Wołyń
Halina Iwańczuk
Halina Wołyń. Późne lata 40-te - początek lat 50-tych ubiegłego wieku.
Smutna młoda kobieta w biednej sukience idzie wąską ścieżką do rzeki i prowadzi za rękę dziewczynkę w wieku 6-7 lat.
Często idą tą drogą. Tak często, że nawet mała zna drogę. Dziewczynka radośnie skacze z nogi na nogę. Ona jest szczęśliwa.
Ponieważ idą odwiedzić matkę chrzestną. I w każdej takiej podróży Milochka nie pozostaje bez prezentu od krewnego.
Przekroczyłem rzekę. Szlak prowadzi przez łąkę, a następnie leśną ścieżką.
Graficzny rysunek mojego syna. Jarosław Iwańczuk, uczeń technikum ZSZ Nr 2 w Krakowie.
Wreszcie przyszedły. Duży zbiorowy grób z drewnianym krzyżem. Młoda kobieta całuje krzyż, podobnie jak dziewczyna. Matka klęka, modli się i płacze… Długo płacze… Potem cicho kładzie grosz na grób, przykrywając ją ziemią.
Milochka kilka razy obchodzi wielki grób, wciąż znajduje tak długo oczekiwany i „drogi prezent od matki chrzestnej”. Szczęście bez granic. W głodnych latach powojennych zdobycie grosza dla sierot to prawdziwe szczęście dziecka. Ocierając gorzkie łzy, młoda wdowa wraca do domu.
Milochka jest moją matką. Wielki zbiorowy grób jest miejscem pochówku mieszkańców polskiej wsi Niemilla. Niemilla to ból, smutek i wielka miłość naszej rodziny.
Moja mama opowiedziała nam nie tylko tragiczną historię leśnej wsi, ale także pełen szacunku stosunek do całego narodu polskiego.
Wychowujemy nasze dzieci w atmosferze rodzinnej miłości do Nemilli i szczerego uczucia bezgranicznej litości dla niewinnych zabitych. Aby przyszłe pokolenia pamiętały lekcje z przeszłości i żyły w pokoju i harmonii.
Wieczna pamięć...
Miloczka 70 lat później. Moja Mama
Halina Wołyń. Późne lata 40-te - początek lat 50-tych ubiegłego wieku.
Smutna młoda kobieta w biednej sukience idzie wąską ścieżką do rzeki i prowadzi za rękę dziewczynkę w wieku 6-7 lat.
Często idą tą drogą. Tak często, że nawet mała zna drogę. Dziewczynka radośnie skacze z nogi na nogę. Ona jest szczęśliwa.
Ponieważ idą odwiedzić matkę chrzestną. I w każdej takiej podróży Milochka nie pozostaje bez prezentu od krewnego.
Przekroczyłem rzekę. Szlak prowadzi przez łąkę, a następnie leśną ścieżką.
Graficzny rysunek mojego syna. Jarosław Iwańczuk, uczeń technikum ZSZ Nr 2 w Krakowie.
Wreszcie przyszedły. Duży zbiorowy grób z drewnianym krzyżem. Młoda kobieta całuje krzyż, podobnie jak dziewczyna. Matka klęka, modli się i płacze… Długo płacze… Potem cicho kładzie grosz na grób, przykrywając ją ziemią.
Milochka kilka razy obchodzi wielki grób, wciąż znajduje tak długo oczekiwany i „drogi prezent od matki chrzestnej”. Szczęście bez granic. W głodnych latach powojennych zdobycie grosza dla sierot to prawdziwe szczęście dziecka. Ocierając gorzkie łzy, młoda wdowa wraca do domu.
Milochka jest moją matką. Wielki zbiorowy grób jest miejscem pochówku mieszkańców polskiej wsi Niemilla. Niemilla to ból, smutek i wielka miłość naszej rodziny.
Moja mama opowiedziała nam nie tylko tragiczną historię leśnej wsi, ale także pełen szacunku stosunek do całego narodu polskiego.
Wychowujemy nasze dzieci w atmosferze rodzinnej miłości do Nemilli i szczerego uczucia bezgranicznej litości dla niewinnych zabitych. Aby przyszłe pokolenia pamiętały lekcje z przeszłości i żyły w pokoju i harmonii.
Wieczna pamięć...
Miloczka 70 lat później. Moja Mama
Artykuł przeczytano 614 razy