Gloria Victis Hucie Pieniackiej
Huta Pieniacka, skrawek piekła na Podolu, miejsce które stało się w ostatnim czasie medialnym symbolem wydarzeń na Ukrainie w trakcie II wojny światowej.
Huta Pieniacka do 1944 roku była wielką i zamieszkałą przede wszystkim przez Polaków wsią na Podolu. Tak, nie mylą czytelnika te słowa- wysunięta daleko na północ, położoną kilkanaście kilometrów od miejscowości Brody. Wsią położoną malowniczo na kilku wzgórzach otoczoną przepięknymi bukowymi lasami. Najbliższymi sąsiadami były ukraińskie wsie z Żarkowem na czele. W 1944 miejsce stało się symbolem. Symbolem strasznym. Koszmarem który zawsze powstaje na dźwięk takich nazw jak Auschwitz, Katyń, Baku czy Ruanda..Do dzisiejszego dnia żyją Ci którzy cudem przeżyli 28 lutego 1944. Możemy ich spotkać na ziemi wołowskiej, dolnobrzeskiej, Opolszczyźnie i Wielkopolsce. Oni, ich dzieci i wnuki założyli Stowarzyszenie Huta Pieniacka. Jak sami mówią po to żeby pamiętać, po to żeby nigdy więcej taka tragedia się nie wydarzyła, po to żeby spłacić dług wobec tych którzy pozostali..
Wszyscy którzy chcieliby jednak zobaczyć Hutę Pieniacką muszą przygotować się jednak na wiele niespodzianek. Wraz z ekipą Studia Wschód i przedstawicielami Stowarzyszenia docieramy tam tydzień przed głównymi uroczystościami. Już od momentu zjazdu z trasy Lwow- Równe zakładamy łańcuchy na koła naszego busa. Śnieg uniemożliwia dalszą jazdę już po kilku kilometrach. Przesiadamy się na sanie śnieżne z koniem którymi powozi mieszkaniec Żarkowa. Okazuje się jednak ze podroż tymi saniami będzie najdłuższym kuligiem naszego życia i to nie tylko ze względu na odległość. Takich ilości śniegu nie widzieliśmy dawno. Po przejechaniu kilku kilometrów zaskakuje nas znak z polskim napisem Huta Pieniacka- Wojciech Orłowski dziennikarz Kuriera Gmin Wołowskich wyjaśnia nam ze takie znaki w kilku miejscach wystawili na własny koszt członkowie Stowarzyszenia. Inicjatywa godna naśladowania- w wielu innych miejscach na Kresach Wschodnich gdyby nie wiedza podróżujących trudno jest zorientować się co do miejsca pobytu. Jest tak m. In w Lewaczach na Wołyniu, Starej Hucie koło Monasterzysk i wielu wielu innych.
Na miejscu zaskakują nas dwie rzeczy: mnóstwo wielkich ostów, które wywołują skojarzenia ze szkockimi legendami - legendami o kwiecie który jest Strażnikiem Szkocji… Drugą potężna śnieżyca, która będzie nam towarzyszyła przez pół dnia. Trudno będzie zapomnieć i jedno i drugie..
Docieramy tam po raz drugi. 28 lutego odbywają się główne uroczystości. Są przedstawiciele polskich władz dyplomatycznych, Rodacy z tej i tamtej strony Bugu, przedstawiciele władz samorządowych powiatu wołowskiego, duchowni. Oczywiście najliczniejsza grupę tworzą ludzie ze Stowarzyszenia Huta Pieniacka.
Niestety, nie obywa się też bez małego zgrzytu. Przybywa grupa Ukraińców, część z nich zna cel naszego przyjazdu. Niestety nie wszyscy. Ludzie skupieni wokół Swobody partii nacjonalistycznej próbują za pomocą tablicy informacyjnej i śpiewów przeszkodzić w uroczystościach. Który to już raz próbuje się nas uczyć na nowo historii, którą świetnie znamy z rodzinnych, domowych wieczorów. I dlaczego?
Jerzy Rudnicki
Artykuł przeczytano 563 razy