Powrót na cmentarze - Kołomyja, Zimna Woda (2012)
Kolejny (trzeci) rok grupa wolontariuszy z Wrocławia pojechała podczas wakacji na Ukrainę, aby tam pracować na cmentarzach w Kołomyi i Zimnej Wodzie, w celu przywracania godnego wyglądu zaniedbanym, niszczejącym (także niszczonym przez miejscowych) mogiłom.
Tegoroczny wyjazd nastąpił w ramach działalności wrocławskiego koła Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej, w częściowym powiązaniu z akcją wrocławskiego Kuratorium Oświaty i TVP Wrocław (Studio Wschód) „Mogiłę Pradziada Ocal Od Zapomnienia”.
Trzon grupy, jak co roku, stanowili Wiesław Wasilewski oraz Roma i Zbigniew Saganowscy. Tym razem do współpracy przystąpili także Ewa i Adam Orzechowscy (emeryci z Wrocławia) oraz Olga Siemońska i Sandra Kukiełka (studentki pozyskane dzięki wspierającej nas od ubiegłego roku pani konserwator zabytków Jolancie Marosik – której w tym miejscu dziękujemy za „werbunek” studenckich rąk do pracy).
Fot. 1 Tegoroczna Ekipa: Ewa, Adam Wiesiek, Roma, Olga, Sandra
przed ruinami posiadłości Potockich w Starym Siole
Tegoroczny wyjazd nastąpił w ramach działalności wrocławskiego koła Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej, w częściowym powiązaniu z akcją wrocławskiego Kuratorium Oświaty i TVP Wrocław (Studio Wschód) „Mogiłę Pradziada Ocal Od Zapomnienia”.
Trzon grupy, jak co roku, stanowili Wiesław Wasilewski oraz Roma i Zbigniew Saganowscy. Tym razem do współpracy przystąpili także Ewa i Adam Orzechowscy (emeryci z Wrocławia) oraz Olga Siemońska i Sandra Kukiełka (studentki pozyskane dzięki wspierającej nas od ubiegłego roku pani konserwator zabytków Jolancie Marosik – której w tym miejscu dziękujemy za „werbunek” studenckich rąk do pracy).
Fot. 1 Tegoroczna Ekipa: Ewa, Adam Wiesiek, Roma, Olga, Sandra
przed ruinami posiadłości Potockich w Starym Siole
Pobyt i praca na Ukrainie podzielone były (jak poprzednio) na 2 części. W Kołomyi pobyt główny - 11 dni i w Zimnej Wodzie – 3 dni. Dodatkowo zatrzymaliśmy się na początku wyjazdu 2 dni w Zimnej Wodzie w celu zwiedzenia okolic oraz Lwowa.
Zakwaterowanie (również jak poprzednio) zapewnione było u naszych sprawdzonych miejscowych przyjaciół tj. rodziny Sanojców (Ulana i Wołodia) - w Kołomyi i rodziny Tandirjak (Rusłana i Orest) – w Zimnej Wodzie.
W Zimnej Wodzie przedwojenna część cmentarza (którą remontujemy) nie jest wielka. Jej powierzchnia obejmuje ok. 1 ha. Groby są znacznie zniszczone postępującą erozją biologiczną i atmosferyczną. Niewiele jest zniszczeń spowodowanych działaniami ludzkimi.
Obszar ten, gdy rozpoczynaliśmy na nim w roku 2010 systemową działalność, był całkowicie zarośnięty wysokimi, ponad 2 metrowymi, wieloletnimi chwastami.
Fot. 2 Zimna Woda – autor relacji dokumentuje polską część
cmentarza przed pracą ( w tych zaroślach są groby)
W roku 2010 i 2011, po zaledwie 3 dniowych pobytach, udało się nam wyciąć (ręcznie i kosą spalinową) wysokie zarośla na około połowie tego obszaru, przez co odkryte zostały grobowce i pomniki i można było zająć się ich renowacją.
Ponieważ czas pobytu w Zimnej Wodzie jest każdorazowo stosunkowo krótki (3 dni), a w każdym roku przynajmniej 1 dzień był silnie deszczowy, więc i zakres wykonanych przy grobowcach prac nie jest dla nas satysfakcjonujący.
Mimo to prace posuwają się do przodu i kolejne mogiły uzyskują wygląd przypominający ich pierwotną postać (oczywiście taką, jaka jest osiągalna przy uwzględnieniu zmian spowodowanych ich kilkudziesięcioletnim istnieniem).
Tam gdzie jest to tylko możliwe powróciły oryginalne brzmienia napisów, nazwisk, dat, funkcji społecznych oraz innych informacji zamieszczonych pierwotnie na płytach i tablicach. Niestety na pewnej ilości pomników nastąpiły już nieodwracalne zmiany struktury materiału tak, że niemożliwe jest odczytanie napisów i nie da się ich odtworzyć.
Wiele pomników zostało gruntownie odczyszczonych (szpachelki, szczotki, myjka ciśnieniowych) z porostów roślinnych (bluszcze, powoje, samosiejki), a także mchów, grzybów i glonów.
W tym roku udało się poddać kilkanaście pomników impregnacji specjalistycznym środkiem chemicznym, który powinien chronić strukturę kamienia (piaskowiec, granit, marmur) przed działaniem czynników atmosferycznych i biologicznych przez następnych wiele lat.
Szczególnie dobry efekt takiej renowacji (dokładne mycie ciśnieniowe do pierwotnej struktury kamienia, odnowienie napisów i impregnacja) widoczny jest na pomnikach z pięknego czerwonego piaskowca. Należy stwierdzić (bez fałszywej skromności), że wygląd tychże pomników daje nam najwięcej satysfakcji z wykonanej pracy.
Fot. 3 Po usunięciu zarośli groby stają się widoczne
Fot. 4 „Nauczycielka ludowa” Karolina Niżałowska (zm. 1904 r.) - pomnik po impregnacji Fot. 5 Rodzina Asmannów - pomnik po renowacji
Fot. 5 Rodzina Asmannów - pomnik po renowacji
Rozważając sytuację tego cmentarza należy zauważyć, że w Zimnej Wodzie – ku naszemu żalowi – nie spotkaliśmy niestety dotychczas wśród aktualnych mieszkańców (poza naszym gospodarzem) osób, które zainteresowane są naszą działalnością i perspektywy podjęcia dalszej opieki nad tą częścią cmentarza przez miejscowych Polaków są pesymistyczne.
Dzieje się tak dlatego, że po wojnie ogromna część mieszkańców, którzy mieli na tym cmentarzu pochowanych bliskich, wyjechała z tej miejscowości, a aktualnie zamieszkali w Zimnej Wodzie „napływowi” nie mają zainteresowania by angażować się w utrzymywanie (porządkowanie, remontowanie) „nie swoich” grobów.
Jedyną osobą, która dotychczas efektywnie zainteresowała się prowadzonymi naszymi działaniami jest pani Barbara, wspomniana w relacji ubiegłorocznej, która mieszka we Wrocławiu, i powiązana jest rodzinne z pochowanymi tu osobami m.in. z rodziny Korniak. Ona to w zeszłym roku włączyła się w prace pielęgnacyjne grobu tej rodziny.
W bieżącym roku udało nam się ponownie dokładnie wymyć pomnik Korniaków i całkowicie zaimpregnować go środkiem chemicznym. Myślę, że pani Basia będzie kontynuować opiekę nad tym grobem w latach następnych, gdyż jest to chyba jedyna (jak na razie) możliwość i metoda dbałości o świadectwo historii w tym miejscu.
Fot. 6 Poległy bohatersko 19 letni legionista Franciszek Korniak i Katarzyna Korniak
(deszcz uniemożliwił impregnację pomnika – wykonał to po naszym wyjeździe Orest)
Wspominając pesymistyczne myślenie o przyszłości tego cmentarza należy dla uczciwości powiedzieć, że pewną nadzieję daje nam pomoc i współdziałanie jakie otrzymujemy ze strony Oresta Tandirjaka, który każdorazowo gości nas (całą grupę) w swoim rodzinnym domu, a także wspomaga w pracach na cmentarzu. Dzięki Jego nieocenionej pomocy wycinana jest roślinność w okresie pomiędzy naszymi kolejnymi pobytami, po ponownym jej odrastaniu, a także spryskiwana pozostawianym środkiem chwastobójczym, przez co „opanowany” już obszar działania nie staje się dla nas niedostępny przy kolejnych wizytach.
Orest także zapewnił wycięcie kilu bardzo starych, wielkich drzew, które najbardziej zagrażały wielu grobowcom, rozsadzając je korzeniami i pniami, a także grożąc zniszczeniem w razie przewrócenia się na pomniki.
Corocznie jest naszym miejscowym opiekunem i przewodnikiem w sprawach zakupu materiałów budowlanych koniecznych do prowadzenia prac, paliwa do sprzętu spalinowego i innych potrzebnych środków.
W bieżącym roku wykonał za nas część prac wykończeniowych, gdyż ze względu na padający silny deszcz w trzecim – ostatnim – dniu naszej pracy, kiedy to kilka pomników po wcześniejszym dokładnym umyciu i odmalowaniu napisów mieliśmy impregnować, niemożliwe było dokonanie tego, Orest po kilku dniach, gdy pomniki były już suche, przeprowadził konieczną impregnację, dokończając nasze działania. Tak więc – w miarę Jego skromnych środków i możliwości – stał się jednym z członków naszego zespołu.
Fot. 7 Orest z Romą i Adamem w trakcie spaceru po zakończonej akcji
Fot. 8 Ks. Jacek Kocur prowadzi modlitwę
Dodatkowo On sam, jak i jego sympatyczna rodzina, podczas pobytu w Ich domu zapewniają nam serdeczną atmosferę i stanowią przykład znanej powszechnie wschodniej (kresowej) gościnności.
Na Oresta po prostu możemy liczyć, więc daje to otuchę w myśleniu o sytuacji dalszego toku prac. Myślę, że rzeczywisty postęp można by wiązać z odszukaniem (pojawieniem się) osób, które żyją w Polsce i mają tak jak pani Barbara, powiązania rodzinne z pochowanymi na tym cmentarzu zmarłymi, a chciałyby albo same uczestniczyć w przyszłych ewentualnych pracach ratujących mogiły, albo w jakimś stopniu partycypować finansowo, lub materiałowo w takim przedsięwzięciu.
To drugie rozwiązanie jest jak najbardziej możliwe, gdyż na szczęście można jeszcze znaleźć osoby „zarażone” nieuleczalną chorobą jaką jest fascynacja Kresami i chęć wolontaryjnego działania na ich rzecz, ale to wymaga stosownych środków.
Dla pełnego obrazu tegorocznej pracy w Zimnej Wodzie należy dodać, że niestety bezpowrotnie straciliśmy używany dotąd podstawowy w naszej pracy sprzęt tj. myjkę ciśnieniową – która uszkodziła się w stopniu powodującym nieopłacalność jej naprawy (zatarcie silnika) oraz kosę spalinową, która przez 3 lata intensywnej pracy na cmentarzach również uszkodziła się w sposób ostateczny (wygięcie korbowodu).
Sytuacja ta powoduje poważne obawy o możliwość skutecznego i efektywnego dalszego prowadzenia prac, które dobrze byłoby kontynuować. Być może znajdzie się Ktoś (osoba?, instytucja?), kto przyszedłby w tym zakresie z niespodzianą pomocą. Sprzęt ten dotychczas był do naszej dyspozycji dzięki dobremu sercu życzliwych ofiarodawców. Pomyślne jest to, że stało się to na zakończenie tegorocznych prac, więc większość czasu sprzęt ten nam służył.
Cmentarz w Kołomyi jest (jak na nasze siły i możliwości) ogromny. Ponad 7 ha obszaru, na którym wyrósł już przez stulecia park ze starym, dość gęstym drzewostanem, do tego ogromnie zarośnięty wysoką, gęstą roślinnością. Większa część terenu była niewidoczna i niedostępna, a tylko wydeptane ścieżki i przesmyki w tym gąszczu pozwalają przejść przez niego w kilku przecinających się kierunkach.
Fot. 9 W przesmykach wśród zarośli młodzież i drobni pijaczkowie
urządzają sobie spotkania i biesiady
Jest tu duża ilość wiekowych, wielkich, naziemnych grobowców rodzinnych, które mocno nadszarpnął czas. Niestety ogrom zniszczeń spowodowany jest na tym cmentarzu przez działanie człowieka. Jakaś niepohamowana pasja niszczenia śladów po byłych mieszkańcach tego miasta (nie tylko Polakach) spowodowała to, że występuje tu potrzeba zestawiania ze sobą od nowa niemal wszystkich elementów bardzo wielu grobowców i pomników.
Wiele zniszczono bezpowrotnie (utrącone głowy i inne części postaci, stłuczone w drobny mak porcelanowe fotografie, zniszczone napisy i różne elementy konstrukcji).
W sytuacji, gdzie bardzo dużo z tych pomników można bez obawy nazwać znakomitymi dziełami sztuki cmentarnej, odczuwa się wielki żal z zastanego przez nas ich stanu i złość na bezsilność w tym zakresie. Na szczęście w tej wielkiej ilości jest jeszcze co ratować i sporo z nich można jakoś w miarę skompletować.
Przeszkodą jest niestety ogromne zarośnięcie, co każdorazowo powoduje konieczność wstępnego walczenia z roślinnością, aby dotrzeć do tych obiektów. Drugim utrudnieniem jest sama wielkość restaurowanych obiektów.
Powiedzenie, że „..kamień na kamieniu nie pozostanie..” miało na tym cmentarzu bardzo wymowne przełożenie na działalność tych, których propaganda minionego systemu nazwałaby tzw. „nieznanymi sprawcami”. Otóż ze względu na wielkość (rozmiary i ciężar) większości tych - porozwalanych do każdego pojedynczego elementu - pomników istnieje trudność fizyczna w ich ponownym (po odkopaniu z ziemi i odczyszczeniu) zestawieniu wg pierwotnego wyglądu.
Ciężar kilkuset kilogramów, a niekiedy i ponad tony powoduje trudność lub wręcz niemożliwość dźwignięcia ich siłą samych mięśni ludzkich, a zastosowanie sprzętu, który posiadamy (ciężka stalowa bramka z wciągarką łańcuchową, mało mobilna z powodu trudności przemieszczania jej w miękkim podłożu i w ciasnych przestrzeniach między nagrobkami) jest bardzo ograniczone i umożliwia zestawienie zaledwie kilku dużych pomników w ciągu naszego 1,5 tygodniowego pobytu na tym cmentarzu.
Fot. 10 Elementy z tego rumowiska kamiennego po oczyszczeniu z ziemi, roślin i umyciu zestawione będą na swoje pierwotne miejsca (i komu one przeszkadzały?)
Fot. 11 Nie dla wszystkich leżących tu elementów odkopanych z ziemi udało się odgadnąć ich właściwą lokalizację pierwotną
Fot. 12 Pomnik Karola Soboty. Element z prawej będzie postawiony pionowo
na postumencie, umyty i odnowiony (łącznie z impregnacją kamienia)
Fot. 13 Wciąganie z wykorzystaniem drzew
Fot. 14 Tu nie wjedzie rama do wciągarki
Fot. 15 Użycie ramy z wciągarką łańcuchową
Pomimo tych trudności udało nam się w ciągu trzech lat jako tako opanować roślinność na dość sporej przestrzeni tego cmentarza, szacowanej na około 3ha. „Jako tako”, gdyż to co wycięliśmy w roku 2010 na przestrzeni około 1 ha było roślinnością kilku i kilkunastoletnią, bardzo wysoką i gęstą,.
Po spryskaniu tego co pozostało przy ziemi środkiem chwastobójczym, już w roku 2011 były mniejsze odrosty, choć i tak przez kilka pierwszych dni znowu trzeba było zacząć od chwastów, zanim mogliśmy restaurować pomniki.
Wówczas opanowaliśmy ponownie pierwszy hektar terenu i z grubych roślin kolejny drugi. W roku bieżącym zaś teren ten w chwili naszego przyjazdu był także w roślinach, choć „tylko” pół metrowych. Ponownie więc nie można było zająć się pomnikami zanim nie została wykoszona między nimi zieleń. Jednak osiągnięty postęp obejmował na zakończenie działania kolejny hektar przestrzeni.
Udało się więc w roku bieżącym postawić (po odnalezieniu i odczyszczeniu) kolejne pomniki. Wiele odzyskało pierwotne napisy, kilkadziesiąt także zostało, po całkowitym ich odnowieniu, zaimpregnowanych środkami chemicznymi, co zabezpieczyło je przed wpływem czynników atmosferycznych i biologicznych na co najmniej kilka następnych lat.
Fot. 16 Odnowiony pomnik Karola Soboty
Fot. 17 …i powstańca listopadowego Hipolita Myszki Hołoniewskiego
Fot. 18 Poskładany i odnowiony pomnik dziecka
Fot. 19 … i pełna smutku i miłości rodziców dedykacja na jego tylnej ścianie
W tym roku dokonaliśmy w Kołomyi także cieszących nas odkryć - nazwijmy je archeologicznymi. Chodzi o daty pochówków, czy napisów na pomnikach i tablicach. Oczywiście im starsze tym nasza (i myślę nie tylko nasza) większa radość i satysfakcja.
Otóż w publikacji pana Ryszarda Brykowskiego „Kołomyja Jej Dzieje, Zabytki” wydanej przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska w 1998 roku, przy zamieszczonej w niej fotografii pięknego pomnika nagrobnego rodziny Leibschang, umieszczony jest podpis „najstarszy nagrobek na cmentarzu rzymskokatolickim z 1824 r...” (w bieżącym roku tenże pomnik otrzymał całkowitą, możliwą z naszej strony renowację tj. czyszczenie, mycie ciśnieniowe, odmalowanie napisów i specjalistyczną impregnację chemiczną).
Fot. 20 Wiesiek rozszyfrowuje napisy
Fot. 21 Opis z datą postawienia pomnika
Fot. 22 Pomnik po odnowieniu i impregnacji
Fot. 23 Brak korony i elementu w lewej ręce
Natomiast wg naszych „odkryć”, już podczas prac w 2010 r., okazało się, że niedaleko od tego pomnika istnieje inny – wystawiony „Annie z Geringow Skrzeszewskiey urodzoney Roku 1790. zmarłey dnia 6 februarij 1819” (pisownia oryg.).
Pomnik ten oczywiście został przez nas jak to tylko było możliwe odczyszczony (pierw odkopany z ziemi i podniesiony do pionu), odnowione napisy i zaimpregnowany, prezentując się należycie w pobliżu bramy wejściowej cmentarza (po prawej stronie głównej alejki).
Fot. 24 Odkopany z ziemi w 2010 r. i postawiony pionowo oraz odnowiony pomnik z 1819 r.
W bieżącym roku natomiast udało nam się wydobyć z gąszcza chwastów i ziemi obiekt datowany na rok 1808.
Jest to krzyż z białego (jasnego) piaskowca, bardzo dobrze zachowany kamień, jak również wyryte na nim napisy upamiętniające pochówek zmarłych – Marcjanny Dzierzkowskiej (zm. 1811 r.), Jana (zm. 1808 r.) i Franciszka (zm. 1817 r.).
Krzyż ten (ponad 2 m wysokości) po odnalezieniu w zaroślach został odczyszczony przez młodzież z Krośnic, która w tym roku pracowała 2 dni razem z nami w Kołomyi, po drodze do Bohorodyczyna,.

Fot. 25 i 26 Najstarszy z dotychczas odkrytych przez nas pochówków - datowany na 1808 rok (przód i tył)
Ich opiekunka pani Renata Hajduk dowodziła cała grupą, sama również pracując. Wraz z młodzieżą byli również dwaj panowie kierowcy, którzy przywieźli całą grupę na Ukrainę krośnickimi busami.
Dzięki tej grupie wykonany został ogrom prac związanych z walką z zielenią. Panowie kierowcy wykosili kosami spalinowymi dużą część zarośli, a pozostali członkowie grupy intensywnie odkopywali wystające z ziemi elementy grobów, przyczyniając się do tegorocznych odkryć.
Także podnosili (na miarę możliwości fizycznych) znalezione elementy i ustawiali na właściwym miejscu, po czym czyścili je z zanieczyszczeń przy pomocy szpachelek, szczotek i miotełek.
Bez ich udziału efekt tegorocznej pracy byłby znacznie mniejszy. Obserwowanie zapału młodzieży w odkrywaniu poszczególnych elementów, na które natrafiali podczas usuwania chwastów i ich radości i satysfakcji z efektów własnej pracy było budujące.
Niestety ich wyjazd w dalszą drogę, na cmentarz bohorodyczyński skończył bardzo intensywny postęp w pracach odchwaszczeniowych.
W tym miejscu pragnę im serdecznie za to podziękować i zachęcić do (być może) kolejnych roboczych odwiedzin cmentarza w Kołomyi.
Fot. 27 Młodzież z Krośnic – chwila odpoczynku
Fot. 28 Jedno z odkryć Krośniczan wydobyte spod warstwy ziemi, po odnowieniu przez Sandrę
Dla pełnego obrazu „walki z zielenią” należy dodać, że w bieżącym roku w pracy naszej pomagali (choć sporadycznie) mieszkańcy Kołomyi - środowiska polskiego (kilka osób młodzieży i kilka dorosłych).
Niezależnie od wspomnianej powyżej grupki Kołomyjan codziennie pracowali z nami nasz gospodarz Wołodia Sanojca i jego szwagier Mirek, a pani prezes Związku Polaków Pokucie w Kołomyi Stanisława Kołysenko i jej mąż Wołodia zapewniali stałą opiekę organizacyjną i codzienne zasilanie nas podczas pracy na cmentarzu przez miejscowych Polaków w kanapki i napoje, w ramach posiłku w przerwie roboczej.
Stasia i Wołodia także, w miarę swojego czasu, pomiędzy obowiązkami zawodowymi, uczestniczyli w pracach porządkowych przy grobach oraz zapewnili w jeden z sobotnich wieczorów sympatyczny odpoczynek rekreacyjny nad Prutem, za co również serdecznie dziękujmy.
Fot. 29 Młodzież kołomyjska
Fot. 30 Koncert na grabie i kosę Roma i Mirek
Fot. 31 Niektóre z „odkryć” Krośniczan – po renowacji
Fot. 32 Śniadanie na grobach (jak Cyganie w Zaduszki)
Wspominając o odkryciach nie sposób pominąć innego, bardzo ciekawego obiektu. Otóż w tegorocznych pracach na cmentarzu, przez kilka dni, dość intensywnie pracowała z nami mieszkanka Kołomyi, starsza pani Teresa Semczuk.
Szczególny jej zapał w oczyszczaniu podłoża z roślinności doprowadził do tego, że w jednym z miejsc, gdzie zieleń przykrywała wraz z warstwą ziemi grobowiec usytuowany pod ziemią, odkryła całkowicie jego sklepienie.
Ponieważ pierwotnie (przed naszą pracą) widoczny był w tym miejscu odsłonięty częściowo „właz” do grobowca (przesunięta płyta zamykająca, leżąca w poziomie ziemi i widoczna w głębi trumna), a nad grobowcem była plątanina roślinności i ziemia, pani Teresa zaczęła odczyszczanie tego miejsca.
Fot. 33 Ukryty pod ziemią i zaroślami grobowiec (w głębi Roma i Mirek usuwają zieleń)
Fot. 34 Wnętrze grobowca widziane przez otwór
Po wytężonej 2 dniowej pracy naszym oczom ukazał się bardzo ciekawy obraz.
Jak się okazało grobowiec zagłębiony w ziemi przykryty był kolistm sklepieniem z cegły (kopuła) i to sklepienie zostało całkowicie przez panią Teresę odkryte (do „gołej” cegły).
Przy wejściu do grobowca, gdzie przesunięto zamykającą go płytę nastąpiło wcześniej zawalenie się fragmentu tego stropu (sklepienia) i cegły wraz z roślinnością i ziemią przysypały częściowo wnętrze grobowca.
Nasze obawy budzi teraz pytanie czy „ujawnienie” tego sklepienia oczom miejscowych osiłków nie spowoduje z ich strony chęci zawalenia dalszej jego części, gdyż w tym stanie dokładnie widać rodzaj przykrycia grobu i wszystkie wiązania sklepienia, więc łatwo jest dokonać takich „ruchów” cegłami, aby się sam zawalał.
Temu sklepieniu potrzebna jest natychmiastowa pomoc i odbudowanie, jeśli miałby nadal przetrwać na następne lata.
Tak więc zastanawiam się, czy całkowite usunięcie ziemi i roślin z tego sklepienia było do końca pożytecznym działaniem, jednak moje próby pohamowania pani Teresy w tych czynnościach (z tej właśnie obawy) spełzały na niczym. Cóż? W końcu ona jest tam współgospodarzem, a my tylko gośćmi.
Fot. 35 Pani Teresa w wirze odchwaszczania (w głębi Adam kończy zdzierać farbę z krzyża Kraśnickich)
Fot. 36 Grobowiec „odarty” z przykrycia. U góry, po lewej Sandra kończy napisy u Dzierzkowskich. Po prawej (biały fartuch) Olga pracująca nad napisami pomnika księży z „okrąglaka”
Do całego obrazu powyższego odkrycia należy dodać jeszcze fakt, że w bezpośrednim sąsiedztwie tego grobowca (właściwie na skraju jego stropu), także w zaroślach, leżał powalony na płasko, częściowo w ziemi, ciężki 4-boczny blok kamienny.
Po jego wydobyciu, oczyszczeniu, wymyciu Karcherem i częściowym odmalowaniu napisów okazało się, że poświęcony jest 4 księżom. Najbardziej prawdopodobną lokalizacją tego pomnika wydaje się nam właśnie grobowiec ze sklepieniem ceglanym.
Świadczyłyby o tym znaczne rozmiary grobowca (na wiele trumien) i miejsce zalegania bloku z napisami. Co ciekawe, z napisów wynika (nie jest to jednak pewność), że jeden z pochowanych – Ks. Józef Girka (lub Cirka), wikary kołomyjski – zmarł 9 maja 1817 roku, w 37 roku życia, a więc także jeden z najstarszych pochówków cmentarza kołomyjskiego.
Ponieważ powierzchnia tego pomnika (kamienia), leżąc wiele lat w ziemi, uległa dużej erozji, nie wszystkie litery i cyferki dają się jednoznacznie odczytać. Dlatego też nie całe napisy zostały odnowione malarsko. Dotyczy to także cyferek „17” w dacie zgonu, choć światło wgłębień daje takie skojarzenie. Być może uda się to jakoś wyjaśnić i doprecyzować.
Współtowarzyszami księdza Girka w grobowcu są Ksiądz Józef Skowroński (reszta opisu jeszcze nie rozszyfrowana), Ksiądz January (nazwisko nieodszyfrowane – najprawdopodobniej Angun) – kapelan wojskowy, zmarły 25 sierpnia 1885 w 48 roku życia i Ksiądz Waleryan (pisownia oryg.) o nierozszyfrowanym brzmieniu nazwiska, proboszcz i chyba (bo też nierozszyfrowane) dziekan kołomyjski.
Fot. 37 Ks. Józef Girka
Fot. 38 Ks. Skowroński
Fot. 39 Ks. January – kapelan
Fot. 40 Ks. Waleryan
Jednym z ciekawszych grobowców i pomników jest także mogiła Kraśnickich. Szeroka płyta postumentowa, przykrywająca wnętrze grobowca, jak również elementy obrzeża oraz potężny krzyż na rzadkiej tutaj, szerokiej, półkoliście obłej podstawie i tablice z napisami wykonane z czerwonego pięknego piaskowca.
Siedząca na podstawie krzyża, pięknie rzeźbiona, postać kobiety (niestety jej głowa oraz prawa ręka zostały utrącone i nie odnalezione przez nas) wykonana z białego kamienia (marmur lub piaskowiec).
Pomimo tego, że grobowiec był przez nas w poprzednich latach zauważony i częściowo odsłonięty z zarośli, nie zajmowaliśmy się nim dokładniej z powodu uznania, że w dotychczasowym stanie nic poważnego mu nie zagraża. W tym roku przyszła kolej i na niego.
Po wykoszeniu zieleni wokół grobowca i usunięciu wszelkich roślin oplatających go (bluszcze i inne), został wyczyszczony z mchów i glonów oraz wymyty ciśnieniowo. Wówczas to dopiero okazało się, że obie tablice z napisami, a także cała czołowa strona krzyża zostały przez wandali pomalowane jakimś świństwem w postaci (chyba?) farby bitumicznej.
Próby zmycia tej warstwy były bardzo trudne i długo nie przynosiły efektu. Stosowanie rozpuszczalników dawało raz efekty mizerne (powłoka nie rozpuszczała się), raz szkodliwe (rozpuszczana warstwa rozmazywała się i zanieczyszczała ponownie podłoże). Również zastosowanie specjalistycznego środka chemicznego (silny ług) w postaci żelu przynosiło tylko częściowe rezultaty.
Po długiej i mozolnej walce z tą kłopotliwą powłoką, prowadzonej przez Romę i Adama, spora część powierzchni została uwolniona z zanieczyszczenia. Pozostała jeszcze duża powierzchnia czołowa krzyża, na której środkami chemicznymi nic nie można było wskórać.
Wówczas to Adam rozpoczął mozolną pracę przy pomocy szczotki stalowej zamocowanej w szlifierce kątowej i centymetr po centymetrze, z wielkim trudem usuwał ten efekt czyjegoś huligańskiego działania dewastacyjnego. Niestety nie udało nam się podczas tegorocznego pobytu odczyścić krzyża do końca.
Fot. 41 Kraśniccy – Adam toczy wojnę z roślinnością wokół grobowca (widoczne zamalowane farbą tablice i krzyż)
Fot. 42 Prace przy Kraśnickich – Adam zdziera szlifierką farbę
W stanie obecnym pomnik (krzyż, postać kobiety, podstawa krzyża, tablice z napisami) został całkowicie umyty ciśnieniowo, odzyskał napisy ze złotej farby i otrzymał specjalistyczna impregnację chemiczną.
Niestety ograniczona ilość impregnatu nie pozwoliła na zastosowanie go również na płycie i elementach podestu pomnika, gdyż jest to wielka powierzchnia. Tak więc całkowite odczyszczenie jej z porostów, glonów i brudów przyniesie tylko krótkotrwały efekt.
Szkoda, ale wobec braku odpowiedniej ilości środków jesteśmy tutaj bezradni. Taka sytuacja stanowi dla nas dylemat w każdym innym przypadku ciekawych pomników i grobowców - czy zabezpieczyć małą ilość z nich ale w całości, czy jednak ratować (na dłużej) ich wybrane, najciekawsze i najcenniejsze artystycznie elementy, a podstawy i elementy konstrukcyjne (o znacznych powierzchniach) po umyciu, zostawić przyszłemu działaniu czynników atmosferycznych i biologicznych bez zabezpieczenia?
Fot. 43 Grobowiec Kraśnickich po renowacji
W bieżącym roku kolejnych kilkadziesiąt pomników i grobowców zostało „wydobytych” z zieleni na światło dzienne, wiele ich elementów udało się odszukać w ziemi i zaroślach i ustawić na właściwym miejscu, sporą część zdołaliśmy odczyścić, posklejać, odmalować na nich napisy, a także (niestety nieliczne) zaimpregnować chemicznie, w celu ochrony na przyszłe lata.
Fot. 44 W pracy można także leżeć – Ewa w akcji
Fot. 45 Sandra kończy dzieło Krośniczan
Fot. 46 Roma w pracy – mycie ręczne …
Fot. 47 … i ciśnieniowe (grobowiec Piskozubów)
Fot. 48 Gadzińscy - darczyńcy majątku na polską bursę
Fot. 49 Grób i pomnik Josefa Schmitzera zm. 1877 (biały marmur)
Fot. 50 Karolina Przygrodzka zm. 1923
Usuwanie zarośli objęło w tym roku niecałą połowę obszaru cmentarza tak, że stał się on w tym rejonie przejrzysty. Nadal jednak jest sporo miejsc, w których będą spotykać się miejscowi, aby we wzajemnym towarzystwie wypić wódkę lub piwo, zjeść przyniesione artykuły, wypalić papierosa oraz „pobalangować”. Są to głównie młodzi z okolicznych bloków, choć pojawiają się w takich celach również dorośli.
Zakończenie prac i pobytu na tym cmentarzu odbyło się już tradycyjnie z udziałem księdza z parafii rzymsko-katolickiej, przy zapalonych zniczach i odmówionej modlitwie.
Fot. 51 Pomimo padającego deszczu przybył Ksiądz Kazimierz i niewielka grupka Kołomyjan,
a pracę na cmentarzu mogliśmy zakończyć wspólną modlitwą
Pomimo wykonania ogromnej pracy pozostaje niedosyt, że tak dużo nie udało się jeszcze zrobić. Być może kolejne lata uda się te prace kontynuować?
Pobyt w Kołomyi niósł także, oprócz mozołu pracy, również chwile relaksu i miłych spotkań. Tradycją już stało się spotkanie w sobotnie popołudnie i wieczór nad brzegiem Prutu z miejscowymi Polakami, z którymi współpracujemy na cmentarzu, , aby tam porozmawiać, pośpiewać, wykąpać się i spożywać ze smakiem grillowe specjały, przygotowane przez wszystkich naszych miejscowych gospodarzy. Organizacyjnie zawsze czuwa nad tym Stasia Kołysenko.
Fot. 52 Nad Prutem – jedni rozmawiali
Fot. 53 … inni śpiewali „tam szum Prutu, Czeremoszu …”
Fot. 54 .. tymczasem kuchnia szykuje smakowite szaszłyki
Fot. 55 .. a „harcerze” zbudowali grill z kamieni i grillują
Fot. 56 Zabawa trwała do nocy
Fot. 57 .. i żal – jak widać – odchodzić do domu
Fot. 58 ..a w domu jeszcze topienie sała i przebieranie jagód
Fot. 59 Niektórzy specjalizowali się w robieniu „Orzechówki”
Również, jak co roku, zakończenie pobytu wieńczymy uroczystą kolacją w miejscu zakwaterowania, na której spotykamy się z naszymi najważniejszymi gospodarzami, organizatorami i miejscowymi dobrodziejami całej akcji. Podczas tego spotkania rozmawiamy o problemach i osiągnięciach minionego okresu i dziękujemy sobie wzajemnie za spędzony w Kołomyi wspólnie czas.
Fot. 60 Uroczyste zakończenie akcji w Kołomyi - przemawia gospodarz domu Wołodia
Fot. 61… a wszyscy słuchają
Należy w tym miejscu podziękować wszystkim osobom, które ułatwiały nam pobyt i pracę i pomagały na co dzień tam na Ukrainie.
Ogromne podziękowania kieruję również do uczestników wyjazdu, którzy poświęcili swój wolny czas w okresie letniego wypoczynku i zdecydowali się przeznaczyć go na ciężką fizycznie i mozolną pracę, w różnych warunkach pogodowych (upał, deszcz), pracując 8-10 godzin każdego dnia i będąc narażonym na wiele zagrożeń związanych z pracą w warunkach tam występujących (zapadające się miejsca podłoża, chwasty, ostre przedmioty itd.), jadąc setki kilometrów od swoich domów.
Myślę, że najlepszą nagrodą za ten trud jest wygląd i stan pozostawiony przez nas kolejnych kilkudziesięciu uratowanych od zapomnienia mogił, pięknych artystycznie, z epitafiami o niejednokrotnie bardzo głębokiej treści, także wielu osób znaczących w historii samej Kołomyi oraz naszego narodu (choćby uczestnicy powstań).
Osobno chcemy podziękować wszystkim naszym polskim darczyńcom finansowym, materiałowym, organizacyjnym i eksperckim.
Są to m.in.:
Parafia Św. Jadwigi we Wrocławiu Leśnicy
Parafia Św. Jerzego Męczennika i Podwyższenia Krzyża Św. we Wrocławiu Brochowie
Parafia Matki Bożej Różańcowej we Wrocławiu Złotnikach
Pracownicy PKP Cargo S.A. Dolnośląskiego Zakładu Spółki (z Dyrekcją)
Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej we Wrocławiu
Pani Red. Grażyna Orłowska-Sondej w ramach akcji Mogiłę Pradziada Ocal Od Zapomnienia
Pani Jolanta Marosik – konserwator zabytków,
Firma DAF – Artur Figiel z Trzebnicy
Zakład Lakiernictwa Pojazdowego Marian Dąbrowski z Wrocławia
Firma „SPOKO” Izabela i Jerzy Żurowscy z Wrocławia
Państwo ze Szczecina, którzy odwiedzając cmentarz w Kołomyi przekazali na akcję 50Hr.
Wszystkim z całego serca serdeczne „Bóg Zapłać” – gdyż akcja bez tego wsparcia nie mogłaby się odbyć.
Jeszcze raz chcę wyrazić podziękowanie za nocleg, żywienie i opiekę naszym sympatycznym przyjaciołom w Zimnej Wodzie – Rusłanie i Orestowi Tandirjak oraz w Kołomyi – Ulanie i Wołodii Sanojca.
Fot. 62 Taki ład, porządek i spokój tego miejsca chciałoby się zastać w przyszłym roku
Relacja i zdjęcia: Zbigniew Saganowski
Zakwaterowanie (również jak poprzednio) zapewnione było u naszych sprawdzonych miejscowych przyjaciół tj. rodziny Sanojców (Ulana i Wołodia) - w Kołomyi i rodziny Tandirjak (Rusłana i Orest) – w Zimnej Wodzie.
W Zimnej Wodzie przedwojenna część cmentarza (którą remontujemy) nie jest wielka. Jej powierzchnia obejmuje ok. 1 ha. Groby są znacznie zniszczone postępującą erozją biologiczną i atmosferyczną. Niewiele jest zniszczeń spowodowanych działaniami ludzkimi.
Obszar ten, gdy rozpoczynaliśmy na nim w roku 2010 systemową działalność, był całkowicie zarośnięty wysokimi, ponad 2 metrowymi, wieloletnimi chwastami.
Fot. 2 Zimna Woda – autor relacji dokumentuje polską część
cmentarza przed pracą ( w tych zaroślach są groby)
W roku 2010 i 2011, po zaledwie 3 dniowych pobytach, udało się nam wyciąć (ręcznie i kosą spalinową) wysokie zarośla na około połowie tego obszaru, przez co odkryte zostały grobowce i pomniki i można było zająć się ich renowacją.
Ponieważ czas pobytu w Zimnej Wodzie jest każdorazowo stosunkowo krótki (3 dni), a w każdym roku przynajmniej 1 dzień był silnie deszczowy, więc i zakres wykonanych przy grobowcach prac nie jest dla nas satysfakcjonujący.
Mimo to prace posuwają się do przodu i kolejne mogiły uzyskują wygląd przypominający ich pierwotną postać (oczywiście taką, jaka jest osiągalna przy uwzględnieniu zmian spowodowanych ich kilkudziesięcioletnim istnieniem).
Tam gdzie jest to tylko możliwe powróciły oryginalne brzmienia napisów, nazwisk, dat, funkcji społecznych oraz innych informacji zamieszczonych pierwotnie na płytach i tablicach. Niestety na pewnej ilości pomników nastąpiły już nieodwracalne zmiany struktury materiału tak, że niemożliwe jest odczytanie napisów i nie da się ich odtworzyć.
Wiele pomników zostało gruntownie odczyszczonych (szpachelki, szczotki, myjka ciśnieniowych) z porostów roślinnych (bluszcze, powoje, samosiejki), a także mchów, grzybów i glonów.
W tym roku udało się poddać kilkanaście pomników impregnacji specjalistycznym środkiem chemicznym, który powinien chronić strukturę kamienia (piaskowiec, granit, marmur) przed działaniem czynników atmosferycznych i biologicznych przez następnych wiele lat.
Szczególnie dobry efekt takiej renowacji (dokładne mycie ciśnieniowe do pierwotnej struktury kamienia, odnowienie napisów i impregnacja) widoczny jest na pomnikach z pięknego czerwonego piaskowca. Należy stwierdzić (bez fałszywej skromności), że wygląd tychże pomników daje nam najwięcej satysfakcji z wykonanej pracy.
Fot. 3 Po usunięciu zarośli groby stają się widoczne
Fot. 4 „Nauczycielka ludowa” Karolina Niżałowska (zm. 1904 r.) - pomnik po impregnacji Fot. 5 Rodzina Asmannów - pomnik po renowacji
Fot. 5 Rodzina Asmannów - pomnik po renowacji
Rozważając sytuację tego cmentarza należy zauważyć, że w Zimnej Wodzie – ku naszemu żalowi – nie spotkaliśmy niestety dotychczas wśród aktualnych mieszkańców (poza naszym gospodarzem) osób, które zainteresowane są naszą działalnością i perspektywy podjęcia dalszej opieki nad tą częścią cmentarza przez miejscowych Polaków są pesymistyczne.
Dzieje się tak dlatego, że po wojnie ogromna część mieszkańców, którzy mieli na tym cmentarzu pochowanych bliskich, wyjechała z tej miejscowości, a aktualnie zamieszkali w Zimnej Wodzie „napływowi” nie mają zainteresowania by angażować się w utrzymywanie (porządkowanie, remontowanie) „nie swoich” grobów.
Jedyną osobą, która dotychczas efektywnie zainteresowała się prowadzonymi naszymi działaniami jest pani Barbara, wspomniana w relacji ubiegłorocznej, która mieszka we Wrocławiu, i powiązana jest rodzinne z pochowanymi tu osobami m.in. z rodziny Korniak. Ona to w zeszłym roku włączyła się w prace pielęgnacyjne grobu tej rodziny.
W bieżącym roku udało nam się ponownie dokładnie wymyć pomnik Korniaków i całkowicie zaimpregnować go środkiem chemicznym. Myślę, że pani Basia będzie kontynuować opiekę nad tym grobem w latach następnych, gdyż jest to chyba jedyna (jak na razie) możliwość i metoda dbałości o świadectwo historii w tym miejscu.
Fot. 6 Poległy bohatersko 19 letni legionista Franciszek Korniak i Katarzyna Korniak
(deszcz uniemożliwił impregnację pomnika – wykonał to po naszym wyjeździe Orest)
Wspominając pesymistyczne myślenie o przyszłości tego cmentarza należy dla uczciwości powiedzieć, że pewną nadzieję daje nam pomoc i współdziałanie jakie otrzymujemy ze strony Oresta Tandirjaka, który każdorazowo gości nas (całą grupę) w swoim rodzinnym domu, a także wspomaga w pracach na cmentarzu. Dzięki Jego nieocenionej pomocy wycinana jest roślinność w okresie pomiędzy naszymi kolejnymi pobytami, po ponownym jej odrastaniu, a także spryskiwana pozostawianym środkiem chwastobójczym, przez co „opanowany” już obszar działania nie staje się dla nas niedostępny przy kolejnych wizytach.
Orest także zapewnił wycięcie kilu bardzo starych, wielkich drzew, które najbardziej zagrażały wielu grobowcom, rozsadzając je korzeniami i pniami, a także grożąc zniszczeniem w razie przewrócenia się na pomniki.
Corocznie jest naszym miejscowym opiekunem i przewodnikiem w sprawach zakupu materiałów budowlanych koniecznych do prowadzenia prac, paliwa do sprzętu spalinowego i innych potrzebnych środków.
W bieżącym roku wykonał za nas część prac wykończeniowych, gdyż ze względu na padający silny deszcz w trzecim – ostatnim – dniu naszej pracy, kiedy to kilka pomników po wcześniejszym dokładnym umyciu i odmalowaniu napisów mieliśmy impregnować, niemożliwe było dokonanie tego, Orest po kilku dniach, gdy pomniki były już suche, przeprowadził konieczną impregnację, dokończając nasze działania. Tak więc – w miarę Jego skromnych środków i możliwości – stał się jednym z członków naszego zespołu.
Fot. 7 Orest z Romą i Adamem w trakcie spaceru po zakończonej akcji

Fot. 8 Ks. Jacek Kocur prowadzi modlitwę
Dodatkowo On sam, jak i jego sympatyczna rodzina, podczas pobytu w Ich domu zapewniają nam serdeczną atmosferę i stanowią przykład znanej powszechnie wschodniej (kresowej) gościnności.
Na Oresta po prostu możemy liczyć, więc daje to otuchę w myśleniu o sytuacji dalszego toku prac. Myślę, że rzeczywisty postęp można by wiązać z odszukaniem (pojawieniem się) osób, które żyją w Polsce i mają tak jak pani Barbara, powiązania rodzinne z pochowanymi na tym cmentarzu zmarłymi, a chciałyby albo same uczestniczyć w przyszłych ewentualnych pracach ratujących mogiły, albo w jakimś stopniu partycypować finansowo, lub materiałowo w takim przedsięwzięciu.
To drugie rozwiązanie jest jak najbardziej możliwe, gdyż na szczęście można jeszcze znaleźć osoby „zarażone” nieuleczalną chorobą jaką jest fascynacja Kresami i chęć wolontaryjnego działania na ich rzecz, ale to wymaga stosownych środków.
Dla pełnego obrazu tegorocznej pracy w Zimnej Wodzie należy dodać, że niestety bezpowrotnie straciliśmy używany dotąd podstawowy w naszej pracy sprzęt tj. myjkę ciśnieniową – która uszkodziła się w stopniu powodującym nieopłacalność jej naprawy (zatarcie silnika) oraz kosę spalinową, która przez 3 lata intensywnej pracy na cmentarzach również uszkodziła się w sposób ostateczny (wygięcie korbowodu).
Sytuacja ta powoduje poważne obawy o możliwość skutecznego i efektywnego dalszego prowadzenia prac, które dobrze byłoby kontynuować. Być może znajdzie się Ktoś (osoba?, instytucja?), kto przyszedłby w tym zakresie z niespodzianą pomocą. Sprzęt ten dotychczas był do naszej dyspozycji dzięki dobremu sercu życzliwych ofiarodawców. Pomyślne jest to, że stało się to na zakończenie tegorocznych prac, więc większość czasu sprzęt ten nam służył.
Cmentarz w Kołomyi jest (jak na nasze siły i możliwości) ogromny. Ponad 7 ha obszaru, na którym wyrósł już przez stulecia park ze starym, dość gęstym drzewostanem, do tego ogromnie zarośnięty wysoką, gęstą roślinnością. Większa część terenu była niewidoczna i niedostępna, a tylko wydeptane ścieżki i przesmyki w tym gąszczu pozwalają przejść przez niego w kilku przecinających się kierunkach.
Fot. 9 W przesmykach wśród zarośli młodzież i drobni pijaczkowie
urządzają sobie spotkania i biesiady
Jest tu duża ilość wiekowych, wielkich, naziemnych grobowców rodzinnych, które mocno nadszarpnął czas. Niestety ogrom zniszczeń spowodowany jest na tym cmentarzu przez działanie człowieka. Jakaś niepohamowana pasja niszczenia śladów po byłych mieszkańcach tego miasta (nie tylko Polakach) spowodowała to, że występuje tu potrzeba zestawiania ze sobą od nowa niemal wszystkich elementów bardzo wielu grobowców i pomników.
Wiele zniszczono bezpowrotnie (utrącone głowy i inne części postaci, stłuczone w drobny mak porcelanowe fotografie, zniszczone napisy i różne elementy konstrukcji).
W sytuacji, gdzie bardzo dużo z tych pomników można bez obawy nazwać znakomitymi dziełami sztuki cmentarnej, odczuwa się wielki żal z zastanego przez nas ich stanu i złość na bezsilność w tym zakresie. Na szczęście w tej wielkiej ilości jest jeszcze co ratować i sporo z nich można jakoś w miarę skompletować.
Przeszkodą jest niestety ogromne zarośnięcie, co każdorazowo powoduje konieczność wstępnego walczenia z roślinnością, aby dotrzeć do tych obiektów. Drugim utrudnieniem jest sama wielkość restaurowanych obiektów.
Powiedzenie, że „..kamień na kamieniu nie pozostanie..” miało na tym cmentarzu bardzo wymowne przełożenie na działalność tych, których propaganda minionego systemu nazwałaby tzw. „nieznanymi sprawcami”. Otóż ze względu na wielkość (rozmiary i ciężar) większości tych - porozwalanych do każdego pojedynczego elementu - pomników istnieje trudność fizyczna w ich ponownym (po odkopaniu z ziemi i odczyszczeniu) zestawieniu wg pierwotnego wyglądu.
Ciężar kilkuset kilogramów, a niekiedy i ponad tony powoduje trudność lub wręcz niemożliwość dźwignięcia ich siłą samych mięśni ludzkich, a zastosowanie sprzętu, który posiadamy (ciężka stalowa bramka z wciągarką łańcuchową, mało mobilna z powodu trudności przemieszczania jej w miękkim podłożu i w ciasnych przestrzeniach między nagrobkami) jest bardzo ograniczone i umożliwia zestawienie zaledwie kilku dużych pomników w ciągu naszego 1,5 tygodniowego pobytu na tym cmentarzu.
Fot. 10 Elementy z tego rumowiska kamiennego po oczyszczeniu z ziemi, roślin i umyciu zestawione będą na swoje pierwotne miejsca (i komu one przeszkadzały?)
Fot. 11 Nie dla wszystkich leżących tu elementów odkopanych z ziemi udało się odgadnąć ich właściwą lokalizację pierwotną
Fot. 12 Pomnik Karola Soboty. Element z prawej będzie postawiony pionowo
na postumencie, umyty i odnowiony (łącznie z impregnacją kamienia)
Fot. 13 Wciąganie z wykorzystaniem drzew
Fot. 14 Tu nie wjedzie rama do wciągarki
Fot. 15 Użycie ramy z wciągarką łańcuchową
Pomimo tych trudności udało nam się w ciągu trzech lat jako tako opanować roślinność na dość sporej przestrzeni tego cmentarza, szacowanej na około 3ha. „Jako tako”, gdyż to co wycięliśmy w roku 2010 na przestrzeni około 1 ha było roślinnością kilku i kilkunastoletnią, bardzo wysoką i gęstą,.
Po spryskaniu tego co pozostało przy ziemi środkiem chwastobójczym, już w roku 2011 były mniejsze odrosty, choć i tak przez kilka pierwszych dni znowu trzeba było zacząć od chwastów, zanim mogliśmy restaurować pomniki.
Wówczas opanowaliśmy ponownie pierwszy hektar terenu i z grubych roślin kolejny drugi. W roku bieżącym zaś teren ten w chwili naszego przyjazdu był także w roślinach, choć „tylko” pół metrowych. Ponownie więc nie można było zająć się pomnikami zanim nie została wykoszona między nimi zieleń. Jednak osiągnięty postęp obejmował na zakończenie działania kolejny hektar przestrzeni.
Udało się więc w roku bieżącym postawić (po odnalezieniu i odczyszczeniu) kolejne pomniki. Wiele odzyskało pierwotne napisy, kilkadziesiąt także zostało, po całkowitym ich odnowieniu, zaimpregnowanych środkami chemicznymi, co zabezpieczyło je przed wpływem czynników atmosferycznych i biologicznych na co najmniej kilka następnych lat.
Fot. 16 Odnowiony pomnik Karola Soboty
Fot. 17 …i powstańca listopadowego Hipolita Myszki Hołoniewskiego
Fot. 18 Poskładany i odnowiony pomnik dziecka
Fot. 19 … i pełna smutku i miłości rodziców dedykacja na jego tylnej ścianie
W tym roku dokonaliśmy w Kołomyi także cieszących nas odkryć - nazwijmy je archeologicznymi. Chodzi o daty pochówków, czy napisów na pomnikach i tablicach. Oczywiście im starsze tym nasza (i myślę nie tylko nasza) większa radość i satysfakcja.
Otóż w publikacji pana Ryszarda Brykowskiego „Kołomyja Jej Dzieje, Zabytki” wydanej przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska w 1998 roku, przy zamieszczonej w niej fotografii pięknego pomnika nagrobnego rodziny Leibschang, umieszczony jest podpis „najstarszy nagrobek na cmentarzu rzymskokatolickim z 1824 r...” (w bieżącym roku tenże pomnik otrzymał całkowitą, możliwą z naszej strony renowację tj. czyszczenie, mycie ciśnieniowe, odmalowanie napisów i specjalistyczną impregnację chemiczną).
Fot. 20 Wiesiek rozszyfrowuje napisy
Fot. 21 Opis z datą postawienia pomnika
Fot. 22 Pomnik po odnowieniu i impregnacji
Fot. 23 Brak korony i elementu w lewej ręce
Natomiast wg naszych „odkryć”, już podczas prac w 2010 r., okazało się, że niedaleko od tego pomnika istnieje inny – wystawiony „Annie z Geringow Skrzeszewskiey urodzoney Roku 1790. zmarłey dnia 6 februarij 1819” (pisownia oryg.).
Pomnik ten oczywiście został przez nas jak to tylko było możliwe odczyszczony (pierw odkopany z ziemi i podniesiony do pionu), odnowione napisy i zaimpregnowany, prezentując się należycie w pobliżu bramy wejściowej cmentarza (po prawej stronie głównej alejki).
Fot. 24 Odkopany z ziemi w 2010 r. i postawiony pionowo oraz odnowiony pomnik z 1819 r.
W bieżącym roku natomiast udało nam się wydobyć z gąszcza chwastów i ziemi obiekt datowany na rok 1808.
Jest to krzyż z białego (jasnego) piaskowca, bardzo dobrze zachowany kamień, jak również wyryte na nim napisy upamiętniające pochówek zmarłych – Marcjanny Dzierzkowskiej (zm. 1811 r.), Jana (zm. 1808 r.) i Franciszka (zm. 1817 r.).
Krzyż ten (ponad 2 m wysokości) po odnalezieniu w zaroślach został odczyszczony przez młodzież z Krośnic, która w tym roku pracowała 2 dni razem z nami w Kołomyi, po drodze do Bohorodyczyna,.
Fot. 25 i 26 Najstarszy z dotychczas odkrytych przez nas pochówków - datowany na 1808 rok (przód i tył)
Ich opiekunka pani Renata Hajduk dowodziła cała grupą, sama również pracując. Wraz z młodzieżą byli również dwaj panowie kierowcy, którzy przywieźli całą grupę na Ukrainę krośnickimi busami.
Dzięki tej grupie wykonany został ogrom prac związanych z walką z zielenią. Panowie kierowcy wykosili kosami spalinowymi dużą część zarośli, a pozostali członkowie grupy intensywnie odkopywali wystające z ziemi elementy grobów, przyczyniając się do tegorocznych odkryć.
Także podnosili (na miarę możliwości fizycznych) znalezione elementy i ustawiali na właściwym miejscu, po czym czyścili je z zanieczyszczeń przy pomocy szpachelek, szczotek i miotełek.
Bez ich udziału efekt tegorocznej pracy byłby znacznie mniejszy. Obserwowanie zapału młodzieży w odkrywaniu poszczególnych elementów, na które natrafiali podczas usuwania chwastów i ich radości i satysfakcji z efektów własnej pracy było budujące.
Niestety ich wyjazd w dalszą drogę, na cmentarz bohorodyczyński skończył bardzo intensywny postęp w pracach odchwaszczeniowych.
W tym miejscu pragnę im serdecznie za to podziękować i zachęcić do (być może) kolejnych roboczych odwiedzin cmentarza w Kołomyi.
Fot. 27 Młodzież z Krośnic – chwila odpoczynku
Fot. 28 Jedno z odkryć Krośniczan wydobyte spod warstwy ziemi, po odnowieniu przez Sandrę
Dla pełnego obrazu „walki z zielenią” należy dodać, że w bieżącym roku w pracy naszej pomagali (choć sporadycznie) mieszkańcy Kołomyi - środowiska polskiego (kilka osób młodzieży i kilka dorosłych).
Niezależnie od wspomnianej powyżej grupki Kołomyjan codziennie pracowali z nami nasz gospodarz Wołodia Sanojca i jego szwagier Mirek, a pani prezes Związku Polaków Pokucie w Kołomyi Stanisława Kołysenko i jej mąż Wołodia zapewniali stałą opiekę organizacyjną i codzienne zasilanie nas podczas pracy na cmentarzu przez miejscowych Polaków w kanapki i napoje, w ramach posiłku w przerwie roboczej.
Stasia i Wołodia także, w miarę swojego czasu, pomiędzy obowiązkami zawodowymi, uczestniczyli w pracach porządkowych przy grobach oraz zapewnili w jeden z sobotnich wieczorów sympatyczny odpoczynek rekreacyjny nad Prutem, za co również serdecznie dziękujmy.
Fot. 29 Młodzież kołomyjska
Fot. 30 Koncert na grabie i kosę Roma i Mirek
Fot. 31 Niektóre z „odkryć” Krośniczan – po renowacji
Fot. 32 Śniadanie na grobach (jak Cyganie w Zaduszki)
Wspominając o odkryciach nie sposób pominąć innego, bardzo ciekawego obiektu. Otóż w tegorocznych pracach na cmentarzu, przez kilka dni, dość intensywnie pracowała z nami mieszkanka Kołomyi, starsza pani Teresa Semczuk.
Szczególny jej zapał w oczyszczaniu podłoża z roślinności doprowadził do tego, że w jednym z miejsc, gdzie zieleń przykrywała wraz z warstwą ziemi grobowiec usytuowany pod ziemią, odkryła całkowicie jego sklepienie.
Ponieważ pierwotnie (przed naszą pracą) widoczny był w tym miejscu odsłonięty częściowo „właz” do grobowca (przesunięta płyta zamykająca, leżąca w poziomie ziemi i widoczna w głębi trumna), a nad grobowcem była plątanina roślinności i ziemia, pani Teresa zaczęła odczyszczanie tego miejsca.
Fot. 33 Ukryty pod ziemią i zaroślami grobowiec (w głębi Roma i Mirek usuwają zieleń)
Fot. 34 Wnętrze grobowca widziane przez otwór
Po wytężonej 2 dniowej pracy naszym oczom ukazał się bardzo ciekawy obraz.
Jak się okazało grobowiec zagłębiony w ziemi przykryty był kolistm sklepieniem z cegły (kopuła) i to sklepienie zostało całkowicie przez panią Teresę odkryte (do „gołej” cegły).
Przy wejściu do grobowca, gdzie przesunięto zamykającą go płytę nastąpiło wcześniej zawalenie się fragmentu tego stropu (sklepienia) i cegły wraz z roślinnością i ziemią przysypały częściowo wnętrze grobowca.
Nasze obawy budzi teraz pytanie czy „ujawnienie” tego sklepienia oczom miejscowych osiłków nie spowoduje z ich strony chęci zawalenia dalszej jego części, gdyż w tym stanie dokładnie widać rodzaj przykrycia grobu i wszystkie wiązania sklepienia, więc łatwo jest dokonać takich „ruchów” cegłami, aby się sam zawalał.
Temu sklepieniu potrzebna jest natychmiastowa pomoc i odbudowanie, jeśli miałby nadal przetrwać na następne lata.
Tak więc zastanawiam się, czy całkowite usunięcie ziemi i roślin z tego sklepienia było do końca pożytecznym działaniem, jednak moje próby pohamowania pani Teresy w tych czynnościach (z tej właśnie obawy) spełzały na niczym. Cóż? W końcu ona jest tam współgospodarzem, a my tylko gośćmi.
Fot. 35 Pani Teresa w wirze odchwaszczania (w głębi Adam kończy zdzierać farbę z krzyża Kraśnickich)
Fot. 36 Grobowiec „odarty” z przykrycia. U góry, po lewej Sandra kończy napisy u Dzierzkowskich. Po prawej (biały fartuch) Olga pracująca nad napisami pomnika księży z „okrąglaka”
Do całego obrazu powyższego odkrycia należy dodać jeszcze fakt, że w bezpośrednim sąsiedztwie tego grobowca (właściwie na skraju jego stropu), także w zaroślach, leżał powalony na płasko, częściowo w ziemi, ciężki 4-boczny blok kamienny.
Po jego wydobyciu, oczyszczeniu, wymyciu Karcherem i częściowym odmalowaniu napisów okazało się, że poświęcony jest 4 księżom. Najbardziej prawdopodobną lokalizacją tego pomnika wydaje się nam właśnie grobowiec ze sklepieniem ceglanym.
Świadczyłyby o tym znaczne rozmiary grobowca (na wiele trumien) i miejsce zalegania bloku z napisami. Co ciekawe, z napisów wynika (nie jest to jednak pewność), że jeden z pochowanych – Ks. Józef Girka (lub Cirka), wikary kołomyjski – zmarł 9 maja 1817 roku, w 37 roku życia, a więc także jeden z najstarszych pochówków cmentarza kołomyjskiego.
Ponieważ powierzchnia tego pomnika (kamienia), leżąc wiele lat w ziemi, uległa dużej erozji, nie wszystkie litery i cyferki dają się jednoznacznie odczytać. Dlatego też nie całe napisy zostały odnowione malarsko. Dotyczy to także cyferek „17” w dacie zgonu, choć światło wgłębień daje takie skojarzenie. Być może uda się to jakoś wyjaśnić i doprecyzować.
Współtowarzyszami księdza Girka w grobowcu są Ksiądz Józef Skowroński (reszta opisu jeszcze nie rozszyfrowana), Ksiądz January (nazwisko nieodszyfrowane – najprawdopodobniej Angun) – kapelan wojskowy, zmarły 25 sierpnia 1885 w 48 roku życia i Ksiądz Waleryan (pisownia oryg.) o nierozszyfrowanym brzmieniu nazwiska, proboszcz i chyba (bo też nierozszyfrowane) dziekan kołomyjski.
Fot. 37 Ks. Józef Girka
Fot. 38 Ks. Skowroński
Fot. 39 Ks. January – kapelan
Fot. 40 Ks. Waleryan
Jednym z ciekawszych grobowców i pomników jest także mogiła Kraśnickich. Szeroka płyta postumentowa, przykrywająca wnętrze grobowca, jak również elementy obrzeża oraz potężny krzyż na rzadkiej tutaj, szerokiej, półkoliście obłej podstawie i tablice z napisami wykonane z czerwonego pięknego piaskowca.
Siedząca na podstawie krzyża, pięknie rzeźbiona, postać kobiety (niestety jej głowa oraz prawa ręka zostały utrącone i nie odnalezione przez nas) wykonana z białego kamienia (marmur lub piaskowiec).
Pomimo tego, że grobowiec był przez nas w poprzednich latach zauważony i częściowo odsłonięty z zarośli, nie zajmowaliśmy się nim dokładniej z powodu uznania, że w dotychczasowym stanie nic poważnego mu nie zagraża. W tym roku przyszła kolej i na niego.
Po wykoszeniu zieleni wokół grobowca i usunięciu wszelkich roślin oplatających go (bluszcze i inne), został wyczyszczony z mchów i glonów oraz wymyty ciśnieniowo. Wówczas to dopiero okazało się, że obie tablice z napisami, a także cała czołowa strona krzyża zostały przez wandali pomalowane jakimś świństwem w postaci (chyba?) farby bitumicznej.
Próby zmycia tej warstwy były bardzo trudne i długo nie przynosiły efektu. Stosowanie rozpuszczalników dawało raz efekty mizerne (powłoka nie rozpuszczała się), raz szkodliwe (rozpuszczana warstwa rozmazywała się i zanieczyszczała ponownie podłoże). Również zastosowanie specjalistycznego środka chemicznego (silny ług) w postaci żelu przynosiło tylko częściowe rezultaty.
Po długiej i mozolnej walce z tą kłopotliwą powłoką, prowadzonej przez Romę i Adama, spora część powierzchni została uwolniona z zanieczyszczenia. Pozostała jeszcze duża powierzchnia czołowa krzyża, na której środkami chemicznymi nic nie można było wskórać.
Wówczas to Adam rozpoczął mozolną pracę przy pomocy szczotki stalowej zamocowanej w szlifierce kątowej i centymetr po centymetrze, z wielkim trudem usuwał ten efekt czyjegoś huligańskiego działania dewastacyjnego. Niestety nie udało nam się podczas tegorocznego pobytu odczyścić krzyża do końca.
Fot. 41 Kraśniccy – Adam toczy wojnę z roślinnością wokół grobowca (widoczne zamalowane farbą tablice i krzyż)
Fot. 42 Prace przy Kraśnickich – Adam zdziera szlifierką farbę
W stanie obecnym pomnik (krzyż, postać kobiety, podstawa krzyża, tablice z napisami) został całkowicie umyty ciśnieniowo, odzyskał napisy ze złotej farby i otrzymał specjalistyczna impregnację chemiczną.
Niestety ograniczona ilość impregnatu nie pozwoliła na zastosowanie go również na płycie i elementach podestu pomnika, gdyż jest to wielka powierzchnia. Tak więc całkowite odczyszczenie jej z porostów, glonów i brudów przyniesie tylko krótkotrwały efekt.
Szkoda, ale wobec braku odpowiedniej ilości środków jesteśmy tutaj bezradni. Taka sytuacja stanowi dla nas dylemat w każdym innym przypadku ciekawych pomników i grobowców - czy zabezpieczyć małą ilość z nich ale w całości, czy jednak ratować (na dłużej) ich wybrane, najciekawsze i najcenniejsze artystycznie elementy, a podstawy i elementy konstrukcyjne (o znacznych powierzchniach) po umyciu, zostawić przyszłemu działaniu czynników atmosferycznych i biologicznych bez zabezpieczenia?
Fot. 43 Grobowiec Kraśnickich po renowacji
W bieżącym roku kolejnych kilkadziesiąt pomników i grobowców zostało „wydobytych” z zieleni na światło dzienne, wiele ich elementów udało się odszukać w ziemi i zaroślach i ustawić na właściwym miejscu, sporą część zdołaliśmy odczyścić, posklejać, odmalować na nich napisy, a także (niestety nieliczne) zaimpregnować chemicznie, w celu ochrony na przyszłe lata.
Fot. 44 W pracy można także leżeć – Ewa w akcji
Fot. 45 Sandra kończy dzieło Krośniczan
Fot. 46 Roma w pracy – mycie ręczne …
Fot. 47 … i ciśnieniowe (grobowiec Piskozubów)
Fot. 48 Gadzińscy - darczyńcy majątku na polską bursę
Fot. 49 Grób i pomnik Josefa Schmitzera zm. 1877 (biały marmur)
Fot. 50 Karolina Przygrodzka zm. 1923
Usuwanie zarośli objęło w tym roku niecałą połowę obszaru cmentarza tak, że stał się on w tym rejonie przejrzysty. Nadal jednak jest sporo miejsc, w których będą spotykać się miejscowi, aby we wzajemnym towarzystwie wypić wódkę lub piwo, zjeść przyniesione artykuły, wypalić papierosa oraz „pobalangować”. Są to głównie młodzi z okolicznych bloków, choć pojawiają się w takich celach również dorośli.
Zakończenie prac i pobytu na tym cmentarzu odbyło się już tradycyjnie z udziałem księdza z parafii rzymsko-katolickiej, przy zapalonych zniczach i odmówionej modlitwie.
Fot. 51 Pomimo padającego deszczu przybył Ksiądz Kazimierz i niewielka grupka Kołomyjan,
a pracę na cmentarzu mogliśmy zakończyć wspólną modlitwą
Pomimo wykonania ogromnej pracy pozostaje niedosyt, że tak dużo nie udało się jeszcze zrobić. Być może kolejne lata uda się te prace kontynuować?
Pobyt w Kołomyi niósł także, oprócz mozołu pracy, również chwile relaksu i miłych spotkań. Tradycją już stało się spotkanie w sobotnie popołudnie i wieczór nad brzegiem Prutu z miejscowymi Polakami, z którymi współpracujemy na cmentarzu, , aby tam porozmawiać, pośpiewać, wykąpać się i spożywać ze smakiem grillowe specjały, przygotowane przez wszystkich naszych miejscowych gospodarzy. Organizacyjnie zawsze czuwa nad tym Stasia Kołysenko.
Fot. 52 Nad Prutem – jedni rozmawiali
Fot. 53 … inni śpiewali „tam szum Prutu, Czeremoszu …”
Fot. 54 .. tymczasem kuchnia szykuje smakowite szaszłyki
Fot. 55 .. a „harcerze” zbudowali grill z kamieni i grillują
Fot. 56 Zabawa trwała do nocy
Fot. 57 .. i żal – jak widać – odchodzić do domu

Fot. 58 ..a w domu jeszcze topienie sała i przebieranie jagód
Fot. 59 Niektórzy specjalizowali się w robieniu „Orzechówki”
Również, jak co roku, zakończenie pobytu wieńczymy uroczystą kolacją w miejscu zakwaterowania, na której spotykamy się z naszymi najważniejszymi gospodarzami, organizatorami i miejscowymi dobrodziejami całej akcji. Podczas tego spotkania rozmawiamy o problemach i osiągnięciach minionego okresu i dziękujemy sobie wzajemnie za spędzony w Kołomyi wspólnie czas.
Fot. 60 Uroczyste zakończenie akcji w Kołomyi - przemawia gospodarz domu Wołodia
Fot. 61… a wszyscy słuchają
Należy w tym miejscu podziękować wszystkim osobom, które ułatwiały nam pobyt i pracę i pomagały na co dzień tam na Ukrainie.
Ogromne podziękowania kieruję również do uczestników wyjazdu, którzy poświęcili swój wolny czas w okresie letniego wypoczynku i zdecydowali się przeznaczyć go na ciężką fizycznie i mozolną pracę, w różnych warunkach pogodowych (upał, deszcz), pracując 8-10 godzin każdego dnia i będąc narażonym na wiele zagrożeń związanych z pracą w warunkach tam występujących (zapadające się miejsca podłoża, chwasty, ostre przedmioty itd.), jadąc setki kilometrów od swoich domów.
Myślę, że najlepszą nagrodą za ten trud jest wygląd i stan pozostawiony przez nas kolejnych kilkudziesięciu uratowanych od zapomnienia mogił, pięknych artystycznie, z epitafiami o niejednokrotnie bardzo głębokiej treści, także wielu osób znaczących w historii samej Kołomyi oraz naszego narodu (choćby uczestnicy powstań).
Osobno chcemy podziękować wszystkim naszym polskim darczyńcom finansowym, materiałowym, organizacyjnym i eksperckim.
Są to m.in.:
Parafia Św. Jadwigi we Wrocławiu Leśnicy
Parafia Św. Jerzego Męczennika i Podwyższenia Krzyża Św. we Wrocławiu Brochowie
Parafia Matki Bożej Różańcowej we Wrocławiu Złotnikach
Pracownicy PKP Cargo S.A. Dolnośląskiego Zakładu Spółki (z Dyrekcją)
Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej we Wrocławiu
Pani Red. Grażyna Orłowska-Sondej w ramach akcji Mogiłę Pradziada Ocal Od Zapomnienia
Pani Jolanta Marosik – konserwator zabytków,
Firma DAF – Artur Figiel z Trzebnicy
Zakład Lakiernictwa Pojazdowego Marian Dąbrowski z Wrocławia
Firma „SPOKO” Izabela i Jerzy Żurowscy z Wrocławia
Państwo ze Szczecina, którzy odwiedzając cmentarz w Kołomyi przekazali na akcję 50Hr.
Wszystkim z całego serca serdeczne „Bóg Zapłać” – gdyż akcja bez tego wsparcia nie mogłaby się odbyć.
Jeszcze raz chcę wyrazić podziękowanie za nocleg, żywienie i opiekę naszym sympatycznym przyjaciołom w Zimnej Wodzie – Rusłanie i Orestowi Tandirjak oraz w Kołomyi – Ulanie i Wołodii Sanojca.
Fot. 62 Taki ład, porządek i spokój tego miejsca chciałoby się zastać w przyszłym roku
Relacja i zdjęcia: Zbigniew Saganowski
Artykuł przeczytano 10664 razy