo żyją na bagnach i muszą mieć duże stopy, żeby się nie potopili- odpowiadała babcia. Zapewne duże kapcie wyplatane z łyka też im w tym pomagały.
Zdj.13 Leon Wyczółkowski - rybak
Zdj.14 Cz. Wasilewski - starzec
A czym zajmowali się Poleszucy? Jak zdobywali pożywienie, zapasy i środki do życia?
Te sprawy Chrzanowski opisuje szczegółowo, nie szczędząc nam opisów okrutnych praktyk kłusowniczych w kniei i w wodach. Poleszuk wydzierał ziemi i wodzie wszystko co się dało, nie martwiąc się o przyszłe zasoby, czy straty- o ekologii nie miał pojęcia. Nie czynił tego dla zbytków, lecz aby przetrwać. Polowano więc wytrwale, łowiono ryby, zbierano miód i wydzierano łąkom wszystkie kępki trawy- to bogactwo poleskiego chłopa.
Czytamy:
Co robią w tych odludnych, mało dostępnych ustroniach ci milczący, szarzy, powolni, jak gdyby skradający się ludzie? Szukają nowych miejsc, aby przypłynąć tu z kosami i wydrzeć bagnom siano; wypatrują nowych ostępów do tokowisk cietrzewi i głuszców; odnajdują sady i łęgi kaczek, tropy wilków i dzików; zdzierają łyko z lip i wiązów, rąbią pręty młodych dębczaków, wierzb i łóz, skręcają z kory ligawki, plotą łapcie, króbki i „wiersze”- pułapki na ryby, drążą fujarki pasterskie…
Tysiąca rzeczy dostarczają im te błota i wody- tysiące ich spostrzeże i zużytkuje Poleszuk, człowiek leśny, duch błotny, uparty, samotny, pierwotny łowca. Żyto, owies, jęczmień i proso dojrzewają na nędznych poletkach, zaoranych tuż przy chatach- to wszystko co uprawia tu rolnik, bo bagna, mszarniki, bory i olsy odstąpiły im zaledwie skrawki uprawnej gleby.
Resztę zgarnęły wszechwładna woda, topiel bezdenna i trawy. Umie on powiększyć zapasy chleba, dodając do mąki, lebiody, rzadziej dorzuca otręby, a gdy wypadnie głodowy rok to i białej gliny domiesza uśmierzając tym męki głodowe. Tak wiec nie dziwmy się, że przy takim rolnictwie chłop poleski musiał się ratować zbieraniem jagód leśnych, orzechów, grzybów, a także bezwzględnie polować na zwierzynę i łowić ryby- różnymi sposobami.
Poleszuk walczył o byt, a dla artystów było to bardzo malownicze:
Zdj.15 L. Wyczółkowski – rybacy polescy
Zdj.16 Iwan Szyszkin - pasieka w lesie
Zdj.17 J. Fałat – polowanie na niedźwiedzia
Zdj.18 Wyczółkowski - siewca
Zdj.19 Wyczółkowski Rybak niosący raki
Teraz o wilkach:
W zaroślach łóz i w oczeretach odzywa się ponure wycie, zapalają się i gasną gorące ogniki. To „lampy” wilcze – płonące ślepia drapieżników, jak gdyby wici rychłego i niespodziewanego napadu. Wraża to siła dla pasterzy poleskich, wróg odwieczny!
Zdj. 20 Wierusz-Kowalski - wilk
Zdj.21 J. Chełmoński - napad wilków
Skoro było już o strasznych wilkach to jeszcze o czarach, bożkach i zabobonach.
Na tajemniczej ziemi poleskiej pędzi ciężkie i ciemne życie mieszkaniec tej krainy- Poleszuk. Niepomny swych przodków, z nieświadomym, a tragicznym uporem przechowuje ich dawne wierzenia, obyczaje, zabobony, czary, charakter i sposoby walki o twardy, mozolny byt. (…)
Zdj.22 H. Weyssenhoff - przeczucie
W ciemne noce dziwne się rzeczy dzieją w głębiach leśnych, gdy na kujawach, nagich polanach w puszczy, tak zwanych ihryszczach baraszkują, i pląsają korowody duchów nieznanych-lasowików, rusałek, biesów i wiedźm (…)
Tajemne modły, zaklęcia i wieszczby. Znają je staruchy stuletnie, zgrzybiałe, mądre mądrością ziemi bagiennej i uczą tej sztuki tajemnej młoduchy i dziewczyny, aby nie umarły, nie zniknęły sędziwe zabobony i gusła, bo- jak świecie w to wierzą- wraz z nimi zapadnie się na zawsze kraj Swarożyca.
Szepcą w lecie stare Poleszuki prasłowiańskie zaklęcie:
-Jariło, znij na trawu, na zyto, na proso, na babbij lon!- Tak z nawyku modlą się do Jariły, bożka pogańskiego polescy orataje- rolnicy i kosiarze.
Wszystko wokół Poleszuka pozostaje tajemnicą, grozą i ponurą mistyką pogańska, toteż okrywa on nawet obrządki chrześcijańskie mchem i śniedzi starej słowiańszczyzny Swaroga, Peruna i Kupały.
Ten pogański mistycyzm, który dostrzega na Polesiu Chrzanowski zauroczył też Zofię Stryjeńską – zwaną księżniczką polskiego malarstwa. Łącząc Art. Deco z nurtem narodowym czerpiącym z folkloru, stworzyła własny, rozpoznawalny styl. Powstał cykl wspaniałych litografii przedstawiających 16 bożków prasłowiańskich, większość z nich zrodzonych w jej snach na jawie.
Zdj.23 Z. Stryjeńska-żywioły - woda i ogień
Zdj.24 Z. Stryjeńska - Dażbóg
Zdj.25 Z. Stryjeńska – Swaróg
Pomimo znacznych zniszczeń i przekształceń powstałych podczas I wojny światowej, w okresie międzywojennym Polesie na przeważającym obszarze nadal zachowało swój prawie naturalny charakter i takie właśnie Polesie opisywał Antoni Ossendowski.
Trzeba tu też wspomnieć o Marii Rodziewiczównie, bo właśnie na Polesiu, w Hruszowej powstała większość powieści pisarki, z czego znaczna część zawiera motywy związane z rodzinnym Polesiem, jego tradycjami, obyczajami, życiem. Opisuje w „Czaharach”:
„Wody wiosenne opadły już znacznie, zielone obszary łąk wynurzyły się z topieli i cały ten płaski kraj, aż do czarnych lasów na widnokręgu maił się w całej krasie".
Polesie, w ujęciu Rodziewiczówny, ze swoją egzotyczną przyrodą i poczciwymi ludźmi wydaje się istnym rajem. Taki wizerunek tej krainy utrwalił się w świadomości ludzi mieszkających z dala. Pisano pięknie o Polesiu, malowano krajobrazy, a nawet śpiewano piosenki:
Pośród łąk lasów i wód toni
W ciągłej pustej życia pogoni
Żyje posępny lud
Brzęczą much roje nad bagnami
Skrzypi jadący wóz czasami
Poprzez grząską rzekę w bród
Czasem ozwie się gdzieś łosia ryk
Albo w dzikim gąszczu głuszca krzyk
I znów ta cisza niezmącona
Dusza lśni pustką rozmarzona
Piękny o Polesiu sen
Polesia czar, to dzikie knieje, moczary
Polesia czar, to dziwny wichru jęk
Gdy w mroczną noc z bagien wstają opary
Serce me drży, dziwny ogarnia lęk
Słyszę jak w głębi wód jakaś skarga się miota
Serca prostota wierzy w Polesia czar
Proszę posłuchać tej piosenki , są tu też wyjaśnienia w języku angielskim: W ciągłej pustej życia pogoni
Żyje posępny lud
Brzęczą much roje nad bagnami
Skrzypi jadący wóz czasami
Poprzez grząską rzekę w bród
Czasem ozwie się gdzieś łosia ryk
Albo w dzikim gąszczu głuszca krzyk
I znów ta cisza niezmącona
Dusza lśni pustką rozmarzona
Piękny o Polesiu sen
Polesia czar, to dzikie knieje, moczary
Polesia czar, to dziwny wichru jęk
Gdy w mroczną noc z bagien wstają opary
Serce me drży, dziwny ogarnia lęk
Słyszę jak w głębi wód jakaś skarga się miota
Serca prostota wierzy w Polesia czar
http://www.youtube.com/watch?v=AEA4jGx3UVk
Z tego niezwykle popularnego tanga Jerzego Kosteckiego ludzie zapamiętywali zazwyczaj refren zaczynający się od słów „Polesia czar...”.
Czy jednak rzeczywiście był to raj? „Brzęczą much roje nad bagnami”- ale mi raj! A ile komarów tam było! Niewiele pomagało okadzanie dymem z huby, praktykowane przez Poleszuków. Tak, to była malownicza kraina, do zwiedzania, ale nie do życia, pomimo obfitości ryb i zwierzyny. Mój tata zwykł był mawiać kpiąco: - Może to i ładne, ale ja się na tym nie znam- delikatnie wyrażając swą dezaprobatę. Ja bym tak właśnie powiedziała o Polesiu.
Niezaprzeczalnie była to kraina fascynująca, ale te błota, muchy, komary, bezdroża i posępni, mściwi, zacofani ludzie to nie jest moja bajka. Owszem- chętnie bym odwiedziła podolskie stepy, z dziką radością przemierzyłabym góry Huculszczyzny, ale błota Polesia nie! Możecie się Państwo ze mną nie zgodzić, a zwłaszcza ci, którzy tam się urodzili i wychowali.
Wiadomo, że wspomnienia z dzieciństwa zawsze są piękne, zapomina się trudności. I czasy, i miejsca, gdzie byliśmy młodzi są zawsze wspaniałe, bo i my byliśmy wtedy silni i wspaniali. Dobrze jest wspominać i przekazywać wiedzę młodym pokoleniom.
Napoleon Orda w swoim szkicowniku nie zapomniał też o swoim rodowym pałacu w Worocewiczach:
Zdj.26 N. Orda - Worocewicze
Zaś Juliusz Kossak pamiętał, że ta ziemia wydała naszego bohatera narodowego Tadeusza Kościuszkę:
Zdj.27 J. Kossak - Kościuszko
Odbyliśmy razem podróż do krainy, której już właściwie nie ma. Wiele się na Polesiu zmieniło, ale to już inna historia…
Przy opracowaniu tematu korzystałam z książki Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego pt. „Polesie”- z pięknymi zdjeciami Jana Bułhaka, wydanej przez Zysk i S-ka Wydawnictwo, w serii „Podróże retro” – piękna to była dla mnie podróż i zachęcam do przeczytania w całości tej książki. Ponadto zamieściłam obrazy ze stron:
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/
http://www.dsh.waw.pl/
http://bialczynski.wordpress.com/co-to-za-strony/
http://www.agraart.pl
Artykuł przeczytano 6871 razy