OPINIE Stanisław Srokowski
Baczni obserwatorzy sceny politycznej Ukrainy wciąż nie potrafią odpowiedzieć, jaki
ostatecznie kurs przyjmie Ukraina, zacznie się cywilizować na wzór zachodni, czy też podda
się miłosnym uściskom Moskwy. A może wybierze jeszcze inną, nieznaną nam drogę.
Nas bardziej interesują te tendencje w ukraińskiej polityce, które wiążą się z nami i
mają wpływ na postawy Polaków oraz ogniskują naszą uwagę na tym wszystkim, co się na
Ukrainie dzieje, a co ma ścisły związek z naszą historią i nie tak dawną jeszcze wspólnotą
kulturową na polskich Kresach.
A także z dniem dzisiejszym. Bo na polskich Kresach,przypomnijmy, żyło około 30 nacji: Polacy,
Rusini -Ukraińcy, Żydzi, Białorusini, Niemcy,
Rosjanie, Litwini, Czesi, Cyganie, Ormianie, Turcy, Tatarzy, Karaimi, Austriacy, Rumuni,
Słowacy, Grecy, Gruzini, żeby wymienić tylko te nacje.
I jakoś sobie układali stosunki, skoro
przez całe wieki byli dla siebie sąsiadami, często przyjaciółmi. Wojna zmieniła wszystko.
Dziś płyną do nas z Ukrainy sprzeczne sygnały. Z jednej strony rozwija się i krzepnie
w siły partia „Swoboda”, jednoznacznie nawiązująca do spuścizny Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, a więc kultywująca idee zbrodniczych dla
Polaków idei i postaci, Stepana Bandery, Romana Szuchewycza, Mykoły Łebedia, Dmytra
Kłaczkiwskoho i innych watażków zbrodniczych formacji ukraińskich faszystów z czasów
II wojny światowej, współpracujących z Hitlerem.
Wedle badań historyków, ich ofiarami
padło od 150-200 tysięcy wymordowanych w straszliwy, ludobójczy sposób Polaków, ale też
Żydów, Ormian, Czechów i samych Ukraińców, którzy sprzeciwiali się rozwijającemu się po
Kresach terrorowi. Z jednej więc strony płyną do nas sygnały, ale nie tylko sygnały, ale też
informacje o konkretnych faktach, zjawiskach i wydarzeniach, które wynoszą na piedestały
największych dla nas zbrodniarzy i ludobójców, którym stawia się dziś na Ukrainie masowo
pomniki, a ich imionami nazywa się place i ulice wielkich miast, zaś o ich czynach uczy się
ukraińską młodzież, zaszczepiając uczucia nienawiści do Polski i Polaków.
Pomniki, popiersia, tablice pamiątkowe mają już Bandera, Szuchewycz, Kłaczkiwskyj
i Łebed’, a najważniejszy z nich, Bandera, rzeczywisty wykonawca ludobójczej ideologii,
ma takich pomników na Ukrainie kilkadziesiąt. To znak, że Ukraina gloryfikuje zbrodniarzy,
współpracowników hitlerowskich Niemiec. Mało tego, stawia pomniki faszystowskiej 14
Dywizji SS „Galizien”, co zakrawa na skandal, by niemal w środku Europy stawiać pomniki
faszystom. A jednak Ukraińcy stawiają. A Europa milczy. Jak długo?
Ale otrzymujemy też inne, pozytywne i przyjazne dla Polaków i Europy sygnały
z Ukrainy. Jest więc i inna Ukraina. Te nowe sygnały napawają nas, Polaków, a przede
wszystkim środowiska kresowe nadzieją, że w tym kraju następuje otrzeźwienie. Nie
wszyscy Ukraińcy dali się zwariować. Tak samo, jak wtedy, gdy OUN i UPA mordowały
Polaków. Wtedy też nie wszyscy Ukraińcy dali się zwariować. Nikt nie obwinia za to narodu
ukraińskiego. Robiła to wybrana grupa, skupiona wokół OUN/UPA. Większość zastraszona
milcząco to akceptowała. Ale były też tysiące szlachetnych, mądrych i uczciwych Ukraińców,
którzy nie zaakceptowali ludobójstwa i zdecydowanie mu się przeciwstawili. Stanęli po
stronie sprawiedliwości. Bronili Polaków. Chronili ich w swoich domach. Ratowali od zagłady.
Chwała im za to. Bo wielu z nich bardzo z tego powodu ucierpiało. Wielu za pomoc udzielaną
Polakom zostało zamordowanych.
W Polsce powstała już książka, która opiewa ich czyny. Szanujemy takich Ukraińców
i cenimy ich. To są prawdziwi bohaterowie Ukrainy i naszych trudnych czasów. Wykazali
się ludzka postawą i silnymi charakterami. To im się należą pomniki. Im się należą tablice
pamiątkowe, nazwy ulic i placów.
To oni powinni być wzorem nie tylko dla ukraińskiej
młodzieży, ale i dla całego świata. To o nich się powinni uczyć licealiści i studenci na Ukrainie
i w Polsce. I to ich powinny opiewać filmy, dzieła literackie, poematy. Ale nie opiewają.
Nadejdzie jednak czas, kiedy zaczną opiewać. Właśnie obserwujemy pierwsze jaskółki. Jak
wspomniałem, w Polsce ukazała się książka o sprawiedliwych Ukraińcach.
Napisał ją RomualdNiedzielko i dał jej tytuł: „Kresowa księga sprawiedliwych 1939–1945. O Ukraińcach
ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez UON i UPA.” A wydał ją IPN.
Zaś na samej Ukrainie widzimy spore zainteresowanie akcją ludobójczą i jej
porażającym wymiarem. Czego do te pory nie było. Obrazy tej zbrodni ukazane zostały na
wystawie przygotowanej przez Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich
Nacjonalistów z Wrocławia.
Ekspozycję na Ukrainie zorganizował poseł do parlamentu Ukrainy, Wadim Kolesniczenko.
Najpierw wystawę pokazał w kwietniu 2010 r. w Kijowie, a później w wielu innych miastach swego kraju.
Obejrzały ją dziesiątki tysięcy Ukraińców. Idzięki temu zrozumiały, jaką zbrodnię ma Bandera i jego pomocnicy
na sumieniu. Poseł Kolesniczenko był także w Polsce w trakcie obchodów 68 rocznicy ludobójstwa
11 lipca 2011 r. w Warszawie i złożył wieniec pod pomnikiem na Skwerze Wołyńskim.
Środowiska kresowe uznały to za akt dużej odwagi, a zarazem gest dobrej woli i znak
ludzkiej solidarności z ofiarami. To zbliża Polaków do Ukraińców.
Z szacunkiem odnosimy
się do takich gestów, które przywracają wiarę w sens głoszenia prawdy. Obecnie ten sam
poseł, o czym donosi portal Kresy.pl, przygotował dystrybucję książki Wiktora Poliszczuka
pt. „Gorzka prawda”. Ta znakomita książka ukraińskiego historyka z Kanady opowiada o
rodzeniu się faszyzmu w środowiskach ukraińskich w kręgu OUN i UPA, dostarcza bogatej
wiedzy o źródłach, przejawach i skutkach ideologii tzw. integralnego nacjonalizmu, którego
twórcą był Dmytro Doncow, a do życia praktycznego wprowadzali m. Bandera, Szuchewcz
i Kłaczkiwskyj. Książkę tę propagował Kolesniczenko m. in. na prezentacji Symferopolu.
Swoją obecnością zaszczycili to spotkanie m.in. zastępca przewodniczącego krymskiego
parlamentu, Grigorij Ioffe, członkowie Prezydium Rady Najwyższej Autonomicznej Republiki
Krymu, Walery Kosariew, Siergiej Ciekow.
"Ta książka – mówił Kolesniczenko - jest ciosem
w plecy ruchu banderowskiego, to realna krwawa prawda o tym, co było, książka powstała na
podstawie materiałów archiwalnych, spotkań i rozmów z naocznymi świadkami". Inni mówcy
zgodzili się z taką opinią. Np. Jefim Fiks podniósł aktualny problem odradzania się na Ukrainie
tendencji faszystowskich.
Kolesniczenko wystąpił też rok temu do polskiego IPN o zgodę na publikację w jego
kraju polskiego autora, wspomnianego, Romualda Niedzielki o sprawiedliwych Ukraińcach
i jak na razie nie doczekał się odpowiedzi. To jakaś kuriozalna sprawa. Na takie tłumaczenie
takiej książki i to na wszystkie możliwe języki należy natychmiast się zgodzić.
Jak więc widzimy, pojawiają się na Ukrainie próby dotarcia do prawdy o działaniach
OUN i UPA. Należy te ruchy obserwować z uwagą i życzliwością. Słyszałem wprawdzie zdania
niektórych opiniotwórczych osób w Polsce, że słabością tego zjawiska jest fakt, iż wyjaśnienia
czarnej strony działalności tych organizacji w czasie wojny zajęli się przedstawiciele
rosyjskojęzycznej części Ukrainy i to się poczytuje, jako walkę wewnątrz różnych obozów
politycznych w tym kraju. I my, Polacy, powinniśmy być od tego z daleka.
Ale ja uważam, że
każdy przejaw dążenia do prawdy należy przyjmować z dużym zrozumieniem i szacunkiem.
Bo jeśli sprawy na Ukrainie nie potoczą się w tym kierunku, to będziemy mieli do czynienia z
takimi oto kwiatkami, jak poniższe.
Niemal co kilka tygodni albo nawet co kilka dni słyszymy o nowych marszach
ukraińskich nacjonalistów z partii Swoboda w Kijowie, Lwowie, Tarnopolu, czy na Wołyniu,
w czasie których padają hasła: "Bandera przyjdzie - zaprowadzi porządek", "OUN UPA - uznanie
państwowe!", „Bohaterom UPA – chwała!”, „UPA – banderowskie wojsko!”, „" Śmierć wrogom!”, czy
wprost „Smert Lachom”. Takie i podobne hasła wznosili banderowcy, idąc mordować Polaków.
I oto my, Polacy, stoimy przed dylematem: czy popierać te tendencje na Ukrainie, które zmierzają
do odsłonięcia prawdy o ludobójstwie, bez względu na to, z jakich kręgów się wywodzą, czy czekać,
aż hasło „Smert lachom” stanie się ciałem?
Nigdy takich gróźb nie należy lekceważyć. A na pytania
odpowiadać jasno i wyraźnie. W Polsce w mediach nie toczy się żadna poważna dyskusja na ten
temat. Wprawdzie mamy znakomitych historyków zajmujących się tą problematyką, ale wciąż nie
mamy szerokiej, publicznej i otwartej dyskusji. A jest o czym mówić. Otwieramy więc na naszych
załamach taką dyskusję. Czekamy na państwa listy, opinie, spostrzeżenia, doświadczenia. Czekamy
na głosy historyków, Kresowian, młodzieży, studentów.
Czy młode pokolenie ma wiedzę na temat
zbrodni OUN i UPA? Co o nich wie? Jak i w świetle czego należy układać dobrosąsiedzkie stosunki z
Ukrainą? Co powinno się składać na więzi między sąsiadującymi narodami?
Czy należy zapomnieć o
historii i życie zaczynać jakby od początku? Czy raczej budować dobre relacje z narodem ukraińskim
w oparciu o prawdę? Dlaczego w Polsce nie ma dobrego klimatu do poważnej, mądrej, zgodnej z
duchem prawdy i odpowiedzialności debaty publicznej w tej materii w polskim sejmie, na polskich
uczelniach, w dostępnych w godzinach szerokiej oglądalności mediach elektronicznych itp. itd.?
Pytania można mnożyć. Co państwo o tym myślicie? Proszę pisać na adres redakcji lub autora tego
artykułu:
srokowski@free.art.pl
Stanisław Srokowski
( artykuł dyskusyjny, opublikowany 13.01.2012 r. w „Gazecie Warszawskiej”, „Gazecie
Lubelskiej” i „Gazecie Śląskiej”. Zachęcam do dyskusji. Adres: www.gazfin@wp.pl )
Artykuł przeczytano 2871 razy