MALARSTWO KRESOWE- PODOLE I WOŁYŃ
Anna Małgorzata Budzińska
Wołyń i Podole dzisiaj leżą w zachodniej Ukrainie, a kiedyś były częścią Rzeczypospolitej. Tereny te kojarzą się z bezkresnymi równinami i stepami, z końmi, z Kozakami, z najazdami Tatarskimi, z wydarzeniami historycznymi i z buńczucznymi ludźmi. A jeśli stepy to i bodiaki.
Kolejne opracowanie malarstwa kresowego zacznę przewrotnie od stepowych bodiaków, a nie od koni czy Kozaków.
- Cóż to takiego te „bodiaki”? - spytacie
Zobaczcie sami na obrazach Jana Stanisławskiego, czyż nie są malownicze?
Bodiaki-J.Stanislawski
Dzisiaj już się tej nazwy nie używa, lecz gdy spytałam o bodiaki dawną Kresowiankę- panią Helenę Terpiłowską z wioski spod Wrocławia to bez zastanowienia opisała tę roślinę. Wymawiała jej nazwę miękko, tak jakby mówiła „bodziaki”.
Helena Terpiłowska
- Bodiaki to takie chwasty, - duże i kłujące, takie osty.
Co ciekawsze- w jej obecnej wsi, leżącej na Ziemiach Zachodnich, dokąd pani Helena musiała się przenieść z Kresów również znalazłam liczne kępy rosnących bujnie bodiaków i to nieraz w ogródkach.
Zbieg okoliczności, czy też może mieszkańcy tych okolic z nostalgii za dawnymi, pozostawionymi stepami hodują te rośliny ? Nie wiem.
Bodiaki pod Trzebnicą-dziś
Bodiaki rosły na ukraińskich stepach.
Zajmijmy się więc krajobrazami Podola i Wołynia. Pięknie opisał je Tadeusz Chrzanowski w książce „Kresy czyli obszary tęsknot”:
Obszar zachodniej Ukrainy prezentuje niezwykłą różnorodność krajobrazową, krainy geograficzne spotykają się tu, łączą i przenikają. W zasadzie dominują równiny, a im dalej ku wschodowi, tym szerzej rozciągają się stepowe pejzaże.
Jest pewna nostalgia, ale też i tajemnicze piękno tej ziemi, tak obficie nasyconej krwią, przeoranej indywidualnymi i zbiorowymi tragediami, a zarazem jakby otwierającej się swą żyzną urodą.
Nie dziwi więc, że wielu malarzy polskich było zafascynowanych pięknem stepowych pejzaży.
Spora liczba malarzy, szczególnie w drugiej połowie XIX wieku, jak też w okresie Młodej Polski, uległo wręcz fascynacji stepową Ukrainą. I ciekawe, że podlegali jej artyści, którzy wcale z tych terenów nie pochodzili, którzy przybywali tu z innych stron kraju i zarażali się stepową urodą tych ziem i niezwykłością jej mieszkańców.
Przede wszystkim zaś piewcami Ukrainy stali się ci malarze, co przeszli edukację w Monachium, gdzie panowała moda na egzotykę i ludowość.
Początek owej fascynacji ukraińskiej niesie twórczość Juliusza Kossaka.
Oto jak zilustrował ludową piosenkę:
Kozak konie poił- J.Kossak
Kozak konie napawał
Dziuba wodu brała,
Kozak sobie zaśpiewał,
Dziuba zapłakała.
Nie płacz Dziubo! Nie płacz lubo!
Nie płacz dziewczę hoże,
Pojadę na Wołoszczyznę
Tobie naprzywożę!
Pereł jasnych ze dwa garnce,
Sto sznurów korali,
Żeby mi cię, niby dziwo,
Ludzie oglądali!
I atłasu, altembasu,
Cały sukna postaw,
Tylko mi ty dziewko miła
Moją wolność ostaw!
Będziesz chodzić jak kniahini,
Jak dumna księżniczka,
Jeno kiedy ja odjadę
Ty mi nie chmurz liczka!
Juliusz Kossak urodzony pod Krakowem, miał okazję odbyć studia we Lwowie i stamtąd poznać Kresy. A tak się złożyło, że znalazł się pod silnym wpływem Wincentego Pola, ilustrował bowiem jego utwory, i niezapomniane są drzeworyty zarówno do „Pieśni o ziemi naszej”, jak i „ Roku myśliwca”, a temat Mohorta też się często w malarstwie Kossaka przewija.
Kossak to poeta koni, stąd tak wiele u niego scen historycznych z ich udziałem, są też bitwy i zabawy, wyprawy łowieckie, są i portrety znanych osobistości.
Specjalizował się w malarstwie historycznym i batalistycznym. Poprzez tematykę swoich obrazów chciał zainteresować Polaków – pozbawionych w okresie rozbiorowym własnej ojczyzny – historią i przeszłością. Sięgał do tematyki historyczno-rodzajowej – "ku pokrzepieniu serc".
Co ciekawe- jego malarstwo to głównie akwarele, a to trudna sztuka.
Innym doskonałym przykładem artysty zauroczonego stepem może być Józef Chełmoński.
Po raz pierwszy wyjechał na Ukrainę w 1870 r. już jako dojrzały, trzydziestoletni mężczyzna i powrócił z tej wyprawy oczarowany. Opowiada o tym jego przyjaciel malarz- Antoni Piotrowski:
„...Siadł do malowania i począł robić „Ukrainę”. Patrzyliśmy jak na naszych oczach, na niewielkim płótnie kładły się olbrzymie fale stepów, zarosłych zeschłymi bodiakami. Niebo szare, powarstwione chmurami, równoległymi do horyzontu.
Przez bodiaki brnęło na koniach kilku mołojców (…) Bezprzykładna pamięć wzrokowa i siła zatrzymywania wrażeń sprawiły to, że Chełmoński mógł cały obraz zrobić z pamięci”
.
Czwórka - J.Chełmoński
Następny malarz opisujący pędzlem krajobrazy kresowe i historię tych ziem to Józef Brandt.
Zasłynął on jako niekwestionowany przywódca tzw. monachijskiej szkoły malarstwa polskiego.
Razem z Juliuszem Kossakiem odbył podróż na Ukrainę i Podole. Pod urokiem stepu tworzył obrazy pełne życia i uroku. Bezkresne równiny, owiane legendami pobojowiska i tajemnicze rubieże stały się niezmiennym motywem malarskiego świata Józefa Brandta
Obok monumentalnych kompozycji batalistycznych, ukazujących potęgę dawnej Rzeczypospolitej i koloryt sarmackiego życia, Brandt tworzył mniejsze formy - zbliżenia epizodów walk, wizerunki rycerzy, kadry z życia żołnierskiego.
Malował też sceny rodzajowe inspirowane dumkami ukraińskimi i motywy myśliwskie, przeważnie wyjazdy i powroty z polowań oraz myśliwi z psami czuwający na stanowisku
Malarstwo Józefa Brandta niejednokrotnie porównywano z rycersko-szlachecką epopeją stworzoną przez Henryka Sienkiewicza na kartach 'Trylogii'.
Obydwaj - pisarz i malarz - odwoływali się do chlubnej przeszłości Rzeczypospolitej, tworzyli swoje dzieła ku pokrzepieniu serc żyjącego w niewoli narodu. (Piotr Czartoryski-Sziler)
A oto jak pisał o tym malarzu sam Henryk Sienkiewicz:
„Nie ma sobie równego w odtwarzaniu stepów, koni, zdziczałych dusz stepowych i krwawych scen, które rozgrywały się dawniej na onych pobojowiskach.
Takie obrazy mówią, bo na ich widok przychodzą na myśl stare tradycje, stare pieśni i podania rycerskie, słowem wszystko to co było, przeszło, a żyje tylko we wspomnieniach, zaklęte w czar poezji! Brandt jest po prostu poetą stepowym, tak jak był nim Goszczyński,
Zaleski lub nawet Słowacki w "Beniowskim". Czasy zamarłe zmartwychwstają pod jego pędzlem, a na widok jednego epizodu mimo woli odtwarza się w duszy cały świat rycersko-kozaczy.”
O ile Kossak i Brandt ukazywali nam Ukrainę wojenną, zawadiacką, awanturnicza i bohaterską, o tyle malarze Młodej Polski ukazywali Ukrainę liryczną, sentymentalną, skapaną w kolorach, jak o tym świadczą obrazy Wyczółkowskiego, Wierusza – Kowalskiego, Fałata i innych, nad którymi unosi się monumentalna postać Jana Stanisławskiego.
Leon Wyczółkowski
Podczas pobytu na Ukrainie (1883-93) tworzył sceny kopania buraków, orki, przedstawienia rybaków i chłopów; podejmując w nich problematykę światła i koloru, zbliżył się do impresjonizmu.
Orka na Ukrainie – L. Wyczółkowski.
Alfred Wierusz-Kowalski
Podejmował tematykę kresową ze szczególnie ulubionymi scenami z polowań i napadów wilków, obrazami ilustrującymi życie polskiej prowincji, jarmarki i sceny batalistyczne.
Napad wilków - A.Wierusz- Kowalski
Jan Stanisławski
Od 1887 był profesorem w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie wprowadził obowiązkowe wyjazdy studentów w plener, co przetrwało do dziś i chwała mu za to. Był to wybitny pedagog, z jego klasy wyszło wielu znanych pejzażystów.
Stanisławski malował wyłącznie pejzaże niewielkiego formatu. Charakterystyczne w jego twórczości jest traktowanie przedmiotu obrazu jako czegoś otwartego, a samego dzieła – jako fragmentu większej całości. Często zostawała ona podporządkowywana jednemu motywowi.
Na swoich obrazach nie umieszczał postaci ludzi czy zwierząt. Skupiał się na roślinach, obłokach, pogodzie.. Posługiwał się szeroką plamą barwną, studiował zmiany światła i koloru o różnych porach dnia i roku, dążył do uchwycenia rytmu i nastroju przyrody.
Malwy w słońcu – J.Stanisławski
Julian Fałat.
Po ukończeniu studiów wyjechał na rok na daleką Ukrainę, gdzie znalazł zatrudnienie jako rysownik przy wykopaliskach archeologicznych. Malował też obrazki akwarelami, bo nie stać go było wtedy na farby olejne.
Jesień na Podolu - J.Fałat
Tadeusz Chrzanowski zauważa, że mówi się o poetach „szkoły ukraińskiej”, ale należałoby mówić również o takiej samej szkole malarstwa. Dla jednych była to jednorazowa przygoda, jak na przykład dla Zygmunta Vogla, który na królewskie zlecenie malował piękne miejsca, albo jak dla Norblina czy Orłowskiego, którzy dostrzegali niezwykłą urodę sylwetek jeźdźców kozackich czy tatarskich.
Przygodą było też Podole dla Adama Chmielowskiego, późniejszego opiekuna nędzarzy, w 1989 r. wyniesionego na ołtarze jako święty Brat Albert.
Po powrocie ze studiów w Monachium Chmielowski namalował jeden jedyny czysto pejzażowy obraz „Czarnokozińce” z białym dworem przycupniętym w niewielkim jarze pośród rozległej panoramy pól i stepu.
Czarnokozińce nad Zbruczem – A. Chmielowski
Jednak nie tylko stepowymi krajobrazami zajmowali się malarze kresowi
.
Widok Ostrogu – Z. Vogel
Napoleon Orda
Tworzył akwarele i rysunki z Wołynia. W 1872 roku zaczął realizować dzieło swego życia. Podczas corocznych, odbywanych w lecie, podróży systematycznie utrwalał zabytkowe miejsca - w latach 1872-1874 Wołynia, Podola i Ukrainy.
Siedemdziesięcioletni artysta, ogarnięty pasją stworzenia wizualnej dokumentacji polskich zabytków architektonicznych, przemierzał kraj rzemiennym dyszlem, bryczką, wozem, a często na własnych nogach, aby uchronić dla potomnych przed niszczycielskim działaniem czasu świat stanowiący ważną część dziedzictwa kulturowego Polaków.
Architektura – rysunek N.Ordy
Należy również wspomnieć świat wizji romantycznych- stepową postać – lirnika Wernyhorę.
Pamiętamy jego postać opisaną piórem przez Wyspiańskiego, gdy przybywał z daleka do bronowickiego dworu na wesele:
Ja z daleka- hen od kresów,
konia zgnałem,
(…)
Z daleka, a miałem blisko
i wybrałem Weselisko,
boście som tu jakoś wraz
i wybrałem Ichmość Mości
dom, gdzie ludzie sercem prości.
Ten legendarny wędrowny starzec, wieszcz ukraiński nawoływał do wspólnoty naszych dwóch narodów. Wernyhora- kozacki lirnik z XVIII wieku przepowiadał losy Rzeczypospolitej.
Natomiast Jan Matejko opisał go znakomicie pędzlem.
Wernyhora - J. Matejko
Malowano także portrety- konterfekty. Przedstawiam tu dwa, nieznanych artystów, opisane przez Tadeusza Chrzanowskiego:
Krzysztof Zbaraski
Znajdujący się w Lwowskim Muzeum Historycznym konterfekt ukazuje magnata na tle kotary i opartego nonszalancko o nakryty wschodnim kilimem stół, na którym znajdują się dwie księgi (zapewne aluzja do zagranicznego wykształcenia) oraz pękaty mieszek z pieniędzmi, a napis informuje, że mieści on niemałą sumę na „przeważną legację”.
Książę jest przedstawiony monumentalnie, twarz jest dostojna, w pewnym sensie „batoriańska”, a na futrzanej czapce pyszni się iście monarszy klejnot (forga), przytrzymujące kitę. W sposobie malowania pojawia się element jakby zaczerpnięty z malarstwa wschodniego, coś z ikony, w którą przeobrażono modela....
Mamy tu konterfekt osoby niemal sakralizowanej i trudno się dziwić, że właśnie ten typ portretu został przejęty przez całe malarstwo ukraińskie i że zyskał tu nazwę „parsuny- czyli persony”.
Inny, fascynujący portret powstał zapewne jeszcze w drugiej połowie XVI wieku. Wyobrażał słynnego kresowego zagończyka, starostę barskiego Bernarda Pretficza herbu Wczele. Był to mąż waleczny, wsławiony walkami z Tatarami, a wojacka surowość bije z jego lic o ponuro zwisających wąsiskach i krzaczastych brwiach nad świdrującymi oczyma.
Bernard Pretficz
Charaktery na tych ziemiach były bujne, temperamenty ogniste, lubiano śpiewać dumki ( ich wielbicielem był Jan III), ale i za oręż chwytano raptownie, stawano, by bronić kraju, a także, by się pomścić zajazdem na nielubianym sąsiedzie, „siąść mu na gardle”, lub przynajmniej ograbić.
Zbrucz w Skale Podolskiej- dziś, fot.A.Nowak
A oto jak opisuje te ziemie zapomniany poeta kresowy Maciej Daczak:
Ej nie masz to Kraju,
Jak nasze Podole.
Te sady, ogrody
I te żyzne role
I te bujne łąki,
Jeziora, kotliny,
falujące góry, pagórki, doliny.
Te łany i pola,
co zbożem kołyszą,
Te kwiaty i zioła
miłą wonią dyszą.
Te drobne strumyki
szemrzą cichą piosnką.
Te rzeki, te stawy
co błyszczą przed wioską.
I ten szum lasu,
co żałośnie mruczy,
ta zwierzyna dzika,
co się tutaj tuczy,
i ten szczebiot ptasi,
co poi słuch ludzi
i ta ruń zielona
co się wiosną budzi.
Te gaje okrągłe
za wsią rozrzucone
i te niskie chatki
czysto wybielone.
Te szlacheckie dwory
i dworki ustronne,
te kościoły, cerkwie,
klasztory zakonne.
I ten lud spokojny
cichy, pracowity.
I ta Ojców wiara,
ten hart pospolity.
I ta ufność Bogu
wyznawana szczerze
i to przywiązanie
do swoich pasterzy.
I te piosnki proste
i dumki jak lutnie
co słychać przy pracy
wesoło i smutnie.
I te pory roku
co gdzieś w otchłań lecą,
i te dnie, co w życiu
człowiekowi świecą.
Te gościńce, drogi
i ścieżyny kręte.
Te Kapliczki świętych
przy boku upięte.
I to rozpostarte
ramię Bożej Męki.
I te na rozstaju
wskazujące ręki.
I ten śnieg bielutki
co go każdy czuje.
I ten mróz, co biednym
na oknach rysuje.
I te cmentarzyska,
gdzie starzy i młodzi,
gdzie puchacz po nocy
swe trele zawodzi
WSZYSTKIE OBRAZY I ZDJĘCIA DO TEGO ARTYKUŁU PREZENTUJEMY W GALERII
Przy opracowaniu tematu korzystałam z książki:
„Kresy czyli obszary tęsknot”-Tadeusza Chrzanowskiego
Zdjęcia obrazów ze stron:
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Artists.htm
http://artyzm.com/galeria.php
http://www.vpolesablya.ru/materials-pinacoteca.html
http://jesienny-pan.icx.pl/Malarstwo%20polskie/imagepages/image31.html
http://www.antico.fr.pl/Galeria/awk/page_01.htm
http://www.nawolyniu.pl/obrazy/index.htm
Wiersz „Nasza ziemia”: http://ksi.kresy.info.pl/pdf/numer02.pdf
Helena Terpiłowska
- Bodiaki to takie chwasty, - duże i kłujące, takie osty.
Co ciekawsze- w jej obecnej wsi, leżącej na Ziemiach Zachodnich, dokąd pani Helena musiała się przenieść z Kresów również znalazłam liczne kępy rosnących bujnie bodiaków i to nieraz w ogródkach.
Zbieg okoliczności, czy też może mieszkańcy tych okolic z nostalgii za dawnymi, pozostawionymi stepami hodują te rośliny ? Nie wiem.
Bodiaki pod Trzebnicą-dziś
Bodiaki rosły na ukraińskich stepach.
Zajmijmy się więc krajobrazami Podola i Wołynia. Pięknie opisał je Tadeusz Chrzanowski w książce „Kresy czyli obszary tęsknot”:
Obszar zachodniej Ukrainy prezentuje niezwykłą różnorodność krajobrazową, krainy geograficzne spotykają się tu, łączą i przenikają. W zasadzie dominują równiny, a im dalej ku wschodowi, tym szerzej rozciągają się stepowe pejzaże.
Jest pewna nostalgia, ale też i tajemnicze piękno tej ziemi, tak obficie nasyconej krwią, przeoranej indywidualnymi i zbiorowymi tragediami, a zarazem jakby otwierającej się swą żyzną urodą.
Nie dziwi więc, że wielu malarzy polskich było zafascynowanych pięknem stepowych pejzaży.
Spora liczba malarzy, szczególnie w drugiej połowie XIX wieku, jak też w okresie Młodej Polski, uległo wręcz fascynacji stepową Ukrainą. I ciekawe, że podlegali jej artyści, którzy wcale z tych terenów nie pochodzili, którzy przybywali tu z innych stron kraju i zarażali się stepową urodą tych ziem i niezwykłością jej mieszkańców.
Przede wszystkim zaś piewcami Ukrainy stali się ci malarze, co przeszli edukację w Monachium, gdzie panowała moda na egzotykę i ludowość.
Początek owej fascynacji ukraińskiej niesie twórczość Juliusza Kossaka.
Oto jak zilustrował ludową piosenkę:
Kozak konie poił- J.Kossak
Kozak konie napawał
Dziuba wodu brała,
Kozak sobie zaśpiewał,
Dziuba zapłakała.
Nie płacz Dziubo! Nie płacz lubo!
Nie płacz dziewczę hoże,
Pojadę na Wołoszczyznę
Tobie naprzywożę!
Pereł jasnych ze dwa garnce,
Sto sznurów korali,
Żeby mi cię, niby dziwo,
Ludzie oglądali!
I atłasu, altembasu,
Cały sukna postaw,
Tylko mi ty dziewko miła
Moją wolność ostaw!
Będziesz chodzić jak kniahini,
Jak dumna księżniczka,
Jeno kiedy ja odjadę
Ty mi nie chmurz liczka!
Juliusz Kossak urodzony pod Krakowem, miał okazję odbyć studia we Lwowie i stamtąd poznać Kresy. A tak się złożyło, że znalazł się pod silnym wpływem Wincentego Pola, ilustrował bowiem jego utwory, i niezapomniane są drzeworyty zarówno do „Pieśni o ziemi naszej”, jak i „ Roku myśliwca”, a temat Mohorta też się często w malarstwie Kossaka przewija.
Kossak to poeta koni, stąd tak wiele u niego scen historycznych z ich udziałem, są też bitwy i zabawy, wyprawy łowieckie, są i portrety znanych osobistości.
Specjalizował się w malarstwie historycznym i batalistycznym. Poprzez tematykę swoich obrazów chciał zainteresować Polaków – pozbawionych w okresie rozbiorowym własnej ojczyzny – historią i przeszłością. Sięgał do tematyki historyczno-rodzajowej – "ku pokrzepieniu serc".
Co ciekawe- jego malarstwo to głównie akwarele, a to trudna sztuka.
Innym doskonałym przykładem artysty zauroczonego stepem może być Józef Chełmoński.
Po raz pierwszy wyjechał na Ukrainę w 1870 r. już jako dojrzały, trzydziestoletni mężczyzna i powrócił z tej wyprawy oczarowany. Opowiada o tym jego przyjaciel malarz- Antoni Piotrowski:
„...Siadł do malowania i począł robić „Ukrainę”. Patrzyliśmy jak na naszych oczach, na niewielkim płótnie kładły się olbrzymie fale stepów, zarosłych zeschłymi bodiakami. Niebo szare, powarstwione chmurami, równoległymi do horyzontu.
Przez bodiaki brnęło na koniach kilku mołojców (…) Bezprzykładna pamięć wzrokowa i siła zatrzymywania wrażeń sprawiły to, że Chełmoński mógł cały obraz zrobić z pamięci”
.
Czwórka - J.Chełmoński
Następny malarz opisujący pędzlem krajobrazy kresowe i historię tych ziem to Józef Brandt.
Zasłynął on jako niekwestionowany przywódca tzw. monachijskiej szkoły malarstwa polskiego.
Razem z Juliuszem Kossakiem odbył podróż na Ukrainę i Podole. Pod urokiem stepu tworzył obrazy pełne życia i uroku. Bezkresne równiny, owiane legendami pobojowiska i tajemnicze rubieże stały się niezmiennym motywem malarskiego świata Józefa Brandta
Obok monumentalnych kompozycji batalistycznych, ukazujących potęgę dawnej Rzeczypospolitej i koloryt sarmackiego życia, Brandt tworzył mniejsze formy - zbliżenia epizodów walk, wizerunki rycerzy, kadry z życia żołnierskiego.
Malował też sceny rodzajowe inspirowane dumkami ukraińskimi i motywy myśliwskie, przeważnie wyjazdy i powroty z polowań oraz myśliwi z psami czuwający na stanowisku
Malarstwo Józefa Brandta niejednokrotnie porównywano z rycersko-szlachecką epopeją stworzoną przez Henryka Sienkiewicza na kartach 'Trylogii'.
Obydwaj - pisarz i malarz - odwoływali się do chlubnej przeszłości Rzeczypospolitej, tworzyli swoje dzieła ku pokrzepieniu serc żyjącego w niewoli narodu. (Piotr Czartoryski-Sziler)
A oto jak pisał o tym malarzu sam Henryk Sienkiewicz:
„Nie ma sobie równego w odtwarzaniu stepów, koni, zdziczałych dusz stepowych i krwawych scen, które rozgrywały się dawniej na onych pobojowiskach.
Takie obrazy mówią, bo na ich widok przychodzą na myśl stare tradycje, stare pieśni i podania rycerskie, słowem wszystko to co było, przeszło, a żyje tylko we wspomnieniach, zaklęte w czar poezji! Brandt jest po prostu poetą stepowym, tak jak był nim Goszczyński,
Zaleski lub nawet Słowacki w "Beniowskim". Czasy zamarłe zmartwychwstają pod jego pędzlem, a na widok jednego epizodu mimo woli odtwarza się w duszy cały świat rycersko-kozaczy.”
O ile Kossak i Brandt ukazywali nam Ukrainę wojenną, zawadiacką, awanturnicza i bohaterską, o tyle malarze Młodej Polski ukazywali Ukrainę liryczną, sentymentalną, skapaną w kolorach, jak o tym świadczą obrazy Wyczółkowskiego, Wierusza – Kowalskiego, Fałata i innych, nad którymi unosi się monumentalna postać Jana Stanisławskiego.
Leon Wyczółkowski
Podczas pobytu na Ukrainie (1883-93) tworzył sceny kopania buraków, orki, przedstawienia rybaków i chłopów; podejmując w nich problematykę światła i koloru, zbliżył się do impresjonizmu.
Orka na Ukrainie – L. Wyczółkowski.
Alfred Wierusz-Kowalski
Podejmował tematykę kresową ze szczególnie ulubionymi scenami z polowań i napadów wilków, obrazami ilustrującymi życie polskiej prowincji, jarmarki i sceny batalistyczne.
Napad wilków - A.Wierusz- Kowalski
Jan Stanisławski
Od 1887 był profesorem w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie wprowadził obowiązkowe wyjazdy studentów w plener, co przetrwało do dziś i chwała mu za to. Był to wybitny pedagog, z jego klasy wyszło wielu znanych pejzażystów.
Stanisławski malował wyłącznie pejzaże niewielkiego formatu. Charakterystyczne w jego twórczości jest traktowanie przedmiotu obrazu jako czegoś otwartego, a samego dzieła – jako fragmentu większej całości. Często zostawała ona podporządkowywana jednemu motywowi.
Na swoich obrazach nie umieszczał postaci ludzi czy zwierząt. Skupiał się na roślinach, obłokach, pogodzie.. Posługiwał się szeroką plamą barwną, studiował zmiany światła i koloru o różnych porach dnia i roku, dążył do uchwycenia rytmu i nastroju przyrody.
Malwy w słońcu – J.Stanisławski
Julian Fałat.
Po ukończeniu studiów wyjechał na rok na daleką Ukrainę, gdzie znalazł zatrudnienie jako rysownik przy wykopaliskach archeologicznych. Malował też obrazki akwarelami, bo nie stać go było wtedy na farby olejne.
Jesień na Podolu - J.Fałat
Przygodą było też Podole dla Adama Chmielowskiego, późniejszego opiekuna nędzarzy, w 1989 r. wyniesionego na ołtarze jako święty Brat Albert.
Po powrocie ze studiów w Monachium Chmielowski namalował jeden jedyny czysto pejzażowy obraz „Czarnokozińce” z białym dworem przycupniętym w niewielkim jarze pośród rozległej panoramy pól i stepu.
Czarnokozińce nad Zbruczem – A. Chmielowski
Jednak nie tylko stepowymi krajobrazami zajmowali się malarze kresowi
.
Widok Ostrogu – Z. Vogel
Napoleon Orda
Tworzył akwarele i rysunki z Wołynia. W 1872 roku zaczął realizować dzieło swego życia. Podczas corocznych, odbywanych w lecie, podróży systematycznie utrwalał zabytkowe miejsca - w latach 1872-1874 Wołynia, Podola i Ukrainy.
Siedemdziesięcioletni artysta, ogarnięty pasją stworzenia wizualnej dokumentacji polskich zabytków architektonicznych, przemierzał kraj rzemiennym dyszlem, bryczką, wozem, a często na własnych nogach, aby uchronić dla potomnych przed niszczycielskim działaniem czasu świat stanowiący ważną część dziedzictwa kulturowego Polaków.
Architektura – rysunek N.Ordy
Należy również wspomnieć świat wizji romantycznych- stepową postać – lirnika Wernyhorę.
Pamiętamy jego postać opisaną piórem przez Wyspiańskiego, gdy przybywał z daleka do bronowickiego dworu na wesele:
Ja z daleka- hen od kresów,
konia zgnałem,
(…)
Z daleka, a miałem blisko
i wybrałem Weselisko,
boście som tu jakoś wraz
i wybrałem Ichmość Mości
dom, gdzie ludzie sercem prości.
Ten legendarny wędrowny starzec, wieszcz ukraiński nawoływał do wspólnoty naszych dwóch narodów. Wernyhora- kozacki lirnik z XVIII wieku przepowiadał losy Rzeczypospolitej.
Natomiast Jan Matejko opisał go znakomicie pędzlem.
Wernyhora - J. Matejko
Malowano także portrety- konterfekty. Przedstawiam tu dwa, nieznanych artystów, opisane przez Tadeusza Chrzanowskiego:
Krzysztof Zbaraski
Znajdujący się w Lwowskim Muzeum Historycznym konterfekt ukazuje magnata na tle kotary i opartego nonszalancko o nakryty wschodnim kilimem stół, na którym znajdują się dwie księgi (zapewne aluzja do zagranicznego wykształcenia) oraz pękaty mieszek z pieniędzmi, a napis informuje, że mieści on niemałą sumę na „przeważną legację”.
Książę jest przedstawiony monumentalnie, twarz jest dostojna, w pewnym sensie „batoriańska”, a na futrzanej czapce pyszni się iście monarszy klejnot (forga), przytrzymujące kitę. W sposobie malowania pojawia się element jakby zaczerpnięty z malarstwa wschodniego, coś z ikony, w którą przeobrażono modela....
Mamy tu konterfekt osoby niemal sakralizowanej i trudno się dziwić, że właśnie ten typ portretu został przejęty przez całe malarstwo ukraińskie i że zyskał tu nazwę „parsuny- czyli persony”.
Inny, fascynujący portret powstał zapewne jeszcze w drugiej połowie XVI wieku. Wyobrażał słynnego kresowego zagończyka, starostę barskiego Bernarda Pretficza herbu Wczele. Był to mąż waleczny, wsławiony walkami z Tatarami, a wojacka surowość bije z jego lic o ponuro zwisających wąsiskach i krzaczastych brwiach nad świdrującymi oczyma.
Bernard Pretficz
Charaktery na tych ziemiach były bujne, temperamenty ogniste, lubiano śpiewać dumki ( ich wielbicielem był Jan III), ale i za oręż chwytano raptownie, stawano, by bronić kraju, a także, by się pomścić zajazdem na nielubianym sąsiedzie, „siąść mu na gardle”, lub przynajmniej ograbić.
Zbrucz w Skale Podolskiej- dziś, fot.A.Nowak
A oto jak opisuje te ziemie zapomniany poeta kresowy Maciej Daczak:
Ej nie masz to Kraju,
Jak nasze Podole.
Te sady, ogrody
I te żyzne role
I te bujne łąki,
Jeziora, kotliny,
falujące góry, pagórki, doliny.
Te łany i pola,
co zbożem kołyszą,
Te kwiaty i zioła
miłą wonią dyszą.
Te drobne strumyki
szemrzą cichą piosnką.
Te rzeki, te stawy
co błyszczą przed wioską.
I ten szum lasu,
co żałośnie mruczy,
ta zwierzyna dzika,
co się tutaj tuczy,
i ten szczebiot ptasi,
co poi słuch ludzi
i ta ruń zielona
co się wiosną budzi.
Te gaje okrągłe
za wsią rozrzucone
i te niskie chatki
czysto wybielone.
Te szlacheckie dwory
i dworki ustronne,
te kościoły, cerkwie,
klasztory zakonne.
I ten lud spokojny
cichy, pracowity.
I ta Ojców wiara,
ten hart pospolity.
I ta ufność Bogu
wyznawana szczerze
i to przywiązanie
do swoich pasterzy.
I te piosnki proste
i dumki jak lutnie
co słychać przy pracy
wesoło i smutnie.
I te pory roku
co gdzieś w otchłań lecą,
i te dnie, co w życiu
człowiekowi świecą.
Te gościńce, drogi
i ścieżyny kręte.
Te Kapliczki świętych
przy boku upięte.
I to rozpostarte
ramię Bożej Męki.
I te na rozstaju
wskazujące ręki.
I ten śnieg bielutki
co go każdy czuje.
I ten mróz, co biednym
na oknach rysuje.
I te cmentarzyska,
gdzie starzy i młodzi,
gdzie puchacz po nocy
swe trele zawodzi
WSZYSTKIE OBRAZY I ZDJĘCIA DO TEGO ARTYKUŁU PREZENTUJEMY W GALERII
Przy opracowaniu tematu korzystałam z książki:
„Kresy czyli obszary tęsknot”-Tadeusza Chrzanowskiego
Zdjęcia obrazów ze stron:
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Artists.htm
http://artyzm.com/galeria.php
http://www.vpolesablya.ru/materials-pinacoteca.html
http://jesienny-pan.icx.pl/Malarstwo%20polskie/imagepages/image31.html
http://www.antico.fr.pl/Galeria/awk/page_01.htm
http://www.nawolyniu.pl/obrazy/index.htm
Wiersz „Nasza ziemia”: http://ksi.kresy.info.pl/pdf/numer02.pdf
Artykuł przeczytano 7306 razy